Wstęp do Dwarf Fortress - Simsy w krasnoludzkiej kopalni
Jest taka gra, w której zadaniem gracza jest dowodzić krasnoludami i zbudować fortecę. Problem w tym, że małe skubańce żywią się grzybami, które popijają alkoholem (zresztą też z grzybów), co powoduje, że może być nader zabawnie... Ta gra to Dwarf Fortress, o której w niedawnej Polygadce opowiadał Konrad.
01.02.2011 | aktual.: 08.01.2016 13:22
Dwarf Fortress, której pełny tytuł brzmi Slaves to Armok: God of Blood Chapter II: Dwarf Fortress, to darmowa gra niezależna, dostępna pod Windows, MacOSX i Linuksa (można ją pobrać stąd). Podstawowym trybem gry jest symulacja tytułowej fortecy krasnoludów, od momentu przybycia wozu osadników, aż po jej nieunikniony upadek. Rozgrywka jest skrzyżowaniem roguelike'ów, Settlersów i serii o Badmanie na PSP (No Heroes Allowed), z malutką domieszką Civilization: gracz wydaje rozkazy, wskazując co ma zostać zrobione, ale nie ma kontroli na indywidualnymi krasnoludami.
Można pokusić się o sformułowanie, że Dwarf Fortress to bardzo skomplikowany i niewygodny w obsłudze symulator porażki. Tu nie da się wygrać, pytanie tylko co doprowadzi gracza do upadku. Brak zapasów? Zawał korytarza? Atakująca armia goblinów? Pradawna bestia do której dokopią się górnicy? Spirala śmierci, czyli zbiorowe szaleństwo krasnoludów? Przypadkowe zalanie fortecy wodą? Lub lawą? A może rozdeptanie przez słonie-zombie? Przeczytajcie ostatnie zdanie jeszcze raz: w Dwarf Fortress może przytrafić się atak stada słoni-zombie - to wiele mówi o tej grze.
Bez nadziei na zwycięstwo Skoro zatem w Dwarf Fortress nie ma celu gry i warunków wygranej, to czemu ludzi nadal w tę grę grają? Z kilku względów: po pierwsze, dla rozrywki, bo obserwowanie tętniącej życiem fortecy daje dużą przyjemność, a specyficzny czarny humor płynący z porażek i kryzysów bywa bardzo zabawny. Drugim powodem jest chęć sprawdzenia się. Tu nie ma taryfy ulgowej, jeden błąd wcześnie w grze i cała forteca chyli się ku upadkowi - niektórzy gracze lubią takie wyzwania. Zaś mistrzowie Dwarf Fortress, którym niestraszne zarządzanie twierdzami, podziemne potwory, czy też prowadzenie wojen z goblinami, probują realizować w grze rozmaite rozbuchane projekty, jak to wielkie pomniki, skomplikowane maszynerie, albo gigantyczne fortece. Podobno satysfakcja z ukończenia takiego dzieła jest ogromna - nie wiem, sam jeszcze nie jestem na tyle dobrym graczem, by porywać się na podobne przedsięwzięcia.
Wyjątkowa szczegółowość symulacji w Dwarf Fortress i totalna nieprzewidywalność kolejnych losowych scenariuszy powoduje, że każda rozgrywka staje się opowieścią. Mniej lub bardziej udziwnioną, niekiedy zabawną, niekiedy tragiczną, ale jednak opowieścią o powstawaniu i najczęściej również upadku fortecy. Niektórzy zapisują lub ilustrują te historie, w wyniku czego powstają kapitalne opowiadania, które potem przeczytać można w internecie. Tomek w Polygadce powiedział wprawdzie, że opowieści Dwarf Fortress "brzmią świetnie jak się o nich słucha, ale ile osób ma zaparcie żeby się przez to przebić?", tym niemniej celem tych historii jest właśnie takie pokazanie rozgrywki, żeby sprowokować czytających do rozpoczęcie gry.
Opowieści dziwnej treści Do najbardziej znanych podań ze świata Dwarf Fortress należą historia o fortecy ZamordowanaŁódź (polska nazwa brzmi trochę jak miasto w centrum Polski, ale chodzi o Boatmurdered, legendę numer jeden z tego uniwersum), niedokończona pieśń o CebulowymBagnie (Onionbog), pięknie rozrysowane przez Tima Denee losy fortec SpiżowyMord i OlejowyPiec (Bronzemurder i Oilfurnace), jak również ilustrowany zapis rozwoju osady Matul Remrit autorstwa Brave Mule'a.
Forteca ZamordowanaŁódź (Boatmurdered) zapisała się w historii sukcesją zmieniających się władców, z któych każdy zmieniał coś w planach poprzedników (zupełnie jak w Polsce...), a także swoim unikatowym patentem na pozbywanie się najeźdźców poprzez zamknięcie bram i zalanie zgromadzonych pod nimi wrogów magmą doprowadzoną tunelami z głębi ziemi. Fakt, równina przed wejściem nie wyglądała potem za pięknie i droga do fortecy prowadziła przez spopielone zgliszcza z których sterczały wypalone kości, ale hej, nie można zrobić omletu, nie zabijając kilku osób.
E to słonie, g to gobliny!
Natomiast forteca SpiżowyMord (Bronzemurder) znalazła się na krawędzi zagłady, kiedy to legendarna bestia urządziła sobie leże na hydraulicznej maszynerii, która zasilała fortecę z podziemnego jeziora. Próba pozbycia się monstrum siłą nie była najlepszym pomysłem - masakrę jaką urządziła w odwecie rozwścieczona kreatura przetrwały tylko trzy krasnoludy, które w porę zostały zamurowane pod ziemią. Gdyby nie karawana handlarzy, która przybyła jakiś czas później i dobiła potwora, forteca nie przetrwałaby, jednak dwóch z zamurowanych krasnoludów przeżyło - i utrzymali SpiżowyMord do czasu nadciągnięcia nowych rekrutów.
Z kolei legenda o fortecy CebuloweBagno (Onionbog), założonej, jak sama nazwa wskazuje, na skraju trzęsawisk, po prostu urwała się w pewnym momencie, ku wielkiemu rozczarowaniu wszystkich śledzących jej losy. Ta opowieść była mniej dramatyczna, pozbawiona krwawych batalii, jednakże obserwowanie absurdów codziennego życia krasnoludów dawała dużo śmiechu. Historie zapomnianego wiaderka, gulaszu z oczu konia, problemów z irygacją pola grzybów czy też pomyłki władcy fortecy, który z powodu bród nie zorientował się, że łóżko zajmowane przez dwa krasnoludy nie oznacza jakiś świństw, a po prostu męża z żoną - to wszystko tworzyło humorystyczną i nieco abstrakcyjną całość. Niestety, zapis urywa się i najpewniej nigdy nie poznamy zakończenia tej opowieści.
Graficzny ascetyzm w ASCII Część swojej opinii gry absolutnie nieprzystępnej Dwarf Fortress zawdzięcza surowej, by nie rzec siermiężnej, tekstowej grafice. Mimo że lubię myśleć o sobie jako o graczu od czasów prehistorycznych (ZX Spectrum, PC XT), to jednak literki nie kojarzą mi się z grami - nigdy nie wciągnąłem się w gry typu roguelike, bo potwory reprezentowane przez literki i znaki ASCII to była dla mnie zbytnia abstrakcja. Gra powinna mieć jakąś, choćby i bardzo uproszczoną, ale jednak grafikę. Nawet gry tekstowe w które kiedyś grywałem, jak choćby Hobbit czy Mózgprocesor, upiększały tekst prostymi ilustracjami. Dlatego też dla mnie, podobnie jak dla większości graczy, mapy z literek i znaczków w Dwarf Fortress stanowiły barierę nieomal nie do przejścia.
Na szczęście nie ma obowiązku męczyć się z ASCII, jako że dobrzy ludzi dorobili do Dwarf Fortress odpowiednie tilesety, które zastępują literki gustownymi ikonkami i symbolami. Poza wymienionym przez Konrada w Polygadce Mayday Green są jeszcze inne zestawy. Najpopularniejsze to Phoebus i Ironhand, ale jest też parę mniej znanych, np. Anikki czy Dorten, tak że dla każdego znajdzie się odpowiedni wariant grafiki.
Konrad wspomniał też, że nie wyobraża sobie Dwarf Fortress w 3D, co mnie trochę zdziwiło, bo mimo że świat gry prezentowany jest w dwuwymiarowych przekrojach, to jednak całość jest jak najbardziej trójwymiarowa i forteca krasnoludów może rozciągać się nie tylko w poziomie, ale i w pionie. Wizualizację w prawie-że-trzy-de umożliwia Stonesense - rzut izometryczny plus dodanie sąsiednich warstw pozwala całkiem nieźle zorientować się w świecie gry. Niestety, Stonesense wymaga mocnego komputera, konkretnej wersji Dwarf Fortress i działa wyłącznie pod Windows.
Inne ciekawe dodatki Natomiast jeśli ktoś ma życzenie osobiście przespacerować się po swojej fortecy, to taką możliwość daje specjalny konwerter z Dwarf Fortress do Minecrafta - wprawdzie nie da się używać go do wizualizacji w czasie rzeczywistym, gubi też przedmioty i krasnoludy, ale za to przenosi budowle, konstrukcje i podziemne labirynty, po których można się potem do woli przechadzać. Niektóre fortece robią niesamowite wrażenie, kiedy ogląda się je z perspektywy krasnoluda!
Kolejnym użytecznym narzędziem do Dwarf Fortress, również wspomnianym przez Konrada jest Dwarf Therapist (Krasnoludzi Terapeuta), przez anglojęzycznych graczy dowcipnie przekręcany na Dwarf TheRapist (Krasnolud Gwałciciel). Opis Konrada ("wygląda jak tabelka excela”) dosyć dobrze oddaje pierwsze wrażenie, jednakże program ten doskonale sprawdza się w zarządzaniu większą ilością krasnoludów. Niestety, bez Terapeuty w Dwarf Fortress każdemu krasnoludowi z osobna trzeba przypisywać zajęcia po kolei, co przy setce mieszkańców fortecy doprowadzać może do płaczu i zgrzytania zębów.
Kilofy w dłoń! Po przeczytaniu powyższego artykułu wprowadzenie w świat Dwarf Fortress macie już za sobą. Osiągnęliście zatem pierwszy poziom wtajemniczenia: wiecie kto tworzy grę, dlaczego ma ona tylu fanów, co sprawia że jest na swój pokrętny sposób unikatowa, jakie opowieści mogą powstać w wyniku rozgrywki, a także jak uczynić Dwarf Fortress nieco przystępniejszą w odbiorze i obsłudze. Szczegółowe instrukcje i opis podstaw rozgrywki zajęłyby kolejny artykuł, (co zresztą być może nastąpi, jeśli będzie odzew wśród czytelników), ale jeśli ktoś chciałby zacząć swoją przygodę z Dwarf Fortress po zakończeniu lektury tego tekstu, nie będzie zupełnie bezbronny wobec tej gry. Powodzenia!
Bartłomiej Nagórski