YouTube bierze się za filmy z gier. "Zagrajmerzy" w odwrocie?

YouTube bierze się za filmy z gier. "Zagrajmerzy" w odwrocie?

YouTube bierze się za filmy z gier. "Zagrajmerzy" w odwrocie?
marcindmjqtx
10.12.2013 17:35, aktualizacja: 05.01.2016 15:51

Od nowego roku czerpanie zysków z pokazywania swojej rozgrywki w sieci ma być trudniejsze.

Wśród zmian, które od nowego roku Google zamierza wprowadzić na YouTubie, znajduje się większa kontrola uprawnień do zarabiania na filmach. Szczególnie może to dotknąć "letsplayerów" czy "zagrajmerów", czyli osób, które wrzucają na swój kanał własne zmagania z grami. W czołówce najpopularniejszych kanałów na polskim YT stanowią większość.

Do tej pory pewien parasol ochronny roztaczała nad youtuberem sieć partnerska, do której należał. Niezależnych twórców Google sprawdzało bardziej skrupulatnie, co niekiedy kończyło się tym, że film zaczynał na siebie zarabiać dopiero po jakimś czasie. YouTube kontrolował w tym czasie, czy kanał ma prawo monetyzować dany film, czyli czy ma do niego prawa.

Od nowego roku przynależność do którejś z sieci partnerskich nie będzie już dawała takiego przywileju. Jak donosi serwis Cramgaming, losowa kontrola może zająć od 2 do 48 godzin od momentu uploadu. Rzecz dotyczy nie tylko "letsplayów", ale i zwiastunów gier oraz innych materiałów powiązanych z grami.

Większość wydawców nie ma problemu z tym, że na YouTubie są prezentowane ich gry, natomiast zazwyczaj nie pozwala na monetyzowanie tych materiałów. Wśród firm, które reprezentują takie podejście, znajdziemy m.in. Capcom, Microsoft czy Rockstar Games. Są jednak i tacy, którzy w ogóle nie życzą sobie wrzucania materiałów ze swoich gier na inne kanały. Tutaj mowa między innymi o Naughty Dog czy o Sedze, którą swego czasu bojkotował jeden z najpopularniejszych światowych growych youtuberów, TotalBiscuit.

Problem w tym, że wytyczne YouTube'a i zachowanie wydawców zawsze było nieopisanym i niezdefiniowanym obszarem, w którym jedne materiały uchodziły (i dawały się monetyzować), a inne nie. Często na zasadzie przypadku. Bo jak określić, jaki procent wkładu własnego znajduje się w filmach? Czy za wkład własny wystarczy sam głos, czy może trzeba rozgrywkę przerywać od czasu do czasu mówieniem do obiektywu? Złotego środka nie ma.

O opinię na temat zmian na YT poprosiłem Tomka "Quaza" Drabika, który działa w ramach Agora Internet Artists:

Monetyzacja filmów z gier na YouTubie to od zawsze jest szara strefa, bo przecież zakłada zarabianie na przetwarzaniu cudzej własności intelektualnej (w przypadku "Letsplayów" bardzo nieznacznym przetwarzaniu) i chociaż to działa, to prawnie jest mocno niejasne. Teoretycznie wideorecenzje powinny móc się obronić prawem cytatu, ale w jaki sposób YT miałby to weryfikować, kto miałby się tym zajmować i według jakich kryteriów rozróżniać co jest "letsplayem" a co recenzją? Cała sytuacja jest na tym etapie bardzo mętna, ale teoretycznie mogłoby to uderzyć w bardzo wielu twórców "letsplayów" (i, z uwagi na trudność w rozróżnianiu materiałów, nie tylko). Z drugiej strony jakoś trudno mi sobie wyobrazić, aby YouTube chciał pozbyć się dużych pieniędzy (przecież największy kanał na YT robi LP-ki) i popchnąć twórców video w objęcia konkurencji - chociażby Daily Motion, które już od jakiegoś czasu kradnie Twitchowi streamerów. Choć YouTube wciąż mocno stoi grami, osoby strumieniujące grę w sieci częściej sięgają po Twitcha i tym podobne aplikacje, na YT co najwyżej wrzucając materiał z zakończonej sesji. Od niedawna swoją rozgrywkę mogą pokazywać posiadacze PS4 i Xboksa One - i robią to bardzo chętnie. W ciągu blisko miesiąca od premiery konsoli Sony, przycisku Share użyto 11 milionów razy i przeprowadzono ponad 800 tysięcy transmisji.

Co zrobią youtuberzy, gdy Google wprowadzi zapowiadane zmiany i zarabianie na pokazywaniu swojej rozgrywki stanie się niemożliwe? Wielu bardziej skupi się na produkcjach niezależnych, których twórcy często nie mają problemu z monetyzacją, bo chodzi im o promocję gry. Inni nie zmienią profilu działalności, bo i tak większy strumień pieniędzy płynie od nich bezpośrednio od wydawców za pokazanie gry, a nie jako procent od wyświetlanych na YT reklam. Ja po cichu liczę, że zmiana przyczyni się do podniesienia jakości filmów o grach na polskim YouTubie - zamiast godziny czy dwóch komentowania rozgrywki komuś będzie się chciało przysiąść przy materiale, pociąć go i dorzucić narrację w stylu AngryJoe. Słowem - poświęcić trochę więcej czasu i wyróżnić się z tłumu.

PS Tymczasem już dziś rozpoczęła się dziwna akcja na polskich kanałach YT - wielu znanych youtuberów otrzymało masę powiadomień o sporach związanych ze swoimi materiałami, wiele filmów zablokowano. Co dalej?

[Źródło: Cramgaming]

Marcin Kosman

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)