X-COM - starcie nowicjusza z legendą

X‑COM - starcie nowicjusza z legendą

X-COM - starcie nowicjusza z legendą
marcindmjqtx
14.01.2012 20:00, aktualizacja: 15.01.2016 15:43

W ostatnim tygodniu branżą wstrząsnęła wieść - nowy XCOM, ten prawdziwy, strategiczny X-COM, nadchodzi. W całej sieci, także i u nas, w nagłówkach i newsach przewijały się takie słowa jak legenda, kultowa produkcja, majstersztyk. Ja nigdy w XCOM-a nie grałem, więc te wszystkie doniesienia mnie zaintrygowały na tyle, żeby odpalić pierwszą część gry z 1993 roku.

Mimo że początki mojego grania wiążą się z komputerem z systemem DOS (swego czasu ograłem choćby Wolfensteina), to jakoś nigdy nie zetknąłem się z dyskietką z X-COM-em. Także później jakoś drogi moje i serii się rozchodziły - grałem w Jagged Alliance 2, Cywilizację 2, ale kolejne odsłony X-COM? Gdzie tam! Dopiero po latach zacząłem dowiadywać się i doceniać znaczenie tej serii. Mimo to podczas każdej dyskusji o klasykach naszej branży czułem się wyobcowany, kiedy poruszano temat X-COM-a. Kiedy więc naczelny powiedział, że warto byłoby sprawdzić, czy legenda z 1993 roku nadal jest grywalna i czy może przyciągnąć do siebie zupełnie nowych graczy, to się chętnie do tego zadania zgłosiłem. Akurat podczas zapowiedzi gry Firaxis przeceniono pierwsze odsłony serii na Steamie. Kupiłem je więc i odpaliłem X-COM: UFO Defense (nota techniczna: gra bezproblemowo działa na Windows 7 64-bit).

Niedawno, niedawno temu... Parę informacji dla osób, które z X-COM-em są nieobeznane w takim samym stopniu jak ja byłem jeszcze kilka dni temu - akcja gry dzieje się w niedalekiej przeszłości (w końcu rok 1999 już minął, prawda?), kiedy to państwa świata zdecydowały się powołać do życia organizację zajmującą się wzmożoną aktywnością obcych. Nazwano ją Extraterrestrial Combat Unit (X-COM), a my zarządzamy bazą tej organizacji. Rozgrywka odbywa się na dwóch poziomach: globalnym, w czasie rzeczywistym, i lokalnym, w turach.

Na poziomie globalnym zarządzamy swoją bazą i reagujemy na wydarzenia zachodzące w świecie zewnętrznym. W naszym ściśle tajnym ośrodku możemy zlecić badania nad nowymi technologami, przejrzeć wyniki i wyposażenie naszych żołnierzy czy przygotować sprzęt do akcji. Utrzymanie i rozbudowa bazy sporo kosztuje, więc cały czas musimy mieć oko na nasze wyniki finansowe. Całe szczęście, że polowanie na obcych to całkiem niezły biznes. Konieczność zapłacenia rachunków sprawia, że gdy tylko dostajemy informację o zbliżającym się spodku nie możemy tracić czasu - powinniśmy od razu poderwać myśliwiec i transporter do lotu. Najpierw samolot bojowy musi spacyfikować niezidentyfikowany obiekt latający - przy odrobinie szczęścia szybko uda się zmusić obcych do awaryjnego lądowania. Wtedy zaś do akcji wkraczają X-COM-owcy. I dopiero teraz zaczyna się zabawa...

Obcy oszukują! Już na samym początku starcia przeżyłem szok. Zaraz po wyładowaniu swoich 8 komandosów z transportera i kliknięciu na koniec rundy odkryłem, że obcy strzelają do mnie, chociaż nie miałem ich w polu widzenia! To mną wzburzyło z kilku powodów. Po pierwsze, od wielu, wielu lat w większości gier nie daje się takiej przewagi komputerowi na samym początku rozgrywki. Po drugie, zmusiło mnie to do natychmiastowego działania, nie było mowy o spokojnym rozgryzaniu interfejsu i eksplorowania terenu. Po trzecie, te ataki były bolesne, ponieważ moi żołnierze padali od jednego celnego strzału. Fakt faktem, że ta zasada dotyczyła także pozaziemskiego wroga, ale jednak...

Brutalne zderzenie z rzeczywistością dawnych gier sprawiło, że pierwsze starcie z obcymi skończyło się prawdziwą katastrofą. Już w pierwszych turach straciłem kilku żołnierzy. Rozproszonych ocalałych zebrałem i podzieliłem na dwie ekipy - jedną wysłałem do pobliskiej stodoły, drugą w pole z uprawami zboża. Zbożowcom udało wykryć się zielonego i go zastrzelić. Kosztem tego małego zwycięstwa była jednak strata całej ekipy. X-COM posiada prymitywny system destrukcji otoczenia, a uprawy i drewniane płoty nie są zbyt wytrzymałe na ogień laserów.

Niestety, jak się okazuje rzeź sojuszników nie wpływa dobrze na morale żołnierzy. W efekcie z pozostałej grupki przy stodole została mi tylko jedna osoba - pozostałe wpadły w panikę lub oszalały i zaczęła strzelać na oślep. W tych warunkach nie miałem szans i biernie patrzyłem, jak zastępy E.T. podchodzą i zarzynają moich przerażonych podwładnych.

Zrestartowałem grę i zacząłem od nowa. Nauczyłem się grać ostrożniej. Wyczytałem na wiki poświęconej X-COM, że skuteczną taktyką jest "zwiad-snajper", czyli wysyłanie jednego żołnierza do przodu, podczas gdy za plecami czai się dobry strzelec gotowy do zastrzelenia odkrytych przeciwników. Przekonałem się także, że czasami lepiej poczekać na przeciwnika niż do niego iść - wystarczy zostawić swoim dostatecznie dużo punktów ruchu, żeby ci zastrzelili każdego obcego, który pojawi się w ich zasięgu wzroku. Niestety, te wszystkie mądrości nie zawsze przynosiły spodziewany efekt. Terroryzm w miastach nadal jest dla mnie ogromnym problemem. Szczególnie, jeśli jakiś półgłówek upuści jedną z głowic do rakiet i spowoduje zamieszanie w całym zespole...

Zarażony

Nie zamierzam grać dłużej w X-COM-a. Chociaż tytuł podczas niedługiej rozgrywki nieraz zaskoczył mnie intuicyjnością i przemyśleniem niektórych rozwiązań, to jednak przez prawie 20 lat trochę archaizmów zdążyło się nazbierać. A jak zapewne wiecie z własnego doświadczenia, to tolerancja dla nich jest zupełnie inna w przypadku grania w tytuły, które ciepło się wspomina, i w tytuły, które są po prostu stare.

Coś jednak z tego grania wyniosłem - zostałem zarażony samą ideą stojącą za X-COM-em. Pomysłem kierowania bazą i robienia wypadów na statki obcych. Skomplikowaniem rozgrywki, które ma ogromny potencjał. Złożonością mechanizmów, których w dzisiejszych gracz często nie ma - jak panika i inne niespodziewane zachowania własnych podwładnych. Dlatego czekam na nowego X-COM-a i Xenonauts. Na ten drugi tytuł zresztą chyba trochę bardziej niż grę Firaxis. Xenonauts ma być bowiem wiernym odtworzeniem tytułu z 1993 roku, z ładniejszą grafiką, lepszym interfejsem i wieloma innymi rozwiązaniami, które tak skutecznie przeszkadzały mi podczas obcowania z oryginałem. A więc tak, sądzę, że idea stojąca za X-COM nadal jest atrakcyjna, także dla nowych graczy.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)