Wierny sługa reżimu czy buntownik z pieczątką? Papers, Please - niezwykła gra o kontroli granicznej
Naprawdę? Gra o kontroli granicznej w totalitarnym państwie? O sprawdzaniu papierów i podbijaniu wniosków? Tak, naprawdę. Ale pal licho rozgrywkę, tu zachwyca tu, co kryje się głębiej. Glory to Arstotzka!
Dzień jak co dzień. O 6 rano meldujesz się na posterunku granicznym, kartkujesz świeże wydanie "The Truth of Arstotzka" i dajesz znać, by podszedł pierwszy petent z niekończącej się kolejki. W Twoich rękach znajduje się jego los. Ty decydujesz, czy należy go wpuścić na terytorium Arstotzki, czy odesłać z kwitkiem.
Czy paszport jest w porządku? Trzeba sprawdzić, czy zgadza się zdjęcie i płeć, czy miasto które wydało dokument faktycznie znajduje się w tym kraju (czy to Impor, czy Obristan), czy przypadkiem dokument nie wygasł. Pod ręką mamy dwie urzędnicze ściągi - aktualne wytyczne, które zmieniają się w zależności od sytuacji politycznej, oraz biblię pogranicznika, z mapą regionu czy wzorami dokumentów i pieczątek.
Ale paszport to tylko początek. Każdy z 31 dni trybu fabularnego to nowe kryteria wpuszczania ludzi na terytorium Arstotzki. Miejscowi powinni mieć drugi dokument tożsamości, z treścią zbieżną z paszportem. Cudzoziemcy muszą dostarczyć pozwolenie na wjazd, a jeśli chcą podjąć pracę, to również stosowne pozwolenie - oba kwity z odpowiednimi pieczątkami. A są jeszcze dyplomaci i osoby ubiegające się o azyl.
Afera o "nagie skanery"? Panie, u nas w komunizmie nie takie rzeczy robilim
A my niczym ten boski byt w okienku decydujemy o być albo nie być. Rzucamy okiem, czy to co powiedział człowiek za kontuarem ma potwierdzenie w papierach. Czy na dokumentach są prawdziwe pieczątki? Dlaczego w paszporcie ma, że jest kobietą, a widać jak na dłoni, że policzki pokrywa mu gęsta szczecina? Proszę bardzo, inspekcja osobista. Nagie zdjęcie ze skanera, które gwałciłoby normy w demokratycznych państwach - ale jesteśmy w kolebce komunizmu, która ledwie 6 lat wcześniej zakończyła wojnę z sąsiadami - mówi nam, że owszem, kobieta, a i jej zdarza się mieć przecież zarost. Pieczątka wbita, witamy na terenie Arstotzki.
Bywa, że waga podana w jednym z dokumentów nie zgadza się z tym, co widać na wskaźniku. Bo obywateli również ważymy na wypadek przemycania kontrabandy. Znów skanujemy - i widzimy narkotyki przywiązane do uda. Nieładnie. Naciskamy przycisk i służby graniczne pacyfikują cwaniaka, w razie oporu zdzielając kolbą w łeb.
Naszą rolą jest zadbanie, by ruch graniczny odbywał się w zgodzie z przepisami. No, teoretycznie. Bo paragrafy swoje, a rzeczywistość swoje. "Pan jeszcze przepuści moją żonę, zaraz tu będzie" - mówi facet, któremu właśnie wydałem pozwolenie na przekroczenie granicy. Żona niestety nie ma jednego potrzebnego dokumentu. Pewnie, mogę ją wpuścić. Ale dostanę po kieszeni za niedopełnianie obowiązków służbowych.
Wygląda na to, że wszystko się zgadza, towarzyszu. Witajcie w Arstottce
Rozdzielam rodziny, depczę marzenia śniących o azylu, pozostaję głuchy na prośby, błagania i próby przekupstwa. Albo wręcz przeciwnie. Przy tym dorabiam sobie na boku, wręczając wizytówki szefa firmy szukającej inżynierów. Biję się z myślami, gdy przychodzi oficer i mówi wprost, że albo wpuszczę pewną osobę, albo źle się to dla mnie skończy. Osoba, a dokładniej rzecz biorąc kobieta, nie powinna przekroczyć granicy Arstotzki. Ale szef to szef...
Posterunek to również miejsce ataków terrorystycznych, które zmieniają podejście w punktach kontroli granicznej i powodują zaostrzenie kontroli. Z czasem sami poznajemy tych, którzy - jak twierdzą - chcą by w Arstotzce było lepiej. Sami uznamy, czy w intrydze warto wziąć udział, czy lepiej trzymać się od buntowników z daleka.
W Papers, Please celem jest jednak wyjście z pracy o godzinie 18 i zapewnienie bytu czekającej rodzinie. Zarobki skromne, trudno wiąże się koniec z końcem, każdy dzień to zazwyczaj ważna decyzja - dziś jemy czy włączamy ogrzewanie? A i lekarstwa kosztują. Dlatego trzeba dwa razy zastanowić się, czy na posterunku wykazywać się litością i przymykać oko na błędy w dokumentach. W końcu rodzina jest najważniejsza, nawet jeśli w Papers, Please symbolizują ją jedynie surowe ikony w planszy podsumowującej wydarzenia każdego dnia.
Życie to sztuka wyboru. Dziś wyłączamy kaloryfery, synu, przytul się do babci
Interfejs jest prosty, myszą podświetlamy niepasujące do siebie informacje i przepytujemy człowieka na tę okoliczność. Z czasem zyskamy dostęp do upgrade'ów, przenoszących niektóre działania na klawiaturę - na przykład wysuwanie pieczątek nie będzie już musiało odbywać się przez kliknięcie myszą, lecz naciśnięcie Tab. Wbrew pozorom to duże ułatwienie w codziennej pracy.
Papers, Please jest surowe w każdym aspekcie. Od umownej grafiki, która przypomina podrasowane obrazy z gier na Commodore 64, przez skromną oprawę muzyczną i sample dźwiękowe udające głosy. Do tej gry ta audiowizualna asceza pasuje idealnie.
W niej zresztą prawdziwe bogactwo kryje się pod skórą. Zabawne, że to, na co mógłbym w tej grze narzekać - niewielkie rozmiary biurka w granicznej budce, na którym trudno porozkładać wszystkie dokumenty, oraz z czasem popadający w schemat rygor codziennej pracy - to tak naprawdę cechy gry i rykoszet jej mechaniki, polegającej przecież na schematycznej pracy pogranicznika w komunistycznym państwie.
Są tu epizody dramatyczne i zabawne, wydarzenia zapadające w pamięć, a wszystko finalizowane jednym z 20 zakończeń, które oplatają nasze decyzje i wybory. Bliska nam - a pewnie bardziej naszym rodzicom - tematyka to kolejny atut, nawet jeśli w poprzednim ustroju uciekać warto było co najwyżej na zachód, a nie jeszcze głębiej w komunizm. Niepozorna, ważąca ledwie 30 MB gra stworzona przez Lucasa Pope'a ma w sobie emocje, których często na próżno szukać w wielogigabajtowych hitach. Wartości gry nie mierzy się jednak polygonami i choćby z tego względu gorąco Papers, Please rekomenduję. Najlepsza wycieczka na wschód tego lata.
Marcin Kosman
PS Grę można kupić m.in. na jej stronie, Steamie lub GOG-u.
PS2 Jednorazowe przejście gry zajmuje ok. 4 godzin, ale w połączeniu z ilością zakończeń i trybem Endless, w którym możemy sobie wiele opcji zdefiniować w celu rozegrania granicznego „surwiwalu”, otrzymujemy tego czasu więcej.