Interaktywne filmy to przeszłość? Być może. Ale Night Trap wraca na konsole po 25 latach
"Watch out behind you!"
26.04.2017 13:50
To nie Fakes Forge, moi drodzy, to rzeczywistość. Lubicie wirtualne horrory, ale Outlast 2 okazał się zbyt mało przerażający? A może jesteście kolekcjonerami staroci? Jeżeli na któreś z pytań odpowiecie twierdząco, stańcie na baczność - Night Trap wraca. Pamiętacie pieluchy, które służyły jako dziwaczna esencja kampanii marketingowej nowej gry Red Barrels? Teraz dopiero się przydadzą. W 1992 roku twórcy gier naprawdę straszyli.
Night Trap - 25th Anniversary Edition - Announcement Trailer
Jakością filmików FMV, rzecz jasna. Night Trap był jedną z tych dziwacznych gier na Segę CD, które wykorzystywały sekwencje z żywymi aktorami. Gra stała się legendarna z dwóch powodów. Pierwszy - jak kiczowata była już w latach dziewięćdziesiątych. Uwaga, bo tłumaczę. Grupka młodych dziewczyn organizuje sobie domówkę, którą przerywa atak złodziei-wampirów (serio, serio). Gracz wciela się w rolę Kevina... to znaczy Sega Control Attack Team i ogląda wydarzenia w domu poprzez system kamer, by w odpowiednim momencie aktywować pułapki na intruzów. A wszystko z poziomem aktorstwa, jaki zobaczycie wyłącznie w starych interaktywnych filmach.
A teraz możemy na własne oczy zobaczyć pajacujące wampiry w FMV na współczesnych sprzętach. Odświeżona wersja Night Trap trafi na PlayStation 4 i Xboksa One. Ale wyłącznie konsola Sony dostanie pudełkowe wydanie od Limited Run Games, imitujące oryginalne opakowanie ze sprzętu Segi. Jeżeli nie znacie Limited Run Games, podpowiem tylko, że kolekcjoner powinien kupować wszystko, co wydają. Są odpowiedzialni za całą górkę mocno limitowanych wydań pudełkowych dla Vity, z których każde mogłoby się przydać, gdy wypłata nie przychodzi na czas. To fajni goście, zwłaszcza w erze gier cyfrowych.
Jeżeli potraficie mocno zmrużyć oczy, 25-letni Night Trap to niezła porcja historii. I wręcz ciężarówka śmiechu wprost ze wstydliwych początków naszej obecnej branży. A ta piosenka tytułowa, o matko.
Adam Piechota