Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o "Serial Cleaners". Opowiada Michał "Mielu" Mielcarek
Czy "Serial Cleaners" też zaliczy milion sprzedanych sztuk?
Najpierw pierwszy "Serial Cleaner" zrobił "sześć zer", potem podczas FGS Showcase zapowiedziano kontynuację, a w międzyczasie do spółki dołączyli nowi inwestorzy, wśród nich Fundusz Inwestycyjny. Słowem w szeregach Draw Distance sporo się dzieje. Dlatego też "na spytki" wzięliśmy Michała "Miela" Mielcarka, prezesa studia. Ci, którzy go znają, nie zdziwią się, że zanim przeszliśmy do sedna, zahaczyliśmy o kilka innych tematów.
Pytanie na rozgrzewkę. Wychodzimy nieco w przyszłość. Lada moment wychodzą konsole nowej generacji: kupujesz na premierę czy czekasz na pierwsze obniżki cen?
Michał Mielcarek, prezes Draw Distance: Gdzieś już nawet o tym pisałem, co podobno z czasem okazało się kontrowersyjne. Dla mnie to rzecz oczywista: kupuję. Od razu. I to każdą. To dla mnie naturalna kolej rzeczy. Mam to już ustalone od dawna z żoną, razem z wymianą telewizora, który ma 12 lat.
I to bez względu na cenę?
Zasadniczo tak, choć wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Nie wierzę natomiast w plotki mówiące o cenach w okolicach 5 tys. zł. To się nikomu nie opłaca. Spodziewam się bardziej przedziału 2,5 – 3 tys. i jest to cena dla mnie akceptowalna. Podchodzę do tego, jak do wydatku raz na 5-6 lat, więc nie mam z tym problemu. Natomiast rozumiem osoby, które boją się początkowej awaryjności sprzętu czy braku gier. Chociaż nadchodząca generacja i tak wygląda na start lepiej niż bywało w przeszłości.
Skoro przy przeszłości jesteśmy – gratulacje z okazji pierwszego miliona "Serial Cleanera"!
- Dzięki. Ale to od razu sprostuję, że nie sprzedaliśmy tego miliona w pełnej cenie. Gdyby tak było rozmawiałbym z Tobą z jakiejś egzotycznej wyspy <śmiech>. Natomiast nawet jeśli "Serial Cleaner" był rozdawany, to zawsze w ramach abonamentów czy rzeczy, które były w jakiś sposób dogadywane z wydawcą. Nigdy nie wydarzyła się sytuacja, w której nie dostaliśmy za grę pieniędzy.
Długo wyświetlał mi się "Serial Cleaner" na eshopie Nintendo w rozmaitych promocjach.
- Promocję na Switchu bardzo dobrze "żrą", jak to mówimy. Jeszcze. Widzimy wyraźny spadek zainteresowaniem tych promocji, które wynikają z monstrualnej liczby gier na Switchu. I to – choć nie chcę być niemiły – niekoniecznie dobrych. Zaczyna to przypominać AppStore, gdzie też jest mnóstwo gier, często wątpliwej jakości. Ten bezmiar oddaje ostatnia promocja na Switchu, gdzie przecenionych było około tysiąca tytułów.
Inna kwestia, że gry ze specyficzną oprawą, jak "SuperHot", "Cuphead" czy "Serial Cleaner" dużo wolniej się starzeją i dłużej można na nich zarabiać.
- To prawda. Ale ja mam z kolei odczucie, że gry w ogólnym zakresie przestały się szybko starzeć. I to zarówno w kontekście małych jak i dużych tytułów. "GTA V" jest tego dobrym przykładem. Lada moment pojawi się na trzeciej generacji konsol . Pierwsze "The Last of Us" też broni się dziś zupełnie przyzwoicie. To jest ogromna zaleta, tym bardziej, że ludzie cały czas chcą w nie grać, wydawać na nie pieniądze. Widać to też po kolejnych portach na Switcha, które są wydarzeniem. Dla branży może to z czasem okazać się problemem.
Serial Cleaners Announcement Trailer - Future Games Show
Przejdźmy do "Serial Cleaners". Dlaczego lata 90.?
- Umyślnie robimy sobie pod górkę. Lata 80. były przerabiane nie raz i nie dwa i byłyby łatwiejszym celem. A to "Stranger Things", a to neony, muzyka synth-popowa itd. Chcieliśmy od tego uciec. I doszliśmy do wniosku, że lada moment lata 90. będą w popkulturze tym, czym były "ejtisy". To też nie jest tak, że nikt nie próbował, bo widzieliśmy to chociażby w drugiej części "Hotline Miami". My natomiast zrobiliśmy analizę wielu filmów, ich kolorystki, ujęć. Wszystko po, żeby sprawdzić czy mamy się tam czegoś złapać. Co nie było łatwe wbrew pozorom. Momentem przełomowym było odkrycie przez nas Jeana-Michela Basquiata (współczesny artysta, niegdyś graficiarz – red.). Na naszej zapowiedzi widać te szaleństwo, które jest charakterystyczne dla jego twórczości. I ten trop ustawił nam ton całej gry.
Swoje robi też Nowy Jork, miasto nie dość, że wybitnie plastyczne, to znane nawet tym, którzy nigdy w nim nie byli.
- Powiem więcej. Chcemy, żeby każdy z etapów w "Serial Cleaners" nawiązywał do konkretnego filmu z epoki. I tak się złożyło, że akcja większości z nich dzieje się właśnie w Nowym Jorku.
Zdradzisz listę tych filmów?
- Już przy pierwszym "Serial Cleanerze" inspirowaliśmy się "Fargo" i "Pulp Fiction". Z latami 90. rozstrzał jest olbrzymi bo dekadę zaczyna m.in. "Terminator 2", a kończy "Matrix" czy "American Beauty". To co bije z tego okresu to poczucie pozornego bezpieczeństwa. Mamy przecież świat przed wydarzeniami z 11 września.
Na jakim etapie produkcyjnym jesteście?
- Na pewno nie jesteśmy gotowi, żeby pokazać dużo więcej. Bardzo byśmy chcieli pochwalić się gameplayem czy nowymi screenami, ale jest na to za wcześnie. Jesteśmy świeżo po fazie koncepcyjnej, więcej mamy tzw. white boxów, czyli rzeczy nieoteksturowanych, które nie nadają się do pokazywania szerokiej publiczności. Stąd pomysł na taki teaser, który odda ducha gry, ale jeszcze nie pokaże zbyt wiele. Zdradza natomiast trochę samej fabuły. Nasz bohater ma tak naprawdę PTSD (zespół stresu pourazowego – red.) po wydarzeniach z poprzedniej części. To swoją drogą ciekawe, ale ludzi zaskakuje, że w "Serial Cleaner" jest jakaś historia. Spodziewają się raczej prostej skradanki, a dla nas od początku był to jeden z kluczowych elementów. W sequelu będzie jej natomiast znacznie więcej i będzie dużo bardziej uwypuklona.
Idąc tym tropem. W "jedynce" dość szybko wkradała się pewna monotnnia. Bardziej uwypuklona fabuła i liczne nawiązania do filmów to obietnica większej różnorodności w "dwójce"?
- Nie da się ukryć, że "Serial Cleaner" był prostą, zręcznościową grą. Na pewno nie ma też wielu systemów, które urozmaicają rozgrywkę, co przeszkadzało we wciąganiu odbiorców do zabawy na długie godziny. I zdajemy sobie z tego sprawę. Dlatego nie chcemy nadrabiać tego samym level designem. Stąd też decyzja o wprowadzeniu czterech różnych postaci, gdzie każda ma swoją umiejętność specjalną. Będzie też więcej elementów skradankowych i dużo nowych mechanik. Wiem, że niewiele to teraz mówi, ale cierpliwości.
Podsumowując: "Serial Cleaners" wyjdzie w 2021 r. Trafi na pecety, na Nintendo Switcha, PS4, Xbox One. A gdzie nowa generacja?
- Nie ma co ukrywać – chcemy, żeby gra wyszła też na PS5 i XSX. Nie jest to jeszcze takie łatwe, ale chęci są. Tym bardziej, że od zawsze robimy gry multiplatformowe.