Nie zdążyliście zamówić SNES-a Mini? Może będziecie mieli więcej szczęścia z Nintendo 64 Classic Edition
Fani mają już pierwsze argumenty, by twierdzić, że to właśnie taki sprzęt dostaniemy w 2018 roku.
Szajba jest coraz większa. Do premiery SNES-a Classica jeszcze sporo czasu, konsolka już teraz jest tematem bardzo zaciętej dyskusji. Tak, polski dystrybutor ładnie "przyjanuszował" z naszą ceną. Tak, problemy z dostępnością będą takie same, jak rok wcześniej z NES-em (zabawny fakt: dwa tygodnie temu odebrałem swojego drugiego pada do tego sprzętu. Którego zamówiłem wraz z konsolą, czyli... w 2016 roku). I jeszcze jedno "tak" - Nintendo dobrze wie, jakie ciśnienie istnieje wokół ich nietypowej polityki sprzedażowej. Retrokonsolki jak Amiibo - bierz, jeśli jest, bo będziesz żałował. To co, weźmiecie w ciemno Nintendo 64 Classic Edition?
Jak zauważył niezwyciężony NeoGAF, japońska korporacja zaklepała niedawno znaki towarowe czterech kontrolerów: do NES-a, SNES-a, Switcha oraz (werble, werble) Nintendo 64. Jak bumerang powraca także poniższa grafika, oczywiście odnosząca się do jednego z najdziwniejszych padów w naszej historii:
Jasne, to mogą być pierwsze podchody do największej nieobecnej Switcha, czyli Virtual Console. Ale biorąc pod uwagę entuzjazm, jaki wśród graczy budzą retropudełeczka, o wiele rozsądniejsze byłoby postawienie skrzynki piwa na zapowiedź kolejnej inkarnacji Classic Edition. Biblioteka N64 sprzyja zresztą takiej inicjatywie - to była konsola, której najważniejsze tytuły dałoby radę zamknąć w jednym, szalenie satysfakcjonującym zestawie. Super Mario 64, Mario Kart, dwie Zeldy, F-Zero, Kirby, Yoshi, Wave Race, Star Fox i kilka pozostałych - wszystko od wewnętrznych zespołów, bez walki z innymi wydawcami. Nie wiem tylko, co z twórczością Rare. Ale obie części Banjo-Kazooie oraz Goldeneye 64 wydają się również obowiązkowe na takim Classicu. Dziwne, gdyby tam ich zabrakło.
Można krytykować. Ale to niemal pewne, że następny sezon świąteczny będzie stał pod znakiem kolejnego sprzętu od Ninny. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby w 2018 roku wybór padł też na Game Boya, choć prawdopodobieństwo jest mniejsze. Pozostaje chwilkę poczekać. Scenariusz znowu wygląda tak samo: wyjdzie SNES, zrobi się wokół niego bardzo głośno (głównie przez to, że nie wszyscy zainteresowani będą w stanie go kupić), napiszę duży tekst na łamach Polygamii, wydawca przedwcześnie ukręci łeb produkcji i przeczytamy o kolejnej konsolce. A ja zajaram się jak głupi. Bo do dziś nie posiadam własnego N64.
Adam Piechota