Wyniki konkursu Uniwersum Metro 2035
"Czerwony wariant" trafia do...
29.10.2018 | aktual.: 30.10.2018 09:36
To jeden z fajniejszych konkursów, jakie dane mi było przeprowadzać na Polygamii. Zaskoczyła nas nie tylko liczba odpowiedzi, ale też styl, w jakim zostały one napisane. Niektóre śmieszne, inne poważne, część złośliwa (ale w taki bardzo fajny sposób). Po raz kolejny pokazaliście, że warto robić z Wami coś więcej niż rozdawanie kodów za komentarz.
Dla przypomnienia, aby wziąć udział w konkursie trzeba było udzielić odpowiedzi (i ją uzasadnić) na wydawałoby się proste pytanie:
Okazało się, że wcale takie proste nie jest, a trafili się tacy, według których nie poradzilibyśmy sobie z tym zadaniem. A oto lista zwycięzców wraz z ich pracami. Teksty opublikowaliśmy w oryginałach, nie ingerując w nie zbytnio. Chyba, że komuś zjadło polskie znaki (dzięki, Soulsonist) albo przytrafiła się literówka.
Niestety przy pisaniu regulaminu konkursu zapomniałem o punkcie, w którym zwycięzcy zgadzają się na publikację swoich prac, zatem nie wszystkie możecie tu przeczytać. Uzupełnię je jak tylko otrzymam zgody pozostałych trzech osób.
Patryk Rakus
Czy redakcja Poly przetrwałaby apokalipsę? Ciężkie pytanie. Dużo zależałoby od samej apokalipsy. Taki Adam dajmy na to, nie miałby większych problemów ze stadem zombie, ale w przypadku apokalipsy atomowej ciężko by mu było na tych króciutkich polowych łóżkach, które stawiają w schronach. Nie mówiąc już o ilości racji żywnościowych jakie pewnie pochłania. Za to na pewno nie nudziłby się, bo nawet w schronie można grać w Mario, karty czy inne party. Niezależnie od rodzaju apokalipsy największe szanse przeżycia miałby chyba jednak redaktor Stodolny. Patrząc na ilość symulatorów i strategii jakie ogrywa, na pewno przez jego dysk przewinęły się jakiś "Nuclear Survivor 2015" czy inny "Chemical Warfare Manager Pro". A jeśli nie? No cóż, zawsze zostaje modlitwa do Imperatora.
Wiktor Dąbrowski
Oczywiście, że przetrwalibyście. Jako gracze macie mnóstwo prowiantu w postaci niedojedzonych pizz czy zimnych kaw zapomnianych w gorączce deadline'u. Nie można też zapomnieć o składowisku setek arcyprzydatnych akcesoriów przetrwania z edycji kolekcjonerskich gier, takich jak latarki czy zestawy pierwszej pomocy. W dodatku jesteście przystosowani do życia bez światła słonecznego. Nie mówiąc o wszystkich umiejętnościach nabytych w grach survivalovych, takich jak Minecraft.
Erwin Borkowski
Przyjrzyjmy się całościowo na ten problem. Zobaczmy - 4 mężczyzn i 1 kobieta. Jasnym jest, że będziecie musieli na nią uważać, z wiadomych względów. Już ten stosunek daje jakieś pozytywy, gorzej byłoby, gdyby był odwrotny. Jedną kobietę jeszcze da się przeżyć, ważne żeby nie miała preferencji do stresowania każdej możliwej sytuacji, bo to zniszczy cały wasz zapał. Przyjmuję do modelu, że nie ma. Interesuje się ksenobiologią, może w ramach inspiracji byłaby mózgiem działań grupy.
W 4 mężczyzn, choć nie widzę waszych muskularnych sylwetek, dalibyście radę pomniejszym zmutowanym kreaturom. Jednemu z was zapala się światło w temacie survival horrors, toteż jakieś pojęcie o nadchodzącym świecie mielibyście w zasobach. Drugi radzi sobie z dryfowaniem, więc w razie zapotrzebowania - tratwę można odznaczyć. Trzeci trzyma rękę na pulsie - zadbałby o świadomość czy wszyscy żyją: Kto żyje ręka w górę ! Czwarty żegluje to idzie w paczce z tratwą.
Polygamia, myślę, że jako tako poradzilibyście sobie z apokalipsą. Chyba, że padnie żeńska cząstka redakcji, wtedy zguba ludzkości.
Marek Niestrawski
Wkrótce po tym jak na stronach internetowych i w serwisach informacyjnych pojawiły się niepokojące informację, by chwilę potem zniknąć, odcinając całkowicie ludzi od jakichkolwiek wiadomości, skazując tym samym społeczeństwo na podjęcie samodzielnych, często desperackich działań, w tym nowym wymiarze świata jaki skrył się pod rysującym się czerwoną łuną wybuchów niebie, redaktor naczelny Polygamii, po raz ostatni spojrzał przez okno swojego biura na panujący zewsząd chaos na zazwyczaj spokojnej ulicy Ursynowskiej. On jak nikt inny zdawał sobie sprawę do czego tak naprawdę doszło,lecz mimo to zachowywał zupełny spokój, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że posiadał wokół siebie ludzi najbardziej obeznanych w tematyce jeszcze nie tak dawno kojarzonym jedynie z filmami, grami komputerowymi, a przede wszystkim z literaturą postapokaliptyczną ze słynnym "Metrem 2033" Dmitrija Głuchowskiego na czele. Po upewnieniu się, że budynek w swej nadziemnej części jest zupełnie pusty, udał się do jego niedostępnej zazwyczaj dla człowieka z poza branży części piwnicznej, gdzie czekali już na niego niemal wszyscy pracownicy redakcji, wraz ze swoimi rodzinami, by wkrótce mógł podjąć się najważniejszego w swoim życiu zadania. - umożliwienia przetrwania swojej polygamicznej społeczności w nowym poatomowym świecie...
Natalia Chrobok
Jasne, że Redakcja Polygamii przetrwałaby Apokalipsę! Choć mogłoby być ciężko, osoby tworzące tak oryginalne miejsce nie poddałyby się bez krwawej, ostrej walki. Wiem, że cała drużyna współpracując ze sobą ściśle, stworzyłaby wspaniałą broń z książek, którymi waliłaby z całej siły Zombie po ich odrażająco gnijących głowach! Laptopy, z którymi redaktorzy na codzień pracują stanowiłyby świetną zbroję. Laptopowy hełm, laptopowa ochrona brzucha. Wszystko się da, a apokaliptyczne stwory są przecież zielone w technologii! Gdyby zobaczyły tak dziwny przyrząd minęłaby wystarczająco długa chwila podczas której redakcja w stu procentach mogłaby wykorzystać swój waleczny potencjał. I gdy już niektórzy opadaliby z sił, na białym koniu wjechałyby odważne, zaskakujące premiery, które Polygamia przybliża tak sukcesywnie swoim czytelnikom! To one zaszokowałyby Apokalipsę, która - no cóż - musiałaby przyznać się do swej porażki.
Dariusz Piotrowski
Dariusz napisał całe opowiadanie o naszych perypetiach i jest tak dobre, że opublikujemy je w osobnym wpisie. Tymczasem musicie zadowolić się fragmentami.
Mimo to Bartosz przysiągłby, że widział Adama, jak przynajmniej dwa razy próbował wsadzić kawałki papieru z recenzją do redakcyjnej konsoli, po czym zasiadał przed nią wygodnie i, no, grał chyba. Na pewno myślał że tak robi, skoro po 20 minutach zaczął narzekać, że „znowu mu wybugowało save'a, jak w ogóle można wydać takiego bubla bez testowania, za co ja płacę do cholery, wyrzucę to dziadostwo w trzy diabły i się skończy”.
„Lepiej jednak nie podnosić tego tematu”, poprawił się w duchu Bartosz. Dominik próbował. Od tego czasu zamknął się w pokoju ksero i powtarzał, że wyjdzie dopiero, gdy odzyska zdolność widzenia w trójwymiarze i liczenia powyżej pięciu. I tak już siedział, czwarty miesiąc.
Grzegorz Bryszewski
Jestem przekonany, że redakcja ZDECYDOWANIE przetrwa apokalipsę. Powody przedstawię w punktach:
Zaradność
W kraju gdzie czytają chyba już tylko pisarze (ale nie zawsze ze zrozumieniem!) możliwość utrzymywania się z pisania staje się niemal przywilejem i oznaką wybitnej zaradność. Ta sama cecha na pewno sprawi, że redakcja Polygamii przywita apokalipsę w przytulnym bunkrze, a nie na otwartej przestrzeni.
W kupię siła
Od jakiegoś czasu na portalu udziela się naukowiec, który tłumaczy działanie broni z gier według zasad nowoczesnej fizyki. Jak wiadomo-desperacja często rodzin geniuszy, wcale bym się nie zdziwił, gdyby ten utalentowany człowiek znalazł sposób na skuteczne kopanie apokalipsocoinów na redakcyjnych komputerach, albo stworzył wydajną plantację żywności. Ba! Walizkowy reaktor nuklearny też jest w jego zasięgu!
Wybitne umiejętności strzeleckie
Świetne osiągi w Call of Duty zobowiązują! Gdy na ulicach zrujnowanej Warszawy będą miały miejsce strzelaniny między obszarpanymi i wygłodniałymi redaktorami tygodnika "Polityka" (Agora, rzecz jasna, do bunkra zaprosi tylko zarząd) oraz dziennikarzami mojego ulubionego serwisu o grach, to wiem, kogo strzały będą celne i skuteczne!
Grając w Cywilizację możesz przeżyć jej upadek
Długie godziny spędzone nad "Cywilizacją" na pewno sprawiły, że redaktorzy cechują się ogromnymi umiejętnościami dyplomatycznymi.
Gdy więc na ruinach TVP powstanie groźne Ministerstwo Propagandy (a są głosy, że telewizja już działa według takich zasad), to właśnie tam znajdą zatrudnienie dawni dziennikarze serwisu Polygamia. Chętnie poczytam (jeśli gazety dotrą do mojego bunkra) ich teksty gloryfikujące Nowy Porządek!
Łukasz Bobrecki
Odpowiem na zadane pytanie prostym: nie sądzę.
Z całym szacunkiem, ale jesteście osobami, które grają w gierki, śledzą newsy w internecie i piszą teksty. Siedzący tryb pracy nie wróży szans na przeżycie w brutalnym świecie post-apokalipsy.
BS: Pozwolę sobie się nie zgodzić. Asia ćwiczy tai-chi, Adam biega i chodzi na siłownię, Dominik tak samo, a Krzysztof jest młody, więc ma siłę. Ja z kolei od trzech miesięcy mam w planach zapisać się na siłkę, a mówią, że liczą się już chęci!
Cóż z tego, że od grania w strzelaniny macie refleks niczym ninja, skoro podniesienie siekiery ze stołu wątłymi rekami może spowodować przypadkowe obcięcie palców, gdy ciężki sprzęt wysunie się z palców?
Cóż z tego, że potraficie rozwiązać najbardziej wymagające zagadki w grach przygodowych, a waszego intelektu pozazdrościć by mógł sam Sherlock Holmes, skoro wasz wzrok wyniszczony dwunastogodzinnym patrzeniem na świecące ekrany nie pozwala znaleźć czarnej sznurówki na białej podłodze, nie mówiąc o igle w stogu siana.
Cóż z tego, że zmysł strategiczny pozwala wam w jeden wieczór, bez zapisywania postępu ukończyć każdą kampanię w RTS, TBS oraz innych cośtam-S, skoro po apokalipsie nie będzie ani map, ani widoku z góry, tylko bezpośrednie starcia i potrzeba wydawania komend głosowych. Jak wiadomo, gdy dzieje się coś poza ekranem, a ryzyko oberwania jest spore, pojawia się strach, a ten wiąże gardło w supeł i nikt nie pozna waszych planów.
Jedyna szansa na wasze zbawienie, to łut szczęścia i objęcie stanowiska skarbnika. Doświadczenie z gier RPG z pewnością pozwoliłoby wam rozpoznawać magiczne przedmioty, odpowiednio wyceniać znaleziska śmiałków, a także, dla tych, którym za dobrze się powodzi stworzyć i sprzedawać loot-boksy. No bo jak to tak, że innym powodzi się lepiej, a nie nam? W sumie, to wy macie dużo kopii “Czerwonego wariantu”, a ja nie mam żadnej... Ile kapsli przygotować?
Krzysztof Szewczyk
Moim zdecydowaniem TAK. Redakcja Polygamii przetrwałaby apokalipsę, ale tylko z moją, własnego pomysłu bronią, którą niedawno opatentowałem ;) Jest to broń na apokalipsę Zombie - SiekieroKarabin. Już tłumaczę jego walory i unikalne cechy. Połączenie karabinu MP5, siekiery, dodatkowego magazynku, latarki, bagnetów i granatu w takiej sytuacji byłoby koniecznością. Otoczona redakcja Polygamiaa przez hordę wygłodniałych zombie, strzela z karabinu MP5, wymienia magazynek na dodatkowy po opróżnieniu podstawowego, następnie używa bagnetów jako broni białej do rozprawian ia się z zombie, a w przypadku otoczenia i sytuacji nie do opanowania używa granatu. Podobnie jak kamikaze z sobą w zaświaty zabiera resztę nieumartych!!! Nigdy niemożna się poddawać, więc nawet w tak beznadziejnej sytuacji trzeba pokazać, że ekipa redakcji jest w stanie poradzić sobie z zombie!!! One muszą zginać raz na zawsze, a pomóc może SiekieroKarabin, który oddam za przysłowiową złotówką ;) Dzięki mojemu SiekieroKarabinowi przeżyjecie nie jedną apokalipsę i będziecie dla Nas - graczy dalej tworzyć newsy, recenzje, konkursy i oczywiście - Rozchodniaczki :)
Soulsonist
Później mówiono ze nadeszli z północy… metrem warszawskim, które w owym czasie stanowiło istny labirynt, niczym gordyjski węzeł oplatający te zrujnowaną metropolię, całymi dwoma liniami… Szli niespiesznie, bowiem z racji katastrofy, która nawiedziła ten ziemski padół, wszystko co mieli zaplanowane przesunęli na po świętach, ale szli…
A przewodziła nimi kobieta – Joanna, co możne nie jest czymś wyjątkowym, choć przywództwo to było raczej wynikiem pewnych nieprzewidzianych zdarzeń niż grupowego consensus. Ot w wyniku poirytowania ciągłym nagabywaniem Bartosza o punktualnym przychodzeniu na poranną zbiórkę, zaradna Joanna po prostu postanowiła go zjeść, czym zagwarantowała sobie posłuch wśród męskiej garstki załogi, I pełny żołądek.
Szli zatem w czwórkę, Joanna, Dominik, Krzysztof i Adam, dochodząc do stacji metra Świętokrzyska, gdzie mieli spotkać się z pewnym magiem, który za niewielką oplatą obiecał przywrócić hasło do serwera Polygamii, które to hasło, strawiony już w połowie Bartosz, zapisał na kartce. Kartkę zaś powiesił na drzwiach swej lodówki, nie przewidziawszy ze żadna z tych rzeczy nie jest odporna na wybuch jądrowy… Cóź, może i był smaczny lecz mało rozumny jak widać – pomyślała Joanna.
W pochodzie ich również nie było niczego nadzwyczajnego, poobdzierani, w przypadkowych częściach garderoby, z tobołkami przewieszonymi przez ramię nie wyglądali niestety jak spodziewana trzecia cześć The Division, choć Krzysztof, najmłodszy z nich wszystkich, upierał się cały czas, iż faktycznie są w grze, a to co ich spotkało nie jest rzeczywiste. Niestety w swej młodej naiwności, lub w wyniku choroby popromiennej, zapamiętał się w tym stanie do tego stopnia, ze przechodząc przez podziemny pasaż, niegdyś goszczący chińskie sklepy z tekstyliami, rzucił się na stojącego w nim manekina twierdząc, że to strzyga, i spadł do rozpościerającej się tuż za manekinem wyrwy… Ale głęboko – stwierdzili zgodnie pozostali spoglądając w dół na ciało towarzysza nieruchomo spoczywające na odpryskach manekina…
Nie była to niestety ostatnia niespodziewana śmierć w tej polygamistycznej drużynie. Kolejny padł Adam, który uszczknąwszy trochę z Bartosza dla siebie dostał w trakcie marszu bolesnych torsji – najwidoczniej, stroniąc dotychczas od istnie polskiego kebaba z czosnkowym sosem, nie był w stanie strawić kolegi z zespołu…dosłownie. Udawszy się na stronę skonał niczym Elvis… gdyby tylko Elvis żył w postkapokaliptycznej Warszawie i chadzał do wychodka w pobliżu domów towarowych Centrum, pomiędzy bankomatem a wejściem do H&M… Podobno słychać było jedynie głośne PUFFFFF, choć równie dobrze mógł to być odgłos spadającej palmy na Alejach Jerozolimskich. Natomiast towarzyszący temu zapach powstrzymał Joanne i Dominika przed jakimikolwiek zapędami do weryfikowania stanu kolegi.
Zostało ich zatem dwoje. Dwie kobiety na szlaku linii metra, bo wyjaśnić trzeba, że Dominik od czasu wielkiego wybuchu identyfikował się jako kobieta. Po pewnym czasie sama identyfikacja tożsamościowa nie wystarczyła Dominikowi i jął się napromieniowywać wszystkim co wpadło mu w ręce a co mogło, w jego zamyśle, sprawić aby zaczął upodabniać się do modliszki… Tak, Dominik nie chciał być jedynie kobietą, nie chciał być nawet sama feministka, którą się samoistnie obwołał. Chciał być rodzajem żeńskim w najbardziej krwiożerczym wydaniu, zadając kłam tezom o wrażliwości kobiecej natury. Cóż... metamorfoza jednak nie chciała się zadziać, być może dlatego, że w podziemiach brak było napromieniowanych przedmiotów. Prawdopodobnie jednak bardziej z powodu tego, że Dominik jako feministka akurat nie był w stanie niczego zmienić, a już na pewno nie wyglądu. Trwał jednak w swym postanowieniu niestrudzenie smarując się, okładając i zażywając wszystko co wyglądało na skażone choć trochę. Niestety bez rezultatu. I kiedy byli nieopodal handlarza halsami, kiedy już mieli odzyskać to co w ich życiu było dotąd najcenniejsze, Dominik… potknął się w swych zbyt małych szpilkach o 10-centymetrowym korku, walcząc o utrzymanie równowagi drugim korkiem swoich szpilek zadarł o koniec swej sukienki i dziwacznie wykręcając obie nogi runął głową wprzód na resztki podziemnego słupa, na którym dyndały obok nieruchomego już ciała Dominika (nabitego na wystający z niego pręt) resztki wyborczych plakatów z roku 2018… Joanna ostrożnie obchodząc słup, z którego zwisał nieporadnie Dominik, po drugiej jego stronie zobaczyła uśmiechającą się z resztek plakatu twarz, o ironio, złowrogiego Kaczi’afiego.
Zdeterminowana jednak aby odzyskać hasła, ruszyła dalej… ale to już w następnym odcinku…
Zwycięzcom gratulujemy, dostaliście już maile z prośbą o dane do wysyłki (książki wyślemy najpóźniej w przyszły poniedziałek, choć zależy to w dużej mierze od tego, jak szybko uporacie się z odpisaniem na maile), a wszystkim dziękujemy za naprawdę świetne teksty i pomysły.