Na początku lutego zakończył się jeden z największych procesów w historii branży gier wideo. Koncern ZeniMax oskarżył Oculusa o wykorzystanie w Rifcie skradzionej technologii, naruszenie klauzuli poufności i ogólne działanie na szkodę firmy. Werdykt? Palmer Luckey i spółka muszą zapłacić ZeniMaksowi łącznie pół miliarda dolarów odszkodowania.
[fbpost url="post.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fpermalink.php%3Fstory_fbid%3D1913546895546485%26id%3D100006735798590&width=500" width="500" height="290"]
To jednak nie wszystko, bo – jak czytamy na łamach gamesindustry.biz – prawnicy koncernu właśnie złożyli do sądu w Dallas wniosek o zakaz sprzedaży produktów opartych na wykradzionym kodzie. W tym miejscu warto dodać, że wyrok nie jest prawomocny, a Oculus się od niego odwołał ponieważ w opinii firmy jest on „prawnie wadliwy i bezpodstawny”.
Tylko że ZeniMaksu to nie obchodzi, a swoich praw dochodzić może już dziś, co zresztą robi, zgodnie z tym oświadczeniem wydanym przy okazji wyroku:
Jeśli sąd przychyli się do wniosku, będzie to oznaczało problemy nie tylko dla Oculusa i Facebooka, wynikające z zakazu sprzedaży Rifta. Zakaz obejmie też sprzedaż gier korzystających z fragmentów kodu, choćby w celu zapewnienia kompatybilności czy to z samymi goglami, czy kontrolerami Touch.
[fbpost url="video.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2FPolygamia%2Fvideos%2F10154208494976850%2F&show_text=1&width=560" width="560" height="420"]
W największym stopniu dotknie to oculusowych exclusive’ów, jak The Unspoken od Insomniac Games czy Superhota VR, których nie znajdziemy w sklepie Valve. I choć zakaz sprzedaży wydaje się słuszny, skoro objęte nim produkty korzystają z przywłaszczonej technologii, będzie bardzo dotkliwy, szczególnie dla mniejszych deweloperów.
A ci i tak mają pod górkę, bo wirtualna rzeczywistość to raczkujący i bardzo niepewny rynek. Zresztą potwierdza to sam Oculus, odradzając studiom koncentrowanie się wyłącznie na tej jednej branży.
Bartosz Stodolny