Wolność, Tokio, trojkąt - słowa, których nie możesz powiedzieć w chińskich wersjach zachodnich gier

Chińska edycja League of Legends nie jest wyjątkiem. Na liście blisko 2500 blokowanych przez grę słów znalazły się przekleństwa, terminy związane z pornografią, słowa najczęściej wykorzystywane w różnych przekrętach mogących skończyć się utratą konta, a także nazwiska byłych i aktywnych chińskich polityków i słowa kojarzące się z Tajwanem czy masakrą na placu Tiananmen.

Znajdziemy tutaj więc "shit", "hardcore", "lesbian" czy "SexinSex", a także "Tokyo", "Freedom" czy "Triangle". Co Chinom zawiniły trójkąty? Triangleboy to popularne w Państwie Środka narzędzie do obchodzenia Cyfrowego Wielkiego Muru i buszowania po sieci poza oficjalną cenzurą. Za każdym razem, gdy spróbuje napisać na wbudowanym w grę chacie te słowa, pojawi się tylko ciąg gwiazdek: *******.

Podobna sytuacja ma miejsce, gdy w Europie spróbujemy napisać jakieś przekleństwo, lub na przykład "Hitler".

League of Legends nie jest oczywiście pierwszą zachodnią grą, której producenci musieli pójść na ustępstwa, aby dobrać się do złotonośnego chińskiego rynku. Kilka lat temu, w 2009 roku, gdy World of Warcraft ruszał w Chinach, należało go odpowiednio przygotować do tutejszych norm obyczajowych, które znacznie restrykcyjnie podchodzą do przemocy i wizerunku śmierci.

Gdy w World of Warcraft sterowana przez gracza postać ginie, normalnie po prostu widać, jak leży na ziemi. W chińskiej wersji pojawia się zgrabny nagrobek, niczym w Wormsach:

Jedna z dostępnych w grze ras to nieumarli, którzy jako różnego rodzaju zombie, pokazują swoje kości i poszarpane członki. W chińskiej wersji jest na nich nieco więcej "mięsa".

Czaszka nie jest mile widziana. Przez pewien czas na szybko więc wszystkie czaszki zostały zastąpione... workami, skrzynkami etc. Także w misjach w stylu "przynieś głowę złego ludka X". Zamiast głowy w ekwipunku pojawiała się czaszka. A także w drzewkach umiejętności:

Czego się nie robi dla rynku liczonego w milionach potencjalnych klientów.

Źródło: Geekiroxx.fr

Konrad Hildebrand