Wściekłe ptaki z karabinami - recenzja Rocketbirds: Hardboiled Chicken

Wściekłe ptaki z karabinami - recenzja Rocketbirds: Hardboiled Chicken

Wściekłe ptaki z karabinami - recenzja Rocketbirds: Hardboiled Chicken
marcindmjqtx
08.11.2011 20:16, aktualizacja: 08.01.2016 13:22

Pytanie "Chcesz się odprężyć przy fajnej gierce na PSN?" dopadło mnie gdzieś między Deusem, Władcą Pierścieni i oczekiwaniem na Skyrim, więc powitałem je z ulgą. Czy "Rocketbirds: Hardboiled Chicken" spełniło swoje zadanie? W sumie - tak.

Jakoś tak się przyjęło, że zwykle najpierw wspomina się o treści gry, formę zostawiając na później. Jednak to właśnie oprawa graficzna i muzyka były tym, co zwróciło moją uwagę jako pierwsze. Grafika w „Rocketbirds: Hardboiled Chicken” prawdopodobnie została narysowana ręcznie, w pociesznym, kreskówkowym stylu. Wszystkie postacie są lekko karykaturalne, od głównego bohatera, komandosa-kurczaka, aż po jego przeciwników, agentów wrogiego reżimu pingwinów. Do animacji utrzymanych w tym stylu przygrywa rockowo-elektroniczna muzyka zespołu New World Revolution - kawałek „Once I Was Lost” z głównego menu długo grał mi w głowie (soundtrack na iTunes). Kawałki zostały dobrane w ten sposób, by ich teksty opisywały nieco rozterki i losy głównego herosa. R:HC brzmi więc i wygląda bardzo ładnie, ale jak się w to gra?

Strategia: oni giną, ty wygrywasz Prosto - gra jest bowiem bardzo staroświecka. Nasz bohater biegnie w prawo i strzela, też głównie w prawo, niczym w „Contrze” czy „Metal Slug”. Dzielny Hardboiled Chicken przedziera się przez legiony wrogich pingwinów, które z rozkazu imperatora Putzky'ego okupują Albatropolis. Jak się okazuje, poza patriotycznymi pobudkami ma też osobiste motywy. Cała fabuła jest karykaturalnie przedstawionym konfliktem między Ameryką a jakimś totalitarnym mocarstwem, zaś wrogowie mają coś zarówno z nazistów, jak i komunistów. O dziwo, ta kreskówkowo narysowana gra potrafi być całkiem poważna, a brutalność wyraźnie kontrastuje z niewinnym wyglądem postaci. Nie dajcie się zmylić - R:HC raczej nie jest dla dzieci.

Typów przeciwników mamy zaledwie kilka, rodzajów broni również. Ot, standard: pistolet, shotgun, uzi i dwa karabiny. Brakuje też pomniejszych bossów, więc rozgrywka potrafi się niestety szybko zrobić monotonna. Mimo ładnej oprawy R:HC poziomem skomplikowania nie odbiega od tego, co już dobrze znamy ze starych strzelanek. Co gorsza, podobne gry można znaleźć za darmo w Internecie, wykonane we flashu. Z  takiej gry się zresztą wywodzi. Jej poprzedniczka to „Rocketbirds: Revolution!”, a jej darmowe, flashowe demo można znaleźć na stronie www.rocketbirds.com/revolution Choć do wersji z PSN autorzy dodali sporo nowych rzeczy (jetpacki, kooperację, 3D, poprawioną grafikę, nowe plansze i uzbrojenie), to jednak przekonacie się bez trudu, jakim typem gry jest  „Rocketbirds: Hardboiled Chicken”. Tam też zobaczycie animację i muzykę, która mnie urzekła.

Latam, strzelam, pełny serwis Pewnym urozmaiceniem  mają być powietrzne pojedynki, które toczymy przy użyciu tytułowego plecaka rakietowego. I te są świetne, wymagają zręczności w walce kołowej, uników i manewrowania między rakietami oraz seriami pocisków wrogich ptaszydeł. Szkoda tylko, że w ciągu tych 6 godzin stoczyłem zaledwie trzy. Jak na grę mającą w tytule rakietowe ptaki, to zdecydowanie za mało, zwłaszcza że te sekwencje są naprawdę ciekawym urozmaiceniem schematu „idź i strzelaj”.

Niestety gra potrafi sfrustrować, bowiem poziom trudności na planszach bywa rozłożony bardzo nierówno. Zdarza się przejść kilka korytarzy z zaledwie kilkoma przeciwnikami, by zaraz potem trafić na najeżony pingwinami fragment. Albo na zagadkę logiczną. Zwykle całkiem zmyślną, wymagającą użycia specjalnej broni, która umożliwia przejęcie kontroli nad wrogim żołnierzem, a potem wykorzystania tego żołnierza do naszych celów. Czasem trzeba też po prostu poprzesuwać skrzynki. Wszystko po to, by w odpowiedniej kolejności znaleźć karty otwierające drzwi - kolejny powiew oldschoolu.

O tym, że w Rocketbirds jest jeszcze coś do odkrycia, przekonałem się przypadkiem. Rolę popularnych „znajdziek” odgrywają tabliczki poukrywane na planszach, zwykle w takim miejscu, by trzeba było do nich doskoczyć. Szkoda, że gra nijak nie zachęca do ich szukania, a samo znajdowanie nie daje nic poza satysfakcją i ewentualnymi trofeami.

Dwa ptaki w barszcz „Rocketbirds:HC”  ma także tryb kooperacyjny, który również jest jednym z jaśniejszych punktów tej gry, ponieważ nie ma żadnego powiązania z główną linią fabularną. Mamy do wyboru kilku komandosów, co zarazem pozwala na dowolny wybór trudności dla każdego gracza. Rozgrywka nie różni się zbytnio, choć została uzupełniona o zabawną możliwość noszenia drugiej postaci na barana, co czasem jest niezbędne do wskoczenia gdzieś. Czasem trzeba też się rozdzielić, żeby nacisnąć dwa przyciski. Przyjemna, niezobowiązująca zabawa, może przypomnieć Wam czasy wspólnego cięcia w „Contrę”.

Werdykt Szukacie ładnej graficznie platformówki, z wymagającą rozgrywką w starym stylu, w którą można, jak kiedyś, grać z kumplem na dwa pady? W takim razie „Rocketbirds” jest grą dla Was i warto zainwestować te 36 zł. Jeśli na któreś z powyższych pytań odpowiedzieliście „nie”, obejrzyjcie parę filmików i rozważcie poczekanie na wyprzedaż.

Paweł Kamiński

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)