Czarne chmury znów zbierają się nad Crytek
Firma ponoć znowu nie płaci pracownikom należących do niej studiów.
"Znowu", bo przecież ledwie dwa lata temu ludzie zatrudnieni wówczas w Crytek UK przestali przychodzić do pracy w związku z niewypłacaniem im należności. A pracowali wtedy nad Homefront: The Revolution. Grę udało się ostatecznie wydać po tym, jak Koch Media zdecydowało się nie tylko odkupić do niej prawa, ale i umieściło w umowie zapis o tym, że pracownicy Crytek UK zostaną przeniesieni do nowopowstałego studia Dambuster, mieszczącego się zresztą w tym samym Nottingham. Plotkowało się też wtedy o tym, że Crytek nie stworzy już sequela Ryse. I faktycznie, póki co go nie widać.
W portfolio wydawcy nie widać też od tego czasu żadnego hitu. Najświeższą produkcją jest Robinson: The Journey na PlayStation VR. Prześliczna gra, która póki co pokonywała błędniki każdego członka naszej redakcji, który spędził z nią dłuższą chwilę. Poczynając od pierwszych wrażeń Pawła, na mojej skromnej osobie kończąc. Ale to dygresja. Fakty są takie, że Crytek nie ma w ostatnich latach na koncie żadnego sprzedażowego hitu. A skoro już dwa lata temu nie był w stanie płacić na czas...
Joe Parlock z bloga Letsplayvideogames informuje, że pracownicy Crytek Black Sea z Bułgarii od trzech miesięcy nie zobaczyli na swoich kontach ani lwa. Półtora miesiąca temu Crytek miał zaciągnąć na ten cel pożyczkę w banku, ale... o wypłatach nic nie słychać. Inne źródło podaje, że również w Niemczech pracownicy Crytek nie mają lepiej. Tam wypłaty nie widzieli już od pół roku.
Rozmówcy Parlocka twierdzą też, że Crytek Black Sea, pracujące nad grą MOBA Arena of Fate, może zostać sprzedane. Jeśli tak się stanie, braciom Yerli zostaną jeszcze studia w Budapeszcie, Stambule, Kijowie, Seulu i Szanghaju. Pomijając oczywiście siedzibę we Frankfurcie. Firma, która niegdyś dała nam Far Cry i Crysis, ewidentnie chwieje się w posadach.
Maciej Kowalik