XBLA w skrócie - Ghostbusters: Sanctum of Slime
Idea Pogromców Duchów jako dwugałkowej strzelaniny od początku wydawała mi się podejrzana. Niby (wykupione przez Behaviour) Wanako zrobiło naprawdę udane dwie części Assault Heroes, ale redukowanie kolejnych przygód duchołapów do smażenia miotaczem protonów wszystkiego w zasięgu wzroku budziło mój wewnętrzny sprzeciw. Intuicja nie zawiodła.
11.04.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Miłe złego... Gdy po odpaleniu gry przywitał mnie naprawdę ładnie narysowany, klimatyczny komiks, w którym pojawiają się też oryginalni Pogromcy (choć tylko na chwilę), przez chwilę wydawało mi się, że po raz kolejny wyolbrzymiałem problem. Niestety to, co najważniejsze - rozgrywka - jest w Sanctum of Slime dużym rozczarowaniem.
Każda misja składa się z serii mniejszych lub większych pomieszczeń, które musimy oczyścić z pojawiających się znikąd kilku rodzajów duchów, by w końcu dostać się do bossa i zapakować go do pułapki. Trzeba dodać, że kolejne poziomy są całkiem zróżnicowane i przyjemne dla oczu, choć destrukcja elementów otoczenia mogłaby być bardziej widowiskowa. Niestety, choć plansze są ładne, to ich liczba wystarczyła tylko na połowę gry, później czeka nas powtórka już wcześniej odwiedzonych miejsc.
Autorzy wyszli z założenia, że samo kręcenie się w kółko z włączonym miotaczem protonów mogłoby się nam znudzić, więc wrzucili do dodatkowe dwa tryby pracy urządzenia. Jeden z nich strzela szerokim, żółtym promieniem, niczym przygotowany specjalnie na duchy shotgun, a drugi wypluwa niebieskie pociski. Kolory są tu wbrew pozorom dość ważne ponieważ każda broń radzi sobie dużo lepiej z przeciwnikami w odpowiadającym jej ubarwieniu.
Gdy gra się samemu ciągłe przełączanie się jest trochę denerwujące, ale gdy czteroosobowy oddział nowicjuszy składa się w całości z żywych graczy, może się łatwo dogadać, kto odpowiada za jaki kolor duchów. Skuteczna ich eliminacja skutkuje zwiększaniem się mnożnika punktów, który jednak nie przekłada się ani na bardziej widowiskową akcję ani na specjalne bonusy. A szkoda, bo bez tego gra szybko staje się nużąca . Nawet sekcje, w których nasza ekipa przesiada się do pojazdu nie wystarczają do przezwyciężenia monotonii i trzeba mnóstwo samozaparcia, by dalej przeć naprzód. Zwłaszcza, że niektóre momenty poziomem trudności przypominają mało wymyślne tortury.
Werdykt Nawet jeśli jesteście fanami podobnych gier, a wasi znajomi są na tyle zaprawieni w bojach, by nie odkładać pada przy pierwszym ziewnięciu, lepiej dać sobie na razie spokój z Sanctum of Slime. Charakterystycznego dla Pogromców Duchów poczucia humoru jest tu jak na lekarstwo. Stanowczo za dużo jest natomiast niczym nie urozmaicanego i mało efektownego strzelania do wszystkiego co popadnie. Poziom gier z cyfrowej dystrybucji znacząco się ostatnio podniósł, co sprawia, że przeciętność Sanctum of Slime jeszcze mocniej bije po oczach.
Gra kosztuje 800 MSP/36zł w zależności od platformy.
Maciej Kowalik