"Wolałbym, żeby zostawili to włączone" - Phil Spencer o "przypadkowym" międzykonsolowym graniu w Fortnite
Epic wytrącił z rąk Sony wszelkie wymówki.
Do drzwi pokoju, w którym Sony trzyma osobę odpowiedzialną z zielone światło dla wspólnego grania posiadaczy Xboksów One i PS4 rozmaici developerzy głośno pukają od dawna. Gdy w lipcu zeszłego roku autorzy Rocket League informowali, że wszystko mają gotowe do odpalenia w ciągu godziny, można było jeszcze nie dowierzać. Ale od tamtej pory wielu innych developerów potwierdzało, że zburzenie tego muru jest prostsze niż wielu sądzi.
Taki crossplay bardzo ucieszyłby Katsuhiro Haradę, autorów Overwatcha czy Ark: Survival Evolved. Rodzimy CD Projekt RED też chętnie zaprosiłby do jednego stołu "gwinciarzy" z obu konsol. Ale wszystkie życzenia nie robiły na Sony wrażenia.
Tak naprawdę, nikt nie wie dokładnie czemu. To znaczy - poza faktem, że firma opchnęła ponad 60 milionów PS4 i po prostu nie musi z nikim iść na żadne układy. Ale głupio wygląda to w zderzeniu z hashtagiem #4theplayers, którym się reklamuje. Bo gracze na crosspayu mogą tylko zyskać. Ba, developerzy i wydawcy mocno stawiających na sieć tytułów, które niekoniecznie mają szanse marketingowo zawalczyć z największymi - również.
A po wczorajszym "wypadku" czas, w którym Sony może wyjść z sytuacji z twarzą wydaje się ograniczony. Bo nawet jeśli ktoś miał w temacie jeszcze jakieś złudzenia, to teraz wszyscy już wiedzą, kto odpowiada za brak opcji wspólnego grania konsolowców. I jak niewiele potrzeba by to ograniczenie zasłużenie trafiło na śmietnik historii.
To odpowiedź rzecznika Epic na prośbę Polygonu o komentarz do wczorajszej sytuacji, gdy okazało się, że gracze na PS4 i Xboksie One mogą razem grać w Fortnite. Ciekawe czy uśmiechał się, gdy jej udzielał...
To Phil Spencer z Microsoftu, po raz kolejny przypominający o otwartym zaproszeniu do "innych firm" w temacie międzysprzętowego grania, które Microsoft wystosował w zeszłym roku.
Sony? Ich dziennikarze też pytali, ale jak zwykle w temacie crossplayu firma nabrała wody w usta.
Maciej Kowalik