Nindies Showcase było fajne, ale nie zmieściło trzech zapowiedzi
A każda z nich kogoś ucieszy.
21.03.2018 09:11
Wczorajszy Nindies Showcase obfitował w przeróżne zapowiedzi niezależne. Najlepiej byście zrobili, gdybyście obejrzeli ten niedługi (raptem dwanaście minut) filmik w całości. Każdego bowiem zaintryguje co innego. Moje tętno przyspieszyło przy remasterze oryginalnego Lumines, w które zagrywałem się jak chory psychicznie w czasach PSP, całej trylogii The Banner Saga (mmm!), strategii Bad North wyglądającej niczym odpowiedź w czasie rzeczywistym na Into the Breach, kooperacyjnym Pode, bo ogram je z drugą połówką, dziwnym bilardzie i standardowym zasypie retroplatformerów, które generalnie uwielbiam: Mark of the Ninja: Remastered, eksperymentalny Bomb Chicken oraz The Messenger, mieszający poziomy w oprawie ośmiobitowej z poziomami szesnastobitowymi.
Nintendo Switch Nindies Showcase Spring 2018
Krótkie podsumowanie? W miarę solidne zestawienie. Mniej szokowania zajawkami typu "wow, klasyk X też trafi na Switcha!" niż zazwyczaj, ale przecież dziś już jest jasne, że wszystkie produkcje niezależne tam prędzej czy później trafią. Trochę więcej nowości. Niemniej i jedne, i drugie w najbliższym czasie - przeważającą większość zobaczymy do lata na naszych Pstrykach.
Niemniej chwilę po publikacji wideo na YouTubie firma z Kioto przeprowadziła konferencję prasową, podczas której... zapowiedziała jeszcze trzy odgrzewane tytuły. Cóż to za dziwna strategia. Czy jest chociaż jeden sensowny powód, by wyłączać je z głównego materiału? Może deweloperzy za późno podpisali papierki albo podrzucili efekty swoich prac? Nie wiem. Ale podobnie było z Metroid: Samus Returns, które zamiast pokazać całemu światu podczas prezentacji na E3, najlepiej chwilkę po zajawce czwartego Prime, zostawiono na nudny, przegadany panel później. Sprawdza się stare porzekadło fanów - dzień, w którym zrozumiemy Nintendo, będzie dniem ich końca.
"No dobra, panie anegdota, dawaj pan te gierki!". Daję. Nidhogg 2, który recenzował Dominik, pisząc "Nidhogg 2 to jedna z tych kontynuacji, po której powstaniu można zapomnieć o tym, że „jedynka” w ogóle istniała. Jest tym, czym Street Fighter 2 był dla swojego pierwowzoru". Survivalowe Crashlands, u nas jeden z dziesięciu bohaterów tekstu Bartka "10 gier na iOS i Androida, które mogły wam umknąć w 2016 roku". No i najważniejsze, mój obrazkowy bait - Hyper Light Drifter. Nareszcie. Od czasów recenzji Bartka Nagórskiego darzę ten tytuł ogromną sympatią. Crashlands nie ma potwierdzonego okienka premiery, ale pozostałe dwa również w tym roku. Wbrew pozorom, Nintendo trzyma mocny rygor w eShopie. Dzięki temu co tydzień jest przynajmniej jeden rewelacyjny debiut.
Adam Piechota