Zgadnijcie, kto ośmieszy Monster Hunter na wielkim ekranie
Podpowiedź: już jedną serię Capcomu ekranizował.
Jestem fanem Monster Huntera, spędzam przy tych tytułach dość regularnie stanowczo zbyt dużo czasu. I dlatego zastanawiam się, jaki sens miałaby ekranizacja tej serii. Poza potencjalnymi zyskami w box office, jasna sprawa. Esencję gier stanowi nocne łupanie z przypadkowymi osobami w sieci, dążenie do kolejnego ekwipunku i dziesiątkowanie bestii z nadzieją, że "tym razem wypadnie to, czego mi potrzeba". No ale są bestie. Duże, kultowe, różnorodne, zaprojektowane zazwyczaj fantastycznie. Najwyraźniej to wystarczy Capcomowi, by zszargać swoją następną markę na dużym ekranie.
No właśnie. Zgadnijcie, kto weźmie się za tę ekranizację. Paul W.S. Anderson. A kto inny. Nie wystarczyło totalne zdewastowanie Residenta. Tak, zdewastowanie. Jeżeli dobrze wspominacie "jedynkę", to najwyraźniej dawno do filmów nie wracaliście. Ja miesiąc temu zaliczyłem nocy maraton całej serii. I przy piątej odsłonie prosiłem wszystkie bóstwa o litość. Jako że "alternatywne" zombiacze uniwersum zbliża się do upragnionego przeze mnie końca (i logiki, i swoich premier w kinie), Anderson od jakiegoś czasu czaił się na następne IP.
Takie wytłumaczenie czytamy na Deadline. Reżyser ma również przygotowany rys fabularny swojej produkcji.
Owszem, rodem z zeszytowej twórczości trzynastoletniego gracza, jednak oddajmy Andersonowi, że niczego innego, co miałoby posiadać sensowną konstrukcję i potencjał na nowe uniwersum, nie sposób tutaj skleić. Oczywiście, że projekt od razu powstaje z myślą o całej dekadzie kinowych przebojów. Na tym opiera się dzisiaj każda odnoga kultury. Dzieła pojedyncze są dla koneserów. Monster Hunter to setki potworów, a potwór niszczący nasz świat nigdy się nie znudzi. Będzie go zatem niszczył do końca dziejów kinematografii.
No dobra, dobra, panie reżyser, to w jakiej roli zobaczymy Milę Jovovich? Może Palico?
Monster Hunter X - Releasing a Palico
Adam Piechota