Zostań na chwilę i posłuchaj: Nieśpieszna monogamia
Siedzę sobie i spokojnie gram w Dark Souls 3, gdy tu nagle Naczelny przypomina, że to już czas na comiesięczny felieton. Ale bez obaw lub nadziei, nie będzie znowu o Dark Souls… prawie.
W chwili gdy to czytacie jest zapewne sobota, a ja do gry usiadłem sobie w piątek. „Ale jak to, wszak premiera była we wtorek? Nie dorwałeś wtedy Soulsów i nie zarwałeś nocy i dni?”. No cóż, może to rozczaruje moich licznych fanów, ale nie.
A ciśnienie na Dark Souls 3 było spore. Namco Bandai „zapomniało”, że ostatnie dwie części były hitami na całym świecie i niczym niewzruszone wydało grę miesiąc wcześniej w Japonii. Coś tam niejasno tłumaczyli, że to nie jest ostateczna wersja, da im to szansę na wyłapanie błędów i połatanie, by gracze na zachodzie dostali lepszy produkt. Mimo to rozdali też kopie po angielsku streamerom, choć niby z obostrzeniami, że wszystkiego pokazać nie mogą. Jak wyszło – można się domyślić. Po tygodniu wydawca musiał grzecznie poprosić, by już w ogóle nie streamowali. Co nie powstrzymało ludzi, którzy w międzyczasie kupili wersję japońską i zaczęli grać oraz prezentować na wideo. A tymczasem reszta świata śliniła się do cukierka przez szybki monitorów. Na koniec jeszcze niektóre sklepy zaczęły sprzedawać grę szybciej, kilka dni przed terminem.
Dostaliśmy najbardziej rozwaloną premierę gry od dawna, a najgorzej wyszli na tym posiadacze PC (bo blokada na Steamie) i kupujący preordery – które przychodziły nawet kilka dni po premierze. A tyle się mówi: nie kupować preorderów.
South Park - Cartman on pre-ordering games (Season 17 - Black Friday)
Przeczekałem to wszystko ze spokojem, niczym kwiat lotosu na tafli jeziora. Bowiem od kiedy nie muszę zajmować się grami zawodowo, na nowo odkryłem granie, jakim znałem je kiedyś. Nie muszę już nadążać za wszystkim, co dzieje się na rynku growym (choć próbuję), za wszystkimi nowościami z branży. Nie muszę śpieszyć się z ograniem gry. To że jest już po premierze nie robi na mnie wrażenia. Biorę grę, gdy mam dla niej trochę czasu, by nie musieć się szybko odrywać, i gram. Zagrałem w Dark Souls 3 w piątek, mając zarezerwowany dla niej kawał dnia i kawał nocy. Czułem zadowolenie, że mogę na spokojnie zanurzyć się w przygodę, która potrwa, bo śpieszył się nie będę. Będzie to jedyna fabularna gra, w jaką będę grał, o jakiej będę czytał, dyskutował, słuchał i oglądał. I bardzo mi to odpowiada. A potem zamierzam zagrać tak w inne gry - nie wiem kiedy, ale zostałem monogamistą.
Branża pędzi w szalonym tempie. Media piszą głównie o grach, których jeszcze nie ma. Gracze kłócą się o te nieistniejące gry, wypełniając tabelki pokazujące, że ich platforma ma więcej tytułów na wyłączność. Youtuberzy analizują zwiastuny pod kątem poszukiwania utęsknionego 1080p i 60 FPS. Wydawcy bez poczucia żenady produkują zapowiedzi zapowiedzi. Żyje się tym, co będzie. Oczywiście, mam świadomość, że udzielający się w sieci to tylko wycinek społeczności, ale ten najbardziej widoczny.
Titanfall 2 Zwiastun – PS4, Xbox One i PC
Wychodzi z tego trochę owczy pęd – zdaje się, że wszyscy mają i grają w nowości, głupio się przyznać, że dopiero zaczęło się coś starszego. Ile ostatnio naczytałem się na grupie o Souls postów „Wiem, wszyscy tną w DkS3, ale… (i tu pytanie o 1 czy 2)”. Fakt, wszędzie filmiki, pytania, porady – można się poczuć jak ten ostatni bez nowej gry. Nic dziwnego, że w kontrze powstają takie miejsca jak forum Patient Gamers na reddicie – gdzie rozmawia się o ogrywanych właśnie starych tytułach.
A nieśpieszne granie ma w obecnych czasach jeszcze inne profity – po kilku miesiącach gra potanieje, wyjdą do niej dodatki, zostaną załatane największe błędy oraz zostanie przeprowadzona weryfikacja: czy to aby na pewno dobra gra. Często po dwóch tygodniach popremierowego hype okazuje się, że zapowiadany hit to wydmuszka, która sprawiała dobre wrażenie. Wiele gier potrzebuje drugiego spojrzenia. Niektóre są niedoceniane albo nękane problemami technicznymi i ponowny rzut oka pozwala odkryć, że jednak są całkiem fajną rozrywką. Niektóre są przeceniane - platynując ostatnio Dark Souls 2 miałem okazję zaobserwować różne wady tej gry, które nie do końca rzuciły mi się w oczy podczas przechodzenia po premierze. Potrzebowałem czasu na przemyślenie i spokojne porównanie z poprzednią częścią, by zorientować się, że w moim prywatnym rankingu oceniam dwójkę najgorzej ze wszystkich Soulsów.
Mam wrażenie, że premiera gry to jakiś początek rychłego schyłku pisania o niej. Najwięcej tekstów pojawia się przed, potem jest obowiązkowa recenzja, jakiś poradnik, wideo i tyle, temat wyczerpany. A przecież właśnie wtedy zaczynają się dziać rzeczy najciekawsze: gracze przechodzą tytuł, często na różne sposoby, ożywa scena moderska, scena multiplayer, bite są rekordy, odkrywane sekrety. Wtedy gra żyje pełnią życia i można o niej pisać ciekawsze i dłuższe rzeczy. Ale czy czytelnicy będą tym zainteresowani? Czy widzowie będą to oglądać? Dla wielu już stała się „stara” i chcą wybiegać myślami ku kolejnym, szukać nowych wrażeń. Paradoksalnie lukę wypełnia tu nowe medium, Youtube i let’s playe, których najwięcej jest właśnie po premierze.
Dla Dark Souls 3 (i Bloodborne) kupiłem wreszcie PS4. Zorientowani w temacie znajomi nieco dziwnie patrzyli: „Ale jak to, kupujesz teraz?”. Argumentowali, że przecież to nie do końca udana konsola - mało dużych gier na wyłączność, sporo multiplatform i remasterów. A do tego za rogiem czai się już lepsze i wydajniejsze PS 4,5 (czy 4K), szkoda kasy na czwóreczkę. Wszystkie media o tym piszą. No piszą, istotnie. Tylko samo Sony niczego nie potwierdziło – co dla wielu jest w sumie argumentem „Nic nie mówią, znaczy ukrywają do E3!”. Tymczasem, jeśli PS4K w ogóle wyjdzie, to będzie na początku drogim i zapewne niedoskonałym technicznie modelem (każda konsola doczekuje się wersji poprawionej). Czy jest sens odkładać zakup tej, która jest, działa i ma interesujące mnie gry, bo może za pół roku pojawi się nowa, lepsza? Chyba żadnego.
Pewnie nie odkryłem Ameryki i wielu z Was postępuje właśnie tak. Kupuje grę, cieszy się nią do maksimum, a potem sięga po kolejną, starą czy nową, nie ma znaczenia. Nie znaczy to, że ci, którzy chcą grać zaraz i we wszystko co nowe są jacyś gorsi… To po prostu inne podejście. Ale może warto czasem zwolnić?
Paweł Kamiński