World of Tanks Rush - recenzja. Karcianka bez mechaniki F2P
World of Tanks jako karcianka? Graliśmy, testowaliśmy i mamy dla was recenzję.
02.07.2014 | aktual.: 25.01.2019 13:47
Na rynku jest dostępnych wiele gier towarzyskich, które są papierowymi adaptacjami tytułów znanych z konsol i pecetów. Kiedy przychodzi do recenzji takiej gry, czuję, że tytuł tego cyklu nie mógłby lepiej pasować. Tym razem na warsztat wzieliśmy World of Tanks, które bez prądu nazywa się Rush i jest karcianką.
W co ja gram? W dużym skrócie Rush jest grą w budowanie talii. Każdy otrzymuje kilka kart na start, a na środku stołu znajduje się stos kart pojazdów. W każdej turze odsłaniane są z niego kolejne karty z czołgami (lub niekiedy działami samobieżnymi, czy nawet oddziałami desantowymi) i z nich gracz wybiera, co chce. Pojazdy kupowane są za paliwo, które możemy wydawać z kart inżynierów, zdobytych medali i czołgów już znajdujących się z naszym posiadaniu. Wydane w ten sposób zasoby nie są jednak jednorazowe, gdyż wracają do naszej talii, przez co znajdująca się w niej pula kart nieustannie się powiększa.
Fot. LJ
Problem niestety w tym, że zarówno karty pojazdów, które w danej turze możemy kupić, jak i nasza ręka są w pełni losowe i nie mamy żadnego wpływu na to, co wypadnie. Rzecz jasna to my budujemy swoją talię, ale nasze możliwości są nieustannie ograniczane przez przypadkową wartość dostępnych zasobów i trudne do przewidzenia rodzaje pojazdów, jakie pojawią się na środku stołu w rezerwach.
Słabo opracowana początkowa faza gry też nie robi dobrego wrażenia. Każdy startuje z tym samym zestawem kart i przez pierwszych kilka tur nic się nie dzieje. Gracze kupują jakiś pojazd lub nie robią nic i to właściwie tyle. Przez pierwsze dwa, trzy okrążenia w okół stołu nie dzieje się nic interesującego - to jest jak klikanie "dalej” w oknie instalatora. Najpierw musimy się naprzewijać, żeby coś zaczęło się dziać.
Na osobne wyróżnienie zasługuje kiepsko napisana instrukcja. Na przykład fragment traktujący o wykorzystywaniu surowców i kupowaniu nowych pojazdów podaje błędne i niekompletne informacje. By dowiedzieć się, jak faktycznie dokonuje się w tej grze zakupów, musieliśmy przeczytać schowany na końcu książeczki suchy opis karty pojazdu i samemu dojść do tego, o co autorom chodziło.
Jak wygrywam? Ostatecznie o zwycięstwie decyduje ilość zdobytych przez graczy punktów. Dostajemy je za niszczenie czołgów przeciwnika, wrażych baz oraz za zdobyte osiągnięcia. Jeden czołg jest wart jeden medal, baza daje nam trzy punkty zwycięstwa, a osiągnięcie pięć. Te ostatnie są losowane na początku każdej gry w liczbie odpowiadającej ilości graczy plus jeden. Każde stawia inne wyzwanie: zniszczyć najwięcej baz wroga, posiadać najwięcej ciężkich czołgów lub mieć najwięcej francuskich pojazdów itp.
Fot. LJ
Ten mechanizm sprawia, że zawsze większość pojazdów dostępnych do kupienia w rezerwach jest traktowana jak śmieci, bo każdy rzuca się na te, które są potrzebne do uzyskania punktów za osiągnięcia.
Dodatkowy problem stanowią bazy. Gracze otrzymują po trzy, a do ich obrony można wyznaczyć po jednym czołgu na każdą. Aby pojazd mógł bronić bazę przed atakiem, należy najpierw wykorzystać jego zdolność specjalną, wtedy przechodzi on do defensywy. Kłopot w tym, że jeśli ta specjalna zdolność jest wyjątkowo dobra lub po prostu pojazd jest wart dużo paliwa, to nie chcemy, by bronił on naszej bazy, gdyż jest wtedy uwiązany do momentu, aż zostanie zniszczony - dopiero wtedy wraca do rotacji. Tego jednak nie chce nasz przeciwnik, więc cały cyrk z atakowaniem baz szybko zamienia się w pat, a World of Tanks Rush w grę o jak najszybszym kupowaniu kart.
Fot. LJ
Z kim w to gram? Na pudełku jest napisane, że World of Tanks Rush jest grą dla 2-5 graczy. Po kilku partiach rozegranych w różnym składzie osobowym jestem przekonany, że początkowo miała to być gra dla dwóch osób. W ostatniej chwili ktoś z marketingu pewnie stwierdził, że jednak lepiej sprzedają się gry wieloosobowe, a skoro mechanika w miarę dobrze się skaluje, to trzeba napisać, że i w pięciu można grać. Tak, można, ale to nie jest fajne. Gra jest zdecydowanie najlepsza przy pojedynkach 1-na-1, a już dodanie dodatkowej trzeciej osoby psuje resztki potencjału strategicznego.
Jeśli lubicie gry towarzyskie wymagające myślenia i strategii lub przynajmniej gry, przy których możecie się pośmiać w grupie znajomych, to World of Tanks Rush nie jest dla Was. Można co prawda w miarę przyjemnie poprzekładać sobie karty ze znajomymi, gadając i chrupiąc paluszki. Będzie to jednak raczej bezmyślne zajęcie i jestem w stanie sobie wyobrazić mnóstwo innych, ciekawszych rzeczy jakie możecie w tym czasie robić.
Łukasz Józefowicz