World War 3 – wrażenia z wczesnego dostępu. Jak dorosnę będę czymś więcej niż Battlefieldem
O ile rodzice odpowiednio o mnie zadbają.
06.11.2018 16:20
Mówi się, że wypuszczenie World War 3 w momencie, w którym EA przełożyło premierę Battlefielda V było najlepszą decyzją gliwickiego The Farm 51. Czy była ona świadoma, czy po prostu tak się złożyło – w sumie nieistotne. Na pewno pomogło, bo na pierwszy rzut oka WW3 jest wszystkim tym, o czym marzyli gracze do momentu aż nie okazało się, że BFV będzie osadzony w czasie II Wojny Światowej. A w zasadzie to może być, bo na razie jest... różnie.
Platformy: PC
Producent: The Farm 51
Wydawca: The Farm 51
Data premiery: 20.10.2018 (wczesny dostęp)
Wersja PL: Tak
Wymagania sprzętowe: 64-bitowy Windows 7 - 10, Intel Core i5-2500K, 8 GB RAM, Geforce GTX 770 / Radeon HD 7870
Grę do recenzji dostarczył wydawca. Zdjęcia pochodzą od redakcji.
Start wczesnego dostępu był, delikatnie mówiąc, niefortunny. Serwery nie działały, gra pełna była uniemożliwiających zabawę błędów, system progresji nie sprawdzał się, a do tego doszły jeszcze problemy z balansem i oszustami. Rozumiem, jak działa Wczesny Dostęp na Steamie i że kupuję produkt niekompletny, nad którym prace ciągle trwają. Godzę się na pewne niedogodności z tym związane, ale wydaje mi się, że takie sytuacje jak z World War 3 są niepoważne. Jest to jednak produkt i powinien on działać choćby w podstawowym zakresie.Nie ma jednak sensu ciągle tego rozdrapywać, bo po paru aktualizacjach gra się ustabilizowała i nie ma większych problemów z rozegraniem meczu. Przynajmniej od strony serwerów, bo błędy nadal się zdarzają. Kilkukrotnie stałem się jednym organizmem ze ścianą, za którą się schowałem, parę razy „utonąłem” w mapie, innym razem nie doczytało mi punktów do przejęcia, więc biegałem po mapie bez celu. Raz nawet zrespawnowałem się w bazie przeciwnika, co nie skończyło się dla mnie dobrze, choć do grobu zabrałem ze sobą ilu się dało.Takie już uroki wczesnego dostępu, przez niektórych mylnie nazywanego alphą, i na to jestem w stanie się zgodzić. Tym bardziej, że ekipa wypuszcza kolejne łatki, a poza tym – gra się naprawdę przyjemnie.Na pierwszy rzut oka World War 3 faktycznie przypomina współczesnego Battlefielda. Jest współczesny setting i pasujące do niego bronie oraz gadżety. Jedyny dostępny na razie tryb – conquest – też wygląda jak żywcem wzięty z gry DICE. Natomiast niektóre elementy map, jak plac budowy w Moskwie, przypominają fragmenty poziomów z Battlefielda 4.To jednak tylko pierwsze wrażenia, bo im dalej w grę, tym bardziej widać różnice i własną tożsamość, którą WW3 chce wykształcić. Mimo pewnych arcade’owych uproszczeń (połóż torbę medyka i w magiczny sposób ulecz wszystko), produkcja The Farm 51 dużo bardziej stawia na realizm pola walki, plasując się gdzieś między BF-em, a poważniejszymi grami typu ARMA czy Squad. Na szczęście jednak z tym nie przesadza.Najbardziej widać to w strzelaniu. Odrzut jest tutaj dużo bardziej odczuwalny nawet przy broni lekkiej. I co prawda można zamontować lunetę na karabinie szturmowym, ale możecie zapomnieć o ustrzeleniu w ten sposób kogokolwiek na większym dystansie. Podobnie jak nie postrzelacie LKM-em z biodra – trzeba się położyć i prowadzić ogień seriami, bo nawet przy dwójnogu bronią rzuca.Dłużej trwa też przeładowanie czy nawet zmiana uzbrojenia. Zapomnijcie o błyskawicznym przełączeniu się na RPG-7, kiedy dzierżycie lekki karabin maszynowy. Podobnie pojazdami, bo te również w World War 3 występują, kieruje się mniej „wyścigowo”. Czołg, jak przystało na kilkadziesiąt ton pancerza, rusza się ociężale i łatwo wpaść nim w pułapkę, jeśli zapędzi się w zamkniętą przestrzeń. Waga ma też wpływ na poruszanie się żołnierza. Każdy element wyposażenia – rodzaj broni, pancerz osobisty, gadżety, nawet instalowane na karabinach moduły – decyduje o tym, jak szybko się on porusza i jak długo może biec sprintem.Nie zapominajmy też o komunikacji, która ma olbrzymi wpływ na grę. Sami twórcy mówią, że „samotne wilki” nie mają tu czego szukać i potrzebne jest choćby minimum współpracy. Każda drużyna ma dowódcę wydającego proste rozkazy (broń punktu albo go atakuj) i aby wygrać, naprawdę trzeba tych rozkazów słuchać i działać w grupie. Tylko szkoda, że nie ma wbudowanego voice chata, który wszystko by usprawnił.No i gadżety. Gra nie wybiega za bardzo w przyszłość, bo tłem jest tutaj wyimaginowany konflikt, gdzie w 2026 roku Rosja zaatakowała Europę, ale przecież już dziś żołnierz dysponuje szerokim wachlarzem rozwiązań innych, niż strzelanie w to, co jest przed nim. Mamy tu zatem klasyczne formy wsparcia jak ostrzał artyleryjski, nalot śmigłowców czy bombowców, które są uzupełniane przez „zabawki dla dużych chłopców”, czyli wszelkiej maści drony. Szpiegowskie, zakłócające, przenoszące ładunki wybuchowe, latające, jeżdżące – do wyboru, do koloru, a każdy dodatek można niemal do woli personalizować, co zresztą dotyczy też pojazdów. W sumie dotyczy to każdego elementu gry.
Personalizacja to coś, czym twórcy chwalili się jeszcze przed udostępnieniem grywalnej wersji. Faktycznie jest tego dużo, od nic nieznaczących elementów kosmetycznych jak umundurowanie i inne elementy stroju, przez doczepiane do broni moduły (samych celowników jest kilkanaście rodzajów), rodzaj noszonego pancerza, typy głowic przenoszonych przez drony, aż po opcję „pimp my tank”, gdzie możemy zmienić niemal każdy element wyposażenia czołgu.Jasne, wiele z tego to pierdoły, szczególnie że to FPS, więc nie widzimy, jaką naszywkę ma nasz żołnierz, ale już możliwość dopasowania wyposażenia pod swój styl gry jest czymś niesamowitym. World War 3 nie ma klas jako takich, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby biegać snajperem, który w obliczu większej liczby przeciwników przełącza się na karabin maszynowy, a w plecaku nosi apteczkę.Co prawda nie da się uniknąć standardowych dla gatunku archetypów, ale z ciekawości zrobiłem sobie ciężko opancerzonego żołnierza, który na odległość strzelał z karabinu snajperskiego, a kiedy trzeba było wejść do budynku, przełączał się na strzelbę i granaty hukowe. I wiecie co? Sprawdzało się to wyśmienicie. Trzeba tylko pamiętać, że im więcej nosimy gratów, tym bardziej odbija się to na prędkości naszego poruszania się. I oczywiście wszystkie te fajne elementy kosztują walutę zdobywaną w grze, więc wszystkiego od razu nie odblokujemy. Choć na razie zostało to wyłączone, więc hulaj dusza.Nawet jeśli to wczesny dostęp, jeden tryb (na upartego dwa, bo conquest jest na 64 i 48 graczy) i trzy mapy to trochę mało jak na grę, za którą trzeba dziś zapłacić 100 złotych. Znowu wracamy do uroków tej formy dystrybucji, ale skoro już miało być tak ubogo, to może warto było zadbać o większą różnorodność map.Jasne, różnią się one detalami. W Warszawie mamy walki w centrum handlowym, w Moskwie plac budowy i budynek w jego okolicy, a w Berlinie biegamy po okolicach centrum, ale ciężko nie odnieść wrażenia, że jest to jeden schemat: trochę przestrzeni plus trochę zamkniętych pomieszczeń. Wszystko w mieście.Chciałbym natomiast zobaczyć, jak gra poradziłaby sobie w bardziej otwartej lokacji. Jakieś lasy, doliny. Patrząc na mapę strategiczną widać, że za jakiś czas pojawi się Smoleńsk, więc może tam?
World War 3 ma też prostą warstwę strategiczną. Przed wejściem do właściwej rozgrywki widzimy mapę Europy, z której możemy przenieść się na serwery (niestety nie ma wyszukiwarki czy choćby podstawowych ustawień). Zanim jednak to zrobimy, możemy przeznaczyć specjalne punkty na wsparcie danego regionu. To z kolei zapewnia drobne bonusy typu trochę więcej doświadczenia. Całość jednak jest elementem większego systemu power play, gdzie Wschód i Zachód rywalizują o dominację. Kto wygra, dostaje coś bardziej konkretnego. Zanim wszystko szlag trafił w związku z premierą we Wczesnym Dostępie, była to na przykład bomba atomowa. Teraz jednak system nie działa.Najbardziej jednak brakuje jakiegoś planu na to wszystko. To znaczy jestem przekonany, że twórcy takowy mają, ale niespecjalnie chcą się nim dzielić z graczami. Przecież w przypadku wczesnego dostępu komunikacja czy jakakolwiek roadmapa są kluczowe. Tymczasem opis na Steamie mówi tyle co nic, a podczas sesji AMA na Reddicie nie padły żadne konkrety; zamiast nich powtarzane jak mantra: "Czekamy na rozwój sytuacji, mamy zamiar dać graczom to, czego będą chcieli". Co prawda na stronie gry jest mowa o tym, że z czasem mapa rozszerzy się na cały świat i dostaniemy jeszcze jeden tryb gry, ale to nadal za mało.Spotkałem się z opiniami, że World War 3 zadowoli i grających w Battlefielda, i w Call of Duty. Nie zgodzę się z drugą częścią, bo choć w grze są bardziej dynamiczne elementy, a walka odbywa się w równym stopniu na otwartych przestrzeniach, jak i w ciasnych korytarzach, to jednak jest bardziej uporządkowana i w pewnym stopniu realistyczna, niż w tasiemcu Activision.Powtórzę się, ale dla mnie gra The Farm 51 jest czymś pomiędzy Battlefieldem a Armą, z dość sporym ukłonem w kierunku tego pierwszego. Pewne elementy realizmu – zachowanie broni, wpływ wagi na żołnierzy i pojazdy, brak minimapy – dodają jej tego smaczku, którego brakuje w bardziej arcade’owych shooterach. A jednocześnie WW3 zachowuje w tym wszystkim umiar i podchodzi do tematu ze zdrowym rozsądkiem.Jest prosta w obsłudze, strzelanie daje wielką frajdę, podobnie jak jeżdżenie pojazdami czy bogate opcje personalizacji. Jest odrobinę trudniejsza, ale nie wymaga wielogodzinnego zapoznawania się z nią i już po pierwszej rozgrywce wiadomo o co chodzi.A w zasadzie może być, bo potencjał jest tutaj ogromny, o ile tylko gliwicka ekipa podejdzie do tematu z odpowiednim zapałem i profesjonalizmem. Nie zapominajmy o nieudanym starcie i późniejszych problemach, ale też nie skreślajmy World War 3, które ma szansę stać się czymś dużo więcej, niż jedynie „polskim Battlefieldem”.Bartosz Stodolny