Wpis, w którym się żegnam
"A droga wiedzie w przód i w przód".
Nie wiem za bardzo, co napisać. Przez ostatnie lata wystukałem tutaj od groma zdań, ale żadne nie miały takiego celu jak te, które piszę teraz. A to dlatego, że dziś jest mój ostatni dzień na Poly i wypada się pożegnać, najlepiej jakoś składnie i z polotem.
A może nie ma co się spinać już z tym polotem? Szukać fajnych metafor, charakternych epitetów i innych pierdół? Polot starałem się mieć we wszystkich artykułach pisanych na łamach Poly, co zresztą skutkowało stale powracającym, redakcyjnym żartem, że jak Patryk (albo "rudy surfer-przegryw"; albo "ten hipis") siada do pisania recenzji w poniedziałek, to można się nastawiać, że może do przyszłej środy skończy. Bardzo mi zależało, żeby było super, żeby się dobrze czytało. Nie mi oceniać jak wychodziło, niemniej dawałem z siebie wszystko.
Nie mogę napisać, że będzie mi tego brakować, bo też nie zamierzam zupełnie żegnać się z growym dziennikarstwem. Zbyt mocno jara mnie i samo pisanie, i gry. Pojawiać zamierzam się w różnych miejscach, gdzieś tam wam ten surfer-przegryw jeszcze się może napatoczyć. Na pewno chciałbym od czasu do czasu napisać też coś na Poly, bo wciąż uważam, że to najlepszy portal o grach w polskiej sieci. To przywiodło mnie tutaj trzy lata temu, kiedy zahukany stawiałem pierwsze kroki w branży i bardzo chciałem, żeby Maciu mnie polubił, i to mnie tutaj przez te trzy lata bardzo mocno trzymało. Jestem niezwykle dumny, że mogłem zostać ułamkiem Polygamii, dorzucić swoją cegiełkę do tego, czym Polygamia jest.
I tak sobie myślę, że ciekawie będzie znowu być po prostu użytkownikiem. Po drugiej stronie zrozumiałem, jak ważni są ci odbiorcy - i nie mam tutaj na myśli klików, bo to jest oczywiste, nie potrzeba doświadczenia w branży dziennikarskiej, by to wiedzieć; chodzi mi raczej o poczucie wsparcia od tych użytkowników, dobre słowo, konstruktywny komentarz, prosty sygnał: "ej, jestem tutaj, robicie spoko robotę". Kiedyś o tym za bardzo nie myślałem, teraz wiem, że jest to niezbędne paliwo. Warto o tym pamiętać, siedząc na ulubionych stronach. Dlatego poza okazyjnymi artykułami, chciałbym również dawać chłopakom tyle tej benzyny, ile da radę. Żeby jechali szybko i pewnie.
Nie jest to zatem dramatyczne, bezwarunkowe pożegnanie. Bardziej "narka" niż "bywajcie". Bez polotu, za to ze szczerym uśmiechem. Bo niby smutno, że kończy się tak ważny etap i trochę stres, co przyniesie przyszłość, ale jednak, no kurczę, zajebiste to było doświadczenie. Cieszę się, że mogłem je przeżyć i zakończyć na własnych warunkach, w momencie, który z osobistego punktu widzenia wydawał się odpowiedni.
No. Tak że tego. Tak to leci życie na tej wsi. Trzymajcie się, grajcie w giereczki, bądźcie zdrowi i często sejwujcie. W chmurze najlepiej.
Patryk Fijałkowski