World of Warcraft Classic - wrażenia. Powrót do korzeni (niekoniecznie Teldrassila)
Trudne nie oznacza nudne!
21.11.2018 | aktual.: 22.11.2018 16:40
Moja przygoda z WoWem zaczęła się od dodatku Wrath of The Lich King. Nie pamiętam Classica, nie będę Was nęcić nostalgią, ale przegrałam trochę demo udostępnione dla posiadaczy wirtualnych biletów na Blizzcon więc czuję, że moim obowiązkiem jest Was ostrzec. Życie zaczyna i kończy się na WoWie, niezależnie od tego, który dodatek wybierzecie.Jedni krzyczą ‘’WoW jest za prosty, chcemy Vanilli!’’, u innych zgroza w oczach pojawia się na samą myśl o tym, że każdy mob na tym samym poziomie będzie niczym elitarna jednostka wyspecjalizowana w dobijaniu ich postaci. A prawda, moi mili, leży zawsze nie na Classicu, nie na Battle for Azeroth, a właśnie pośrodku. I dlatego połowa wsiąknie w masochistyczną radość Vanilli, a druga połowa na kolanach wróci, by przepraszać swojego Warchiefa za zdradę. W wypadku WoW-a jest jeszcze ‘’trzecia połowa’’, która stanie w rozkroku między jednym a drugim serwerem, ale głośno będzie krzyczeć ‘’o taką Vanillę walczyłem!’’, ‘’Nowy WoW nie ma duszy!’’. A potem odpali BFA i pójdzie spalić Teldrasill, robić World Questy, by po jakimś czasie znowu zabić 5 mobów w Classicu i nigdy nie podejąć decyzji.Dlaczego? Bo nie można powiedzieć co jest lepsze, bo to są w tej chwili dwie zupełnie inne gry, zapewniające kompletnie odmienne doznania. I do obu wersji poczujecie coś zupełnie innego. Nie przez jakość, bo ona definiowana jest przez czas, czyli wtedy i dziś, a nasze postrzeganie jakości mocno ewoluowało. Dzieje się tak ponieważ to co pamiętamy z dawnych lat znajduje się w naszej pamięci długotrwałej. Zostało tam upchane przez efekt pierwszeństwa, który sprawia, że zawsze to właśnie TEN WoW (czyli pierwszy, z którym się zetknęliśmy, dla mnie więc będzie to WoTLK, dla innych Classic) będzie wzbudzał nostalgię i sentyment. Dlatego aktualizacje i wszystko co nowe budzi nasz sprzeciw, bo nasz mózg nie lubi nadpisywać raz dokonanego save’a, a przekonanie go, że nowe może być lepsze wymaga zużycia wielu zasobów poznawczych, i to nie tylko z obszaru pamięci. Dlatego właśnie ‘’Kiedyś to było!’’.A jak jest dzisiaj na Classicu? Jak mi się grało i czy znajome elementy mechaniki złapały mnie na efekt pierwszeństwa?
Po kilku minutach na starym WoWie zrozumiałam, gdzie leży błąd w moim dzisiejszym graniu. Nie czytam questów! Zresztą robi tak zapewne spora część z Was. I wiecie co? W Vanilli to nie przejdzie, bo po prostu nie da się ich przeklikać ani przewinąć! Zmroziło mi to krew w żyłach, bo nie ma nic gorszego niż scrollowanie ścian nudnego tekstu (wszystko przez nowego Tormenta!). Ba! Żeby jeszcze była taka opcja! Każda linijka spływa na ekran niczym zemsta scenarzystów, a ten przeklęty przycisk accept jest szary, dopóki ostatnia kropka nie pojawi się na naszym zleceniu. Pokora, cierpliwość, szacunek do pracy twórców oraz samej siebie i mojego czasu, który przecież świadomie poświęcam na doświadczanie tej gry. Tego mi dziś brakuje siadając przed komputerem. I o tym brutalnie przypomniał mi Classic.Kiedy uporałam się z pierwszym szokiem i wreszcie zaczęłam rozglądać się na boki docierały do mnie znane elementy. Wszystko łączyło się w jedną całość, wszystko było WoW-em, ale niektóre rzeczy jakby nie pasowały. Tu przecież coś powinno być, a nie ma, i odwrotnie: czy to aby na pewno dzisiaj jest w WoWie? Ta układanka na szczęście szybko wskakuje na miejsce i o dziwo sprawiła mi wiele radości. Wróciły statystyki wyskillowania postaci (jeśli chcesz dwuręczny miecz, to musisz się nauczyć nim machać proste), moje ulubione drzewka rozwoju; okazało się, że pamiętam wiele przeliczników dla Prot Paladyna, co bardzo mnie uradowało, bo przypomniało mi progres Lich Kinga 25HC, gdzie każdy najmniejszy ułamek procenta się liczył. Niby nie ten sam dodatek, ale znajome mechaniki szybko wygrzebują się z zakamarków pamięci same.Podobnie jak noszenie amunicji i strzał dla Huntera w plecakach.To co mnie zabolało, to puste przestrzenie. Widziałam ewolucje Barrens i Westfall przez tyle dodatków, a nagle wróciłam do pustych, jednolitych krain, gdzie raz na jakiś czas trafiamy na grupkę mobów. To było trochę trudne, ale w gruncie rzeczy pozwoliło mi skupić się tylko na przeciwnikach, którzy nagle stali się wymagający!Ludzie lubią expić, chociaż często wyklinają przy tym cały świat. Dlatego Blizzard już jakiś czas temu porzucił system zabijania słabszych mobów jednym uderzeniem. Lokacje skalują się teraz do naszego poziomu i chociaż wciąż można samodzielnie zabić elitę, nie jest to już aż tak absurdalnie proste, jak jeszcze rok temu, przed aktualizacją ze skalowaniem.Nie jest to jednak nawet w połowie tak wymagające jak walki Classica. Każdy jeden przeciwnik stanowi ogromne wyzwanie, a nieumyślne pullnięcie kilku na raz kończy się prawie natychmiastową śmiercią. Trzeba planować, trzeba odpoczywać po każdej walce i regać manę oraz uzupełniać punkty zdrowia. Nie szarżować, nie spieszyć się, bo tak się nie gra w Classica.
Każdy trudniejszy, czerwony quest (o tak, wróciły kolorystyczne oznaczenia zadań!) wymaga zebrania grupy ludzi. Solo po prostu nie da się w to grać. Widać to szczególnie po czacie w grze. Ludzie wymieniają się informacjami gdzie czekają, co robią, dodają się do party i pomagają sobie wzajemnie. Dzisiejszy czat to swoisty rynek, gdzie handluje się gildiami i przedmiotami, a socjal leży i kwiczy. Na BFA nie poznałam nikogo od roku, na Classicu już po 10 minutach biegałam z radosną ekipą, która ginęła ramię w ramię i nieugięcie wracała z cmentarza na drugi koniec mapy, by podnieść się do kolejnej walki. Społeczny wymiar starych dodatków był dużo ciekawszy, ale po znalezieniu gildii i tak wszystko załatwia się już w swoim gronie. Dlatego fajnie byłoby przenieść znajomych do Classica i wyznaczyć dni progresu na jednym i drugim serwerze. Może to być doskonałe urozmaicenie dla starych wyjadaczy i tych, którzy nie mogą się zdecydować.Pokładam duże nadzieje w związku z przyszłością Vanilli, bo może Blizzard pokusi się na powolne progresowanie kolejnych dodatków? Być może dostaniemy dzięki temu kolejny serwer z The Burning Crusade i Wrath of the Lich King, albo może kiedy Vanilla przejdzie już w TBC to po prostu otworzą nową? Opcji jest mnóstwo, ale teraz przez kilka miesięcy Blizzard otwierać będzie nowe-stare elementy Classica, więc póki co jest to pieśń przyszłości. Mimo wszystko otwiera to nową drogę w karierze graczy World of Warcraft. Drogę wolnego wyboru, gdzie dzień premiery nowego dodatku nie jest dniem śmierci starego. Gdyby ktoś dał mi już dzisiaj serwer WoTLK-a i postawił przede mną otwarte wrota Icecrown Citadel, zapłaciłabym za abonament bez mrugnięcia okiem.Classic nie jest jednak w 100% klasyczny, a kilka usprawnień quality of life po prostu musiało się pojawić, bo dawne rozwiązania nie zawsze się sprawdzały i nie ma sensu powtarzać błędów. To co WoTLK było punktem zwrotnym w lootowaniu bossa, to fakt, że przedmioty zabrane przypadkiem można było oddać w ciągu 2 godzin od podniesienia. Wiele razy zdarzało się, że nawet jeśli to nie był przedmiot pod odpowiedni spec, to jego staty potrafiły słabiej ubranym postaciom znacznie pomóc. W klasyku tego nie było, a przecież nikt nie wyobraża sobie opcji, że nie możemy przekazywać sobie lootu, prawda? Blizzard zresztą zapowiedział kilka takich drobnych zmian, oraz (kolejny raz!) możliwość wyboru. Grafikę za pomocą suwaków ustawimy sobie wedle naszego uznania i jeśli kogoś wkurza toporność starego WoW-a to go sobie podkręci, a jeśli ktoś tęskni za dawnymi teksturami to może sobie grać na oryginalnym wyglądzie (co nie uwzględnia animacji).Myślę, że te możliwości wyboru, które dał nam Blizzard otwierając WoW Classic, to najważniejsza zaleta nowego serwera. Czasami brniemy przez te questy, bezmyślnie gramy, żeby tylko skończyć dziesiąty raz jakiś tytuł i zacząć szybko kolejny. Albo na multi powtarzamy raz za razem w kółko te same mapy, zagrania, wybieramy te same postacie. Giniemy, zaczynamy od nowa i naprawdę, nie czułam zmęczenia tym wszystkim, dopóki nie odpaliłam Classica. Osobiście nie wiem czy będę dużo grać na Vanilli, bo nie jestem pewna czy będę miała z kim, a socjalny aspekt gry MMO jest moim zdaniem wyjątkowo ważny. Jednak od czasu do czasu wskoczę sobie na Classica poexpić postać, bo samo levelowanie jej sprawia po prostu dużo radości i zajmuje umysł na chwilę czymś bardziej wymagającym, niż rutyna codziennego grania. Bo mam wybór i będę z niego korzystać!