Yakuza 4 - recenzja

Europa nie ma szczęście do gangsterskiej serii od firmy SEGA. Kiedy Japończycy już dawno zapominają, że grali w kolejną odsłonę mafijnej przygody, my wciąż nie możemy cieszyć się wydaną na Starym Kontynencie wersją. Czy Yakuza 4 jest grą, na którą warto było czekać okrągły rok?

marcindmjqtx

21.03.2011 | aktual.: 30.12.2015 14:05

Mafijna historia to najważniejszy element gry i nie zawiedzie się ten, kto szuka wrażeń oraz klimatu gangsterki rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni. W grze przyjdzie nam ponownie wcielić się w Kazumę Kiryu, jednak nie będzie to jedyny bohater, którego losami pokierujemy. W Yakuza 4 zastosowano ciekawy patent, polegający na wprowadzeniu czterech głównych bohaterów, których losy krzyżują się. Oprócz protagonisty z poprzednich odsłon gry, wcielimy się w Shuna Akiyamę - byłego bezdomnego, który dzięki zrządzeniu losu stał się właścicielem biura pożyczkowego Sky Finance. Jegomość ma specyficzny sposób pracy, pożycza pieniądze pod dziwnymi i niecodziennymi warunkami. Taiga Saejima to zmęczony życiem facet, który odsiaduje wyrok w okinawskim więzieniu. Zamordował swego czasu osiemnastu członków przeciwnego gangu. W jego skórze będziemy musieli uciec i powrócić do Tokio. Masayoshi Tanimura jest natomiast młodym policjantem, który nie stroni od łapówek i hazardu. Różnorodność bohaterów gwarantuje brak nudy, choć z drugiej strony czasem przykro opuszczać skórę postaci, z którą zdążyliśmy się właśnie zżyć.

Prawo pięści Starcia uliczne, w których liczy się siła pięści i kopnięć, będziecie spotykać na praktycznie każdym kroku. Staniecie do walki ze zwykłymi oprychami, jak również z silniejszymi typami, którzy bez problemu rzucą Wami o ziemię i obiją wirtualną twarz. Warto zaliczyć samouczek, by wiedzieć, w jaki sposób radzić sobie podczas niekoniecznie przyjemnych spotkań, w których koleżeńska rozmowa nie ma nawet przez chwilę miejsca. Walki są efektowne i na tyle urozmaicone, że nie powinny się szybko znudzić. Będziemy brać również udział w pościgach, zarówno jako goniący, jak i ścigany. Prezentują się one nieźle, są odpowiednio dynamiczne, jednak co jakiś czas zablokujecie się na wyświetlanym obiekcie, co w tak dużej produkcji zdarzać się nie powinno. Kilkakrotnie musiałem w trakcie pierwszej ucieczki bonusowo walczyć z policjantem, ponieważ dziwnym sposobem moja postać nie mieściła się w zakręt i blokowała na niewidzialnej przeszkodzie.

Dla każdego coś miłego Poważna rozgrywka w fabularnym wątku to nie jedyne, co przygotowali dla nas twórcy. Różnorodność bohaterów umożliwiła wplecenie minigier, które świetnie urozmaicają zabawę. Taki na przykład Akiyama może wytrenować zwykłą dziewczynę, by ta stała się najlepszą hostessą w mieście. Saejima szkoli zawodników MMA, dobranie jak najlepszego treningu i walka na arenie stanie się dla nas chlebem powszednim. Tanimura stawia natomiast czoła przestępczości, a przez noszoną w uchu słuchawkę otrzymuje wiadomości dotyczące popełnianych wykroczeń. Jest też trochę mniej poważnych zabaw, jak na przykład gra w tenisa stołowego czy łowienie ryb w porcie. Relaks macie przy nich murowany.

Misje poboczne wydłużą czas zabawy, choć jest ich zdecydowanie mniej, niż w części trzeciej. 60 zadań rozdzielono między czterech bohaterów - nic się jednak nie stanie, jeśli pominiecie ten element gry. Wielka szkoda, że nie zaoferowano możliwości zwiedzania nowego miasta, pozostaje nam więc Kamuro-cho. Z drugiej strony jeśli wydaje Wam się, że znacie je doskonale, to Yakuza 4 może zweryfikować tę wiedzę. Wprowadzono podziemne parkingi, sklepy, kanały i dachy, przez co oddano w ręce graczy jeszcze więcej miejscówek.

Całkiem niebrzydko Yakuza 4 wygląda dobrze, choć do światowej czołówki ostatnich lat jej daleko. Z jednej strony nie ma się czemu dziwić - to gra japońskiej ekipy, a te, jak wiemy, na ogół nie potrafią okiełznać sprzętów generacji HD. Z drugiej natomiast nie o grafika jest tu najważniejsza, a na to, co przygotowało CS1 Team da się patrzeć bez konieczności przymykania oka. Nie spodziewajcie się jednak cudów, wizualne różnice względem części trzeciej nie są znaczące, a pojawiające się tu i ówdzie „ząbki” czy drobne problemy z teksturami świadczą o tym, że nie wszystkie elementy zostały perfekcyjnie dopracowane. Muszę za to pochwalić oprawę dźwiękową. Zachowano oryginalne, japońskie głosy, przez co nie zabito specyficznego klimatu. Literki w zupełności wystarczą, by zrozumieć fabułę, a dzięki naprawdę niezłej grze aktorów, fani szeroko pojętej japońszczyzny będą w siódmym niebie.

A jak wygląda Yakuza 4 z perspektywy osoby, która mieszka w Japonii i niejako styka się z niektórymi sprawami poruszanymi w grze na co dzień? Przeczytajcie, co na temat gry ma do powiedzenia Damian Domagała.

Okiem mieszkańca Kraju Kwitnącej Wiśni Na uwagę zasługuje wysoki realizm Yakuzy 4. Przy całym szumie, jaki robiło się wokół Heavy Rain jako gry innowacyjnej, która stawia na zwyczajne problemy i dorosłość historii, mam wrażenie, że Yakuza 4 jest momentami nawet bardziej "zwyczajna" niż opowieść o Ethanie. Miasto będące tłem wydarzeń jest najbardziej realnym tworem w grach, jaki przyszło mi eksplorować od dłuższego czasu. Pasuje tutaj wszystko - hostess bary, czarne taksówki, sklepy spożywcze z ludźmi czytającymi w nich gazety, masa rowerów na parkingach, nawet podsłuchane teksty przechodzących ludzi - wszystko to naprawdę możecie znaleźć w dzielnicach klubowych dużych miast Japonii. Kamuro-cho jest wirtualnym skansenem - jeśli choć trochę chcecie poczuć się tak, jakbyście żyli w dzielnicy Shibuya (Tokio), czy też Shinsaibashi (Osaka), polecam zwolnić z głównym wątkiem fabularnym i porozglądać się dookoła siebie.

Jeśli zaś o samą historię chodzi, relacje wewnątrz Yakuzy są oddane z równie pieczołowitą dokładnością (potwierdził to mój znajomy Kazuki, który wprawdzie nie jest z Yakuzy, jednak dość blisko z nią współpracuje) - hierarchia i sposób odnoszenia się do ludzi w tym cywilnym wojsku w zasadzie nie różni się też od tej stosowanej w japońskich korporacjach (oczywiście z pominięciem odcinania palców etc.). Smaczki, jakie zostały oddane w przerywnikach, aż proszą się o dłuższą analizę. Nawet ze swoimi archaicznymi zastosowaniami, Yakuza 4 jest grą, którą mogę spokojnie polecić i zgodzić się w całości z oceną Pawła. Mam tylko jedną uwagę - jeśli zdecydujecie się zagrać w Yakuzę, powstrzymajcie się od oglądania intro - u osób z dobrą pamięcią może ono zdradzić niektóre elementy fabularne.

Werdykt Yakuza 4 to pozycja specyficzna i podobnie jak poprzednie części, nie jest grą dla wszystkich. W teorii to dobra zabawa dla każdego fana serii Grand Theft Auto czy Mafia, jednak japoński klimat i sposób tworzenia gier czuć z niej tak mocno, że przeciętny Europejczyk może nie dać się porwać. Jeśli jednak złapiecie bakcyla, to czeka Was około 18 godzin wątku głównego i dodatkowe 20 godzin misji pobocznych. Solidna pozycja, która nie ustrzegła się niestety błędów i nie pokazuje mocy drzemiącej w PS3. To kolejny dowód na powszechną tezę, jakoby japońscy twórcy gier nie potrafili poradzić sobie z układami graficznymi sprzętów bieżącej generacji. Jedno jest jednak pewne - Yakuza 4 wciąga, musicie jej tylko na to pozwolić. Wtedy nie zdziwcie się, jeśli odłożycie pada dopiero późną nocą albo bladym świtem. Solidna przygoda, warta swojej ceny i czasu, jaki każe nad sobą spędzić.

Paweł Winiarski

Na uwagę zasługuje wysoki realizm Yakuzy 4. Przy całym szumie, jaki robiło się wokół Heavy Rain jako gry innowacyjnej, która stawia na zwyczajne problemy i dorosłość historii mam wrażenie, że Yakuza 4 jest momentami nawet bardziej "zwyczajna" niż opowieść o Ethanie. Miasto, które jest tłem wydarzeń jest najbardziej realnym tworem w grach, jaki przyszło mi eksplorować od dłuższego czasu. Pasuje tutaj wszystko - hostess bary, czarne taksówki, sklepy spożywcze z ludźmi czytającymi w nich gazetami, masa rowerów na parkingach, nawet podsłuchane teksty przechodzących ludzi - wszystko to naprawdę możecie znaleźć w dzielnicach klubowych dużych miast Japonii. Kamuro-cho jest wirtualnym skansenem - jeśli chcecie poczuć się choć trochę, jakbyście żyli w dzielnicy Shibuya (Tokio), czy też Shinsaibashi (Osaka), polecam zwolnić z głównym wątkiem fabularnym i porozglądać się dookoła siebie. Jeśli zaś o samą historię chodzi, relacje wewnątrz Yakuzy są oddane z równie pieczołowitą dokładnością (potwierdził to mój znajomy Kazuki, który wprawdzie nie jest z Yakuzy, jednak dość blisko z nią współpracuje)- hierarchia i sposób odnoszenia się do ludzi w tym cywilnym wojsku w zasadzie nie różni się też od tej stosowanej w japońskich korporacjach (oczywiście z pominięciem odcinania palców etc.). Smaczki, jakie zostały oddane w cut-scenkach aż proszą się o dłuższą analizę. Nawet ze swoimi archaicznymi zastosowaniami, Yakuza 4 jest grą, którą mogę spokojnie polecić i zgodzić się w całości z oceną Pawła. Mam tylko jedną uwagę - jeśli zdecydujecie się zagrać w Yakuzę, powstrzymajcie się od oglądania intro - u osób z dobrą pamięcią może ono zdradzić niektóre elementy fabularne. 

Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzjeps3sega
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.