Zmiana w systemie prezentów na Steamie utrudni życie handlarzom na G2A i innych „kluczowiskach”
Ucierpią też gracze, ale niestety za pewne wybryki i brak chęci do współpracy płacimy wszyscy.
Wczoraj Valve wprowadziło znaczne zmiany w systemie prezentów na Steamie. Wspominałem o tym we wczorajszym wpisie o wsparciu na platformie, dziś pora przyjrzeć się wszystkiemu nieco bliżej.
Przede wszystkim znika możliwość wysłania komuś gifta mailem, a cały proces ma być bezpośrednią transakcją między nabywcą a odbiorcą. Nie można też przechowywać gier w ekwipunku - od wczoraj wybieramy po prostu datę przekazania prezentu znajomemu, a o całą resztę zadba Steam. Jeśli znajomy ma już grę, którą chcemy mu podarować, albo odrzuci prezent, nie wróci ona do naszego ekwipunku, tylko dostaniemy za nią zwrot pieniędzy. I teraz najciekawsze:
Gracze nie są zadowoleni ze zmiany, pod ogłoszeniem na Steamie przeważają krytyczne komentarze, a w serwisie change.org powstała już petycja, by przywrócić poprzednie zasady. Faktycznie jest to pewna niedogodność i w zasadzie koniec działalności dla stron typu Steam Gifts, na których można kupować gry za specjalne punkty. Ciężko jednak nie zauważyć, w kogo wymierzone są zmiany.
W szczególności dotyczy to tych mniejszych wydawców, bo nielegalne transakcje kosztują ich dziesiątki tysięcy dolarów miesięcznie. A są to pieniądze, które mogłyby zostać przeznaczone na powstawanie nowych gier. Rozmawiałem niedawno ze znajomym właśnie o G2A i tym, kiedy w końcu Steam tupnie nóżką i zacznie ukracać tę działalność. Jak widać, właśnie zaczął.
Czy zmiana zasad jest sprawiedliwa? Na pewno nie. Czy można winić za to Valve? Tutaj kwestia jest dyskusyjna, bo ciężko się dziwić, że ktoś chce dbać o swoje interesy. Na pewno częścią winy obarczyłbym właśnie „kluczowiska”, bo ilekroć ktoś próbuje współpracować i rozwiązać konflikt, takie G2A uparcie twierdzi, że przecież żadnego problemu nie ma, a oni „tylko udostępniają platformę”.
Bartosz Stodolny