Zostań na chwilę i posłuchaj: Żyjemy w dystopii, przed którą nas przestrzegano

Zostań na chwilę i posłuchaj: Żyjemy w dystopii, przed którą nas przestrzegano

Zostań na chwilę i posłuchaj: Żyjemy w dystopii, przed którą nas przestrzegano
Paweł Kamiński
18.06.2016 11:11, aktualizacja: 21.06.2016 09:28

Pierwsze spotkanie z cyberpunkiem pamiętam, jakby to było wczoraj. Odwiedzałem starszego kolegę, który miał Atari (albo Commodore… wiem, zbrodnia nie pamiętać), Magię i Miecz, figurkowego Warhammera 40K, czasopismo z mapami do Prince of Persia – słowem: był królem nerdów (gdybym mając 7 lat znał to słowo) i niesamowicie mi imponował.

To u niego zdjąłem z półki książkę, mającą na okładce słowa, które wryły mi się w mózg.

Obraz

Podręcznik do „Cyberpunka 2020”. To był odlot. Zupełnie nowy świat. Cyberwszczepy, megakoporacje i pracujący dla nich najemnicy, fixerzy, nomadzi, wirtualna rzeczywistość, przenośne terminale z dostępem do sieci, sztuczna inteligencja. Świat przyszłości. Przyszły kolejne dzieła kultury: „Łowca Androidów”, „Neuromancer”, „Ghost in the Shell”, a ja oglądając czy czytając marzyłem o tym, że kiedyś cyberpunkowy świat zaistnieje dookoła. Nie ja jeden. Od czasu lat 80., gdy Bruce Bethke dał imię temu gatunkowi, a William Gibson go spopularyzował; przez lata 90., gdy moda na cyberpunk narastała. Muzyka elektroniczna, gry wideo, skórzane ubrania, filmy i książki w klimacie powoli przestały być rozrywką dla nerdów, weszły do mainstreamu. Cyberpunk był cool i wielu nie mogło się doczekać, aż nastanie.

Matrix Trailer HD (1999)

Obraz

Jakiś czas temu natknąłem się w artykule na Wired na zdanie, które zainspirowało niejako ten felieton:

Przez wiele lat istnienia gatunku ludzie zakochali się w dekoracjach, gadżetach, zabawkach, trochę zapominając o tym, że cyberpunk to przede wszystkim opowieści o dystopijnym świecie w rękach megakorpów, gdzie jednostka ma niewielkie znaczenie. Podstawą fabuły „Neuromancera” jest przecież los pracownika, któremu za niesubordynację zostaje wstrzyknięta neurotoksyna – bo kto korporacji zabroni. A w „Deus Ex” tajne korpoorganizacje dosłownie rządzą światem, planując zmniejszenie jego populacji. Przypominam sobie o tym teraz, gdy cyberpunkowy świat ziszcza się dookoła.

Watch Dogs 2: World Premiere Announcement - E3 2016 | Ubisoft [NA]

Wspomniane zdanie przypomniało mi się, gdy oglądałem prezentacje Watch Dogs 2 podczas E3. Akcja gry dzieje się w przyszłości, ale tak naprawdę pokazane realia niewiele różnią się od naszej rzeczywistości. W przeciwieństwie do pierwszej części, motywem przewodnim ma tu być nie zemsta jednej osoby, a działalność grupy haktywistów. Widzę tu bardzo duże pole do nawiązań do prawdziwych  wydarzeń i nazw. Ciekaw jestem, na ile Ubisoft pozwoli sobie na coś takiego – wszak to gra od wielkiej korporacji, o tym, że opanują nas wielkie korporacje. Ale już znajdujący się w powyższym filmie opis Dedsec, organizacji hakerskiej w grze, nasuwa skojarzenia z Lulzsec – twórcy mówią, że growe postacie, to hakerzy, którzy mają coś do powiedzenia i chcą, by ich głos był słyszalny, ale często wykorzystują środki właściwe internetowym trollom i  żartownisiom.

Obraz

Ze zwiastuna odniosłem wrażenie, że twórcy inspirowali się też nieco serialem „Mr Robot”, choć z drugiej strony gra powstaje od pięciu lat, więc mogli po prostu iść tym samym torem skojarzeń – inspiracji w dzisiejszym świecie nie brakuje. W każdym razie, nagle odkryłem, że czekam z zaciekawieniem na grę, której pierwsza część jednak mnie wynudziła. Watch Dogs 2 ma szansę zostać współczesną grą cyberpunkową, gdzie liczą się nie tylko gadżety i hakowanie samochodów komórką, ale także przekaz. Gdzie twórcy biorą pod uwagę, że sporo z wizji literackich już się ziściło. Czy zrobią z historii tylko pretekst do biegania po mieścia, czy dalej będą nas ostrzegać? A może na to ostatnie jest już na takie za późno - nie da się wypiąć z sieci i schować przed korporacjami.

Zastanawiałem się też nad rolą gier cyberpunkowych we współczesnym świecie oglądając prezentację Gwinta. Ta niewielka, wyciągnięta z Wiedźmina, gra będzie zapewne pożegnaniem CDProjekt RED z tematyką wiedźmińską - na jakiś czas przynajmniej. Co może oznaczać tylko jedno – wzmożone (zapewne już teraz) prace nad Cyberpunkiem 2077. Gra, z której dostaliśmy tylko efektowny zwiastun, a potrafi budzić emocje nie mniejsze niż trzy skończone części Wiedźmina.

Cyberpunk 2077 Teaser Trailer

CDPR sprytnie podbiło datę w tytule, robiąc z oryginalnego 2020 – 2077 r. To daje im pole do snucia opowieści jeszcze bardziej futurystycznych i sugerowania, że ten prawdziwy cyberpunk dopiero nastanie, gdy doczekamy się latających samochodów (może już niedługo?) i ostrzy wysuwanych z rąk. Wierzę, że będzie tam ciekawa historia, ale zastanawia mnie, czy snucie cyberpunkowych wizji w takim oldschoolowym kształcie ma jeszcze w ogóle sens? Podręcznik do CP2020 powstawał na przełomie lat 80. i 90., gdy wszystko to wydawało się odległą wizją. A tymczasem 30 lat niemal minęło i doczekaliśmy się już dość niesamowitych czasów. Pytanie: czym miałyby być dalsze fantazje spod znaku chromu – wizją jeszcze dalszej przyszłości? Ostrzeżeniem, co może się stać, jeśli cywilizacja dalej będzie zmierzać w tym kierunku? CDPR postawi na dystopijną wizję, gdzie bohaterowie walczą tylko o siebie, czy jednak - na przekór cyberpunkowi - da im istotną rolę w zmienianiu świata i zrobi z nich faktycznych herosów? Pozostaje tylko poczekać i się przekonać, acz obawiam się, że do tego czasu rzeczywistość może zacząć doganiać growe fantazje.

Paweł Kamiński

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)