Wojna na przedmieściach. Graliśmy w sieciowe tryby Homefront

Wojna na przedmieściach. Graliśmy w sieciowe tryby Homefront

marcindmjqtx
03.03.2011 19:00, aktualizacja: 07.01.2016 15:55

CD Projekt zaprosił nas na pokaz gry Homefront. Nie była to jednak nudna prezentacja, ale aktywne uczestnictwo w sieciowych trybach gry.

Posadzono nas przy xboksach 360, wręczono pady i puszczono na pole bitwy. Pierwsze minuty to oczywiście przyzwyczajenie się do sterowania, czułości broni i opracowanie najlepszych strategii ataku. Prawdziwa zabawa zaczęła się jednak dopiero wtedy, gdy zobaczyliśmy kto jest kim. Wtedy strzelanie stało się jeszcze przyjemniejsze.

Zachowawczo Kaos Studios wie, jakie standardy obowiązują w dzisiejszych strzelankach. Pewne schematy trzeba skopiować, szczególnie jeśli marka jest nowa. A jak podglądać, to najlepszych, dlatego skojarzenia z Modern Warfare i Medal of Honor będą wręcz oczywiste. Mamy rożne klasy postaci, każdy znajdzie coś dla siebie: assault, sniper, smg, tactician, heavy, stealth. Choć teoretycznie do każdego wyboru trzeba opracować inną strategię rozgrywki, to wynika ona głównie z broni, jakie dostajemy na starcie. Z przyzwyczajenia wcielałem się głównie w standardowego piechura (assault), ale nie odmówiłem sobie również przyjemności wymierzenia śmierci z okiem przy lunecie. 75 poziomów postaci i cała masa perków gwarantują godziny zabawy - jeśli oczywiście lubicie odblokowywanie i nabijanie doświadczenia.

Współczesne pole bitwy Z racji tematyki i konfliktu, jaki porusza gra, miejscówki są do siebie podobne - niestety. To jeden z głównych mankamentów zabawy, ponieważ pomimo świadomości, że gramy na innej mapie, trudno to poczuć. Choć w kwestii struktury areny zostały dobrze zaprojektowane, to otoczenie może szybko się znudzić, a to nigdy nie sprzyja sieciowej zabawie. Brakuje urozmaicenia lokacji znanego chociażby z obu części Modern Warfare.

Homefront oferuje kilka trybów zabawy, z czego innowacyjnym ma być "Battle Commander", gdzie każda drużyna ma najlepszego zawodnika, nad głową którego pojawiają się czaszki. Za jego zlikwidowanie przyznawane są dodatkowe punkty, co powinno zmienić cele i strategię całego meczu. Fajny pomysł, jeśli oczywiście będziecie o nim pamiętać, a nie tylko zwyczajnie strzelać do przeciwników, tak jak ja. Poza tym mamy też standardowy i drużynowy deathmatch czy też równie popularne zdobywanie konkretnych punktów na mapie. Do wyboru, do koloru.

Przyjemnie, choć bez rewolucji Killzone 3 pokazał, jak dobrze mogą wyglądać współczesne, konsolowe strzelanki, ustawiając poprzeczkę tak wysoko, że niewiele firm będzie w stanie jej w ogóle dosięgnąć. Na horyzoncie majaczy Battlefield 3, który na pierwszych zwiastunach wygląda świetnie. Niestety w kwestii oprawy Homefront pozostaje daleko w tyle i osoby, dla których grafika to jeden z najważniejszych elementów gry, nie dadzą się porwać. Z drugiej strony, to przecież tryby multi, tu ma się dobrze i przyjemnie grać - oglądanie widoczków  pasjonuje raczej w kampanii. A trzeba przyznać, że zabawa jest naprawdę niezła. Rozgrywka charakteryzuje się odpowiednią dynamiką, co po każdym zgonie zachęca do powrotu na pole bitwy. Twórcy mogliby przyspieszyć natomiast poruszanie się zawodnika w trybie biegu, bo ślamazarność często przeszkadza w efektywnym poruszaniu się. W latających granatach nie czuć zbyt wielu praw fizyki, przez co celne rzucanie nim trzeba najpierw przećwiczyć. Pojazdy są w porządku, ale kierowanie nimi nie wypada na tyle ekscytujące, by marzyć o kolejnym razie. Nie jest to jednak nic, co dyskwalifikowałoby Homefront.

Czy Homefront zagrozi takim sieciowym killerom, jak gry z serii Halo, Call of Duty, Battlefield albo Killzone? Szczerze wątpię, przynajmniej nie w tej części. Warto jednak dać mu szansę, bo my bawiliśmy się naprawdę dobrze. Nikt nie oddawał pada i nie mówił, że ma już dość.  Była za to masa emocji, śmiechu, a i czasem ktoś rzucił łaciną.  Drużyny często się mieszały, przez co mieliśmy różnorodne pojedynki. Spędziliśmy kilka godzin na wspólnym strzelaniu, zdobywaniu punktów i pacyfikowaniu wrogów. A przecież w sieciowych strzelankach chodzi właśnie o dobrą zabawę. Zobaczymy, co z tego Homefront wyrośnie - rewolucji się nie spodziewam, ale kciuki chętnie potrzymam.

Paweł Winiarski

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)