Xbox One jako platforma dla hardkorowej gry w zarządzanie miastem? Sądny dzień nadchodzi
W Cities: Skylines zagramy na konsoli równo za 3 tygodnie.
Powiedzieć, że Paradox się nie śpieszył, to nie powiedzieć nic. Wszak konsolowy port gry, która swego czasu przyćmiła nawet markę Sim City, zapowiedziano jeszcze w 2015 roku. Kilka miesięcy po pecetowej premierze, która - jak się później okazało - była się strzałem w dziesiątkę. Paradox ma już na koncie ponad 2,5 miliona sprzedanych sztuk. Pytanie ile przybędzie ich dzięki premierze na konsolach nie jest może najważniejsze na świecie, ale niewątpliwie intryguje. Przynajmniej mnie. I mam świadomość, że mogę być jedyną osobą na świecie, która uważa, że brak gier strategicznych na konsolach to efekt lenistwa developerów, a nie rzeczywistych ograniczeń.
Ale Cities na konsoli nawet ja się nie spodziewałem. Bo kto grał na pececie, ten pewnie drapał się po głowie widząc takie ambicje wydawców. Jak podporządkować te dziesiątki okienek do sterowania padem? Jak pomieścić na ekranie wszystkie potrzebne graczowi informacje, mając świadomość, że mało kto siedzi z twarzą wlepioną w ekran, więc rozmiar tekstu trzeba będzie zwiększyć. W ruchu wygląda to tak:
Cities: Skylines on Xbox One gameplay — Building a city has never been more fun
Nie dziwię się, że port nie był ekspresowy, a Paradox wolał zlecić go firmie Tantalus, która w ostatnim czasie przeniosła Zombi U na PS4, Xboksa One i PC, a teraz pracuje nad switchowymi portami Sonic Mania i Rime. Po drodze przestano mówić już o Cities na PS4. Najnowszy komunikat wspomina tylko o wersji na Xboksa One. I będzie pewnie jednym z ostatnich, bo zagramy już 21 kwietnia.
Platformie na pewno nie optymalnej do tego typu zabawy, ale może mogącej sprostać wyzwaniu, by zadowolić kogoś, kto całe dnie spędza przy komputerowym biurku i na myśl o kolejnych klikach mychy dostaje gorączki. Jeśli udałoby się z sukcesem przenieść na konsolę taką grę, Tantalus mógłby dostać kilka ciekawych projektów do rozważenia.
Cities Skylines z jednym dodatkiem będzie kosztować 170 zł bez jednego grosza.
Maciej Kowalik