Załóż firmę, bądź sławny i bogaty. Pracownikom zapłać później, jak już skończą robić dla ciebie grę
A jak nie wyjdzie? To spokojnie, będziesz pan miał do portfolio.
David Eisman to na pierwszy rzut oka typowy amerykański 16-latek z „dobrego domu”. Zadbany, wysportowany, w pokoju poza laptopem ma duży telewizor i pewnie najnowszego iPhone’a. Dzieciak jakich wiele. David ma też marzenie, bardzo podobne zresztą do tych, które nie dają spać chłopakom w jego wieku. Chce zrobić grę wideo.
Podczas gdy u większości nastolatków kończy się to na fazie „chciałbym kiedyś zrobić grę”, nasz bohater postanowił zacząć realizować swoją fantazję i założył własne studio – Pixelman Productions. Łatwo powiedzieć, skoro jego ojcem jest Steve Eisman, bogaty amerykański finansista, na podstawie którego stworzono jedną z postaci w filmie „The Big Short” traktującym o kryzysie finansowym w 2008 roku.
Zabawa polega na tym, że w odróżnieniu od poznańskiego Dark Stork tata nie poratował pieniędzmi, a jedynie zapewnił wsparcie merytoryczne. Pomógł z procedurami, dokumentami, kontraktami i nauczył syna jeszcze jednej rzeczy – ludzie są głupi i chcą pracować za darmo.
Pixelman Productions nie jest studiem założonym ot tak, żeby po prostu sobie było. Zespół pracuje obecnie na grą o tytule Mirka, która ma być kolejnym symulatorem chodzenia, ale – uwaga, uwaga – pierwszym w historii reprezentantem tego gatunku, w którym główną rolę odgrywa kobieta.
Mówi David na łamach serwisu Yahoo Finance. Polygon z kolei delikatnie wspomina Gone Home, w którym mieliśmy przecież do czynienia z główną bohaterką, a szybki rzut oka na Google podał mi choćby Beyond Eyes. Cóż, chyba nie świadczy to zbyt dobrze o ogarnięciu pana prezesa. Podobnie jak strona internetowa studia, która wygląda, jakby ktoś wrzucił kilka elementów do podstawowego szablonu Wordpressa.
To jeszcze nic strasznego, strona internetowa, choć jest wizytówką firmy, wcale nie musi być piękna, sam dobór gatunku też dobrze wstrzelił się w panujące trendy, a młody Eisman mówi o sobie, że nie jest deweloperem, a biznesmenem. To by się zgadzało, szkoda tylko, że jego podejście do prowadzenia przedsiębiorstwa jest tak „januszowe”.
Otóż Pixelman Productions zatrudnia ludzi, natomiast im nie płaci. Bo i skąd miałoby brać pieniądze na wynagrodzenia, skoro nie dysponuje żadnym kapitałem. Jak się okazuje, nie jest to problem, bo chłopak dał kilkanaście ogłoszeń w Internecie i udało mu się skompletować 12-osobowy zespół z całego świata na bazie obietnic podziału zysków w przyszłości.
Tutaj akurat się z nim zgodzę. Bardzo się dziwię, że ktoś jest gotów poświęcić swój czas na nowy projekt, który nie wiadomo, czy w ogóle się ukaże i nie brać za to pieniędzy. Swoją przygodę z pisaniem sam zaczynałem od darmowych tekstów na jednym z portali, ale to jednak coś innego.
Niczego nie ryzykowałem, miałem czas na inną pracę zarobkową, a do tego dość szybko trafiłem do redakcji, gdzie za swoją pracę dostawałem już pieniądze. Tymczasem w przypadku Pixelman Productions mamy do czynienia z pracą na cały etat, wymagającą nie tylko ścisłego trzymania się terminów, ale też specjalistycznej wiedzy. Chyba nie po to ktoś uczył się programować, żeby teraz pracować za darmo.
A co, jeśli Mirka zostanie anulowana? Takie rzeczy zdarzają się cały czas, nawet jeśli studio ma wydawcę. Dark Stork miało solidne zaplecze finansowe, a i tak padło. Dokładnie to samo może stać się tutaj. Chłopak sam nic nie ryzykuje, po prostu pobawił się w robienie gier, natomiast „zatrudnieni” przez niego ludzie czas spędzony na „pracy” dla niego mogliby poświęcić na coś, za co dostaną pieniądze.
No i co to za idiotyczne podejście, w którym od najmłodszych lat pokazuje się dzieciakom, że wszystko im się należy i ludzie rzucą swoje zajęcia, by pracować za darmo na bazie mrzonek? Przecież ojciec Davida mógł mu powiedzieć, żeby poduczył się programowania, zaprojektował prostą grę, a dopiero potem się rozwijał.
Bartosz Stodolny