Wstępniak: Epic Games Store jest świetny. Tyle że nie dla konsumentów
I kot Stalin jest świetny (dla wszystkich). A Randy Pitchford nie.
Jeszcze wiosna czy już lato? Trawa sobie rośnie, ptaszki wesoło ćwierkają, koty się… kocą. No i słońce. Tak pięknie nam świeci i grzeje w plecy, a ja po raz kolejny się denerwuję, że w samochodzie mam tylko manualną klimatyzację. No dobra, przez miniony weekend ani słońca, ani ptaszków. Za to koty, bo byliśmy odwiedzić kocię, które już za trzy tygodnie stanie się członkiem rodziny.
Tutaj pewna ciekawostka. Otóż już kilkukrotnie spotkałem się z opinią, że „po co z hodowli bierzesz, burżuju, jak w schroniskach tyle czeka na adopcję”. Tylko że to nie ma nic wspólnego z burżujstwem, poczuciem przynależności do jakiejś elity i czym tam jeszcze. Kundelek, czy to psi, koci, czy jakikolwiek inny, to jedna wielka niewiadoma. Nie znamy jego usposobienia, obciążeń genetycznych, chorób i tak dalej. Jasne, dziś odbiorę słodziaka ze schroniska, ale za rok okaże się on potworem nienawidzącym moich dzieci. I jak myślicie, co wtedy zrobię? Bo dzieci są dla mnie najważniejsze. Albo okaże się, że za dwa lata zachoruje na raka i po kolejnych 6 miesiącach będzie trzeba go uśpić, bo każdy z jego przodków kończył dokładnie tak samo.
Brzmi to brutalnie, wiem; tym bardziej, że wiele zwierzaków ze schronisk czy stowarzyszeń to kochający członkowie rodziny na lata (jak na przykład jeden z moich prosiaków morskich). Ale nigdy tego nie wiemy i, znowu brutalnie powiem, że dużo bardziej odpowiedzialne jest dla mnie branie zwierzęcia rodowodowego z legalnej hodowli poważnie podchodzącej do tematu. A wierzcie mi, jest takich naprawdę dużo.
W każdym razie tak, w mym domu już za trzy tygodnie zagości kot. Planuję dać mu na imię Stalin, aczkolwiek negocjacje z pozostałymi domownikami jeszcze trwają.*
Ale wróćmy do słońca.
Bo widzicie, całe to słońce to w ogóle jest zdradliwa sprawa. Weźmy na przykład Tima Sweeney’a, któremu ewidentnie za mocno w głowę przyświeciło. Bo jak inaczej wytłumaczyć jego wpis na Twitterze z 25 kwietnia?
Tak naprawdę niesie on ze sobą… no właśnie nic. Raz, że takie stawianie żądań, szantaż wręcz, jest tyle śmieszne, co żałosne. „Zrezygnujemy z wyłączności jak Gaben zrezygnuje z marży! Tacy jesteśmy twardzi!”. Trochę kojarzy mi się to z rodzimą opozycją, która gada, gada, a nic z tego nie wynika poza ciągłym ośmieszaniem się (ku mojemu smutkowi).
Choć tak naprawdę to bardzo bezpieczne zagranie ukazujące Epic w doskonałym świetle. Przecież wiadomo, że „ultimatum” nie zostanie spełnione. Niby dlaczego Valve miałoby z czegokolwiek rezygnować? Bo Sweeney napisał coś na Twitterze? Bo zapewnił sobie wyłączność paru większych tytułów pokroju Metro Exodus czy Borderlands 3 plus trochę giereczek niezależnych? To jeszcze o niczym nie świadczy. Jasne, World War Z sprzedało się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy na wszystkich platformach, a chwała za pecetowy kawałek tortu przypadła Epic Games Store, ale czy na pewno?
World War Z - Launch Trailer | PS4
Same wyniki faktycznie robią wrażenie i nic tylko się cieszyć, że się udało. Jednakże mówienie, że gra świetnie się sprzedała dzięki wyłączności dla EGS to jak mówić, że God of War świetnie się sprzedał, bo jest na wyłączność PlayStation 4. A jak gra by się sprzedała, gdyby była dostępna również na Steamie? I w innych sklepach oferujących klucze aktywowane w platformie Valve? Odpowiedź jest prosta: nie wiemy. Może byłoby jeszcze lepiej, a może wręcz przeciwnie – gra utonęłaby w zalewie miliarda premier, jakie mają miejsce u Gabena codziennie.
To faktycznie jest przewaga EGS nad Steamem. Fakt, że w sklepie jest naprawdę niewiele gier powoduje, że łatwiej je dostrzec tak przed, jak i po premierze. Tylko co się stanie za tych, jak mówi Randy Pitchford, pięć do dziesięciu lat, kiedy to „inne sklepy” będą na topie, a Steam stanie się „umierającą platformą”? W jaki sposób deweloper czy wydawca, szczególnie ten mniejszy, zaistnieje w sklepie?
No i czy sytuacja z innymi sklepami nie ma miejsca już dziś? Klucz co prawda ciągle aktywuję na Steamie, ale mogę go kupić w Humble Store, Greenmangaming, Muve, Media Markcie i wielu innych. A każdy z tych sklepów ma swoje promocje, marże czy programy lojalnościowe. Mam porównywarki pokroju gg.deals czy isthereanydeal, dzięki którym mogę znaleźć najkorzystniejsze oferty. Niektóre z nich na Steamie, ale często taniej kupię w innym miejscu. Tymczasem po wpisaniu Satisfactory…
I tutaj wychodzi druga bzdura. Cały czas wmawia nam się, że to dla dobra graczy. Że konkurencja wyjdzie nam wszystkim na dobre. Że Steam zmonopolizował rynek i tak dalej. Tymczasem rzut oka na gry dostępne w obu platformach i… Thimbleweed Park – 71,99 zł tu i tu. Oxygen not Included – 89,99 zł, również w jednym i drugim sklepie. Preorder Bloodlines 2 – 214,99 na Steamie i 214,99 w EGS. Subnautica – 89,99 zł Steam i 189,99 zł EGS.
Jak, do ciężkiej cholery, robi to dobrze konsumentom? Bo co dwa tygodnie dostaję za darmo giereczkę, która albo gnije mi w bibliotece od pięciu lat, albo totalnie mnie nie interesuje? Bo dla Epica ważne są wartości (może chińskie, kto wie)? Bo podejmując próbę monopolizacji „walczy” z monopolem?
W dyskusji, czy EGS jest potrzebny, często padają argumenty, że to chiński spyware albo że platforma jest bardzo uboga w funkcje. Oba są dość sensowne, natomiast pomijany jest, moim zdaniem, najważniejszy. Epic Games Store dobrze robi deweloperom i wydawcom, nas – konsumentów – mając głęboko w dupie. I spoko, nie ma w tym nic złego. I jedni, i drudzy zasługują na godny zarobek, szczególnie ci najmniejsi.
Tylko że na koniec dnia** ja, gracz i konsument, rzeczywiście chcę wyjść dobrze na konkurencji. Chcę kupować gry tanio, ale mając na uwadze fakt, iż ich twórcy też muszą zarabiać. Chcę też mieć wybór, gdzie kupię interesującą mnie produkcję. A na razie czuję, że ktoś wykonuje intensywne ruchy frykcyjne w należącym do mnie miejscu analogicznym do tego, w którym ma mnie Epic.
Bartosz Stodolny
* No dobra, będzie się nazywał Wasabi. Ale tak sobie marzę, że mój pomysł przechodzi.
** Wiem, że to kalka językowa, ale ja bardzo lubię kalki językowe, a szczególnie tę.