Właśnie przeżyłem najdziwniejsze 10 minut czegoś interaktywnego w tym tygodniu

Właśnie przeżyłem najdziwniejsze 10 minut czegoś interaktywnego w tym tygodniu

Właśnie przeżyłem najdziwniejsze 10 minut czegoś interaktywnego w tym tygodniu
marcindmjqtx
29.08.2012 19:27, aktualizacja: 15.01.2016 15:42

Nie jestem nawet w stanie stwierdzić, czy to była gra. Ani czy ją w ogóle skończyłem. Ale jednocześnie była to jedna z najlepiej opowiedzianych historii jakie przeżyłem.

Thirty Flights of Loving jest eksperymentem. Trwa 10 minut i kosztuje 5 euro. Co zapewne sprawia, że osobom przeliczającym czas gry na pieniądze włącza się czerwony alarm. Ale, zaprawdę powiadam Wam, warto.

Trudno jest mi pisać cokolwiek o TFOLu bez przytaczania jego fragmentu i w praktyce zdradzania wszystkiego. To krótkie "interaktywne przeżycie" w którym "gracz" wciela się w członka gangu planującego napad na lotnisko.

Mam więc dla Was dwa wyjścia:

pierwsze, kupicie grę na Steamie lub bezpośrednio od autorów, zagracie (potrwa to maksymalnie kwadrans) i wrócicie do lektury tekstu;

drugie, z całą świadomością, że popsujecie sobie niespodziankę, obejrzycie materiał z rozgrywki który nagrałem i będziecie czytać dalej.

No to lecim:

Moje pierwsze podejście do TFOL było następujące:

Wiem, że to kolejna produkcja Blendo Games, które cenie za Flotille i Atom Zombie Smasher. Kupuję, ściągam, instaluję, uruchamiam. Widzę ludki kojarzące mi się z Minecraftem. Zaczynam w jakiejś spelunce. Widzę stojące butelki, tabliczkę informującą o prohibicji, więc co robię? Naciskam przycisk odpowiedzialny za interakcję, znaczy się jestem w grze! Moja postać napiła się kanadyjskiego płynu bezalkoholowego z butelki, jestem u siebie.

Naciskam wiszący na ścianie obraz, otwierają się tajne drzwi. Za nimi korytarz prowadzący do kryjówki gangu. Jest tu kobieta. Anita. Klikam kobietę. Nagle dostaję w twarz przebłyskami dotyczącymi jej przeszłości! Jest mechanikiem! Specem od ładunków wybuchowych! Strzelcem! Cukiernikiem!

To samo mężczyzna dzieje się w przypadku kliknięcia mężczyzny, Borgesa, jego przeszłość miga mi przed oczami. Podnoszę amunicję, naciskam radio, spycham kaczkę do wody. Wsiadam do samolotu, razem ze mną moja drużyna, odlatujemy.

JEB!

Bez żadnego ostrzeżenia jestem w jakimś pomieszczeniu, Anita mierzy do mnie z pistoletu i naciska spust, nie ma już amunicji. Wszędzie jest krew. Borges leży ranny. Podnoszę go i wybiegam na pełny ludzi korytarz. Zdobywam wózek. Uciekam, ale nie wiem dokąd i przed kim. Ale w końcu jestem rabusiem, muszę uciekać? Nawet o tym nie myślę!

JEB!

Nagle jestem w pokoju. Leżę w łóżku, Anita spokojnie je pomarańczę. Mogę zjeść pomarańcze razem z nią. Potem strasznie długo idziemy po schodach na wesele odbywające się na dachu. Mijam ładną dziewczynę. Piję alkohol, dużo alkoholu z Anitą. Patrzę jak ludzie tańczą. Pijani schodzimy do pokoju, chyba idę z Anitą do łóżka. Nie jestem pewien.

Ale po chwili spadam korytarzem i znowu jestem w okrwawionym pomieszczeniu. Znowu biorę Borgesa i uciekamy przez lotnisko.

Tu następuje jedyny w grze moment doładowywania materiału. Trwa kilka sekund.

Trafiamy w końcu do większego pomieszczenia, gdzie atakują nas ptaki i latające kamery. Borges strzela, strącając wszystkich przeciwników.  Nagle wystrzelony pocisk leci w stronę  innej kobiety leżącej na łóżku zamiast Anity. Dlaczego do mnie celowała? Czy bohater był zbyt pijany aby zauważyć, że poszedł do łóżka z inną, a teraz kobieta w ataku zazdrości chciała ich zabić?

Po chwili pcham wózek różowym korytarzem. Prosto na czekającą policję. Kolejny wystrzelony pocisk. Nagle jesteśmy na szosie i uciekamy przed radiowozami. Nagle jedziemy na motorach, siedzę za Anitą. Odwraca się do mnie, uśmiecha się. A ja bezradny patrzę jak jedziemy prosto na zderzenie z ciężarówką. Jestem w radiowozie. Który jedzie na zderzenie z ciężarówką.

Jestem w muzeum i patrzę na tablicę z napisem The End.

Koniec?

Nie.

Mogę chodzić po salach wystawowych. Podziwiać radiowóz, którym się rozbiłem, który wisi w formie eksponatu. Przeglądać tabliczki z nazwiskami twórców TFOL. Idę korytarzem i dochodzę do ekspozycji poświęconej równaniu Bernoulliego, "jednego z podstawowych równań hydrodynamiki płynów idealnych". Dochodzę do ostatnich drzwi i nagle znowu jestem na szosie na motorach razem z resztą bohaterów. Pojawia się napis The End.

Na serio to już koniec?

Gra prosi mnie, abym nacisnął ESC. Trochę się wzbraniam. Nie wiem co myśleć. Nie wiedziałem, że to na serio ma być takie krótki. Nacisnę i co się stanie? Nacisnąłem, wychodzę do menu.

To tyle.

Wstałem od komputera, poszedłem do Tomka i nie za bardzo wiedziałem, co mogę mu powiedzieć. Nie byłem nawet pewien, czy skończyłem TFOL. Czy przeszedłem je właściwie. Być może nie najlepiej świadczy to o twórcy, ale w świecie, w którym ciągle jesteśmy atakowani utartymi kliszami, poczucie obcowania z czymś zupełnie innym jest miłą odmianą.

Thirty Flights of Loving to cacuszko. Z poszatkowanej narracji wyłania się klarowna historia napadu w którym coś poszło nie tak. Nagłe przeskoki angażują, sprawiają, że nie jest się pewnym, co za chwilę się przydarzy. Jednocześnie w tej "grze" można zrobić na tyle niewiele, że nie ma ryzyka, że gracz gdzieś sobie pójdzie i zabłądzi. Ciągle idzie do przodu, bo wszystkie drogi i tak prowadzą do końca.

Jeśli przeczytaliście całą tą ścianę tekstu przed zagraniem, to cóż, ominęła Was świetna przygoda. Miły i zabawny eksperyment z opowiadaniem historii za pomocą gier. Czasami jednak warto zapłacić za takie rzeczy i przeżyć je na własnej skórze.

Konrad Hildebrand

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)