Od lat toczę wojnę z własnym organizmem i lenistwem o poprawę kondycji. Chodziłem regularnie na siłownie, próbowałem zmusić się do regularnych ćwiczeń w domu, ćwiczyłem z poleconym przez koleżankę trenerem z internetu, który trochę mnie peszył swoim entuzjazmem i rozciągniętą podkoszulką bez rękawów. W pewnym momencie zawsze jednak porzucałem reżim i powracałem do stanu, w którym podbiegnięcie do autobusu wywołuje zadyszkę.
I po godzinie spędzonej z Your Shape i Kinectem wierzę, że tym razem może być inaczej.
Większość gier wykorzystujących kontrolery ruchowe polega, bez niespodzianki, na ruchu. Biegam w miejscu, podskakuje, macham rękami bijąc niewidzialnego przeciwnika. Wszystko to jest oczywiście bardzo zabawne i na pewno w jakiś sposób poprawiam swoja kondycję w grając w Wii (lub Kinect) Sports czy Sports Champions na Move, ale nie są to aż tak pasjonujące gry, abym miał je odpalać codziennie na półgodziny. Potrzeba czegoś więcej: programu treningowego.
Bez iluzji Przed Your Shape miałem okazję sprawdzać EA Sports Active na Wii, a także podpinaną do peceta matę z ćwiczeniami. Nie wiem jak będzie ze strzelankami czy bardziej złożonymi grami na Kinecta, ale w kategorii fitness Microsoft pokazuje, że jego urządzenie, to jest właśnie to: nie trzeba przejmować się kablami, bateriami i kontrolerami, trzeba po prostu ćwiczyć.
Różnica pomiędzy Your Shape a programem treningowym na inną platformę jest mniej więcej taka jak pomiędzy Dance Central a Singstar Dance. Ten drugi zawiera z graczem umowę: dobrze wiesz, że wystarczy ruszać tylko ręka, ale ruszaj całym ciałem, bo tak jest zabawniej. Pierwszy zaś po prostu sprawdza, jak zachowuje się całe ciało. W przypadku imprezowej gry tanecznej nie jest to problemem, liczy się dobra zabawa, jeżeli chodzi zaś o ćwiczenia, to dobrze, aby ktoś mi od czasu do czasu powiedział, czy moje skłony są odpowiednio pogłębione. I Your Shape mi to mówi i mogę łatwo zobaczyć, co robię źle.
Miałem niecałą godzinę aby przejrzeć ofertę ćwiczeń zawartych w programie i muszę przyznać, że jest z czego wybierać. Your Shape oferuje różne zestawy, podsuwa cele (szczęśliwie mogłem zaznaczyć, że chcę przybrać na masie mięśniowej, a nie schudnąć), dzięki czemu każdy może znaleźć coś dla siebie i ćwiczyć to, na czym najbardziej mu zależy.
Dla osób, którym tak jak ja nie chce się odpalać gier w rodzaju The Fight: Lights Out, przygotowano minigry sportowe, które polegają na tym samym, to jest okładaniu powietrza pięściami, ale traktują to jak ćwiczenie, a nie bójkę w mrocznej uliczce. Dla marud narzekających, że gimnastyka jest dla dziewczyn - spokojnie, można sobie ustawić płeć trenera, a na ekranie i tak widać żelkowatą sylwetkę gracza, więc nie ma mowy o wcielaniu się w jakąś losową sportsmenkę.
Chce więcej! Choć Your Shape sprawia bardzo dobre wrażenie, to o jego wartości będzie można cokolwiek powiedzieć dopiero po dłuższym, codziennym używaniu. Wtedy się też okaże, czy skutecznie zachęca do utrzymywania reżimu ćwiczeń. Wydaje mi się, że jak najbardziej, przede wszystkim ze względu na wynikającą z Kinecta przystępność: jeśli tylko dysponujemy odpowiednio dużym pomieszczeniem, nie potrzebujemy żadnego innego sprzętu, poza ciężarkami do niektórych ćwiczeń.
Niestety realia pracy recenzenta są takie, że po krótkim teście Kinect pojechał dalej, zostawiając mnie z zakwasami w nogach i łzami w oczach. Czy 800 złotych za urządzenie Microsoftu z Your Shape, to suma jaką warto zaryzykować za poprawę kondycji? O ile wcześniej testowane towarzyskie gierki mnie nie przekonały do zakupu, tak tutaj widzę szansę, aby Kinect nie kurzył się pod telewizorem od imprezy do imprezy.
Konrad Hildebrand