Zdzierstwo Motorsport 7 - tak ordynarnie Forza jeszcze nie sięgała nam do kieszeni
Skrzynki, mikrotransakcje, wieczny brak gotówki w grze. Kojarzycie tę metodę?
Długo broniłem się przed skrzynkami z lootem, bo temat zazwyczaj dotyczył gatunków, na których mi szczególnie nie zależy. Ale Microsoft, bo o tych gagatkach będzie ten wpis, znalazł drogę do mnie. Forza Motorsport 7 jest fantastyczną grą (o czym więcej na początku przyszłego tygodnia) ale tylko dopóki pozostajecie na torze. Bo poza nim, a szczególnie w sklepie z samochodami, zaczynają się niezłe cuda. Po pierwsze - tak, są skrzynki. Każdą można kupić ze tutejsze kredyty. W środku znajdziecie i śmieci, jak ikonki lub nowe wersje stroju Waszego kierowcy, i... jedyny sposób na przyspieszenie zarobków w samej grze.
Turn 10 już potwierdziło redaktorom portalu Ars Technica, że wkrótce w Forzie pojawią się tokeny, które zamienimy na kredyty, a które kupimy za realną gotówkę. Wow. W ogromnej grze, która wymaga od Was kolekcjonowania drogich samochodów. A za którą, o czym twórcy jak gdyby zapomnieli, zapłacicie pełną cenę. Nawet nie myślcie o inwestowaniu w "ekskluzywną" wersję z przepustką VIP. Bo tradycyjny bonus serii, czyli dwukrotnie więcej kredytów dla VIP-ów, zamieniło w tym roku pięć kart z taką premią. Przepustka da Wam 25 wyścigów za większą kasę (które zaliczyłem pierwszego wieczoru z grą) oraz kilka losowych nagród ze skrzynek.
Ręce opadają. Dodam tylko, że jak ogólnie nie ruszają mnie wymyślne sposoby na wyciąganie kasy od naiwnych graczy, tak sposób w jaki Microsoft planuje "dorobić" na nowej Forzie Motorsport, śmierdzi wystarczająco intensywnie, by wpłynąć na tekst (i werdykt) naszej recenzji. A szkoda, gdyż, jak wspominałem, gra sama w sobie jest po prostu fantastyczna.
Adam Piechota