Wielkie powroty, odcięte kupony i tańce nad grobem

Wielkie powroty, odcięte kupony i tańce nad grobem

Wielkie powroty, odcięte kupony i tańce nad grobem
marcindmjqtx
31.12.2011 10:13, aktualizacja: 07.01.2016 15:38

Ostatni dzień roku to idealny moment na kolejny odcinek naszego podsumowania. Tym razem przyjrzymy się największym hitom i zobaczymy, co w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy wydarzyło się  w segmencie gier AAA.

Najmniej odkrywczym stwierdzeniem, byłoby napisanie, że sequele wciąż trzymają się mocno. W mijającym roku chyba najbardziej ekscytowały nas gry z trójką w tytule. Ale wiecie co? Większość z nich świeciła raczej światłem odbitym od marki wypracowanej przez lata, niż własnym blaskiem. Nie były złe - nigdy w życiu nie powiem tak o „Killzone 3”, „Battlefield 3”, „Uncharted 3”, „Modern Warfare 3” czy - po prostu nie potrafiły nas już niczym zaskoczyć, a ten brak zaskoczenia już sam w sobie był lekkim zawodem.

Reguła „do trzech razy sztuka” najwidoczniej sprawdza się też w grach. Teraz konieczny jest już powiew świeżych pomysłów, bo inaczej sequeloza z tradycji zmieni się w świadectwo lenistwa twórców.

Witamy z powrotem

Ale sequele to nie tylko serie wydawane co roku, na które możemy czekać „w ciemno”. W 2011 roku nie zabrakło bardziej lub mniej spektakularnych powrotów. Co więcej, w większości okazały się one udane.

Wspomnijmy chociażby o świetnym, do bólu (dosłownie!) klasycznym „Mortal Kombat”, „Rayman Origins”, który z kolorowej gry dla dzieci nagle się przeistoczył w niemal hardkorowy tytuł, czy „Deus Ex: Bunt ludzkości” - grze, która wreszcie pozwoliła fanom RPG odpocząć od krain fantasy. Jest jeszcze  „Portal 2”, który z dodatku do Orange Boxa zmienił się w pełnowymiarową grę, nie tracąc przy tym nic ze swojej magii. A przecież oryginał ukazał się już cztery lata temu! Nieco mniej szumu w branży zrobiły: powrót „Alice” od Americana McGee, „Drivera” i „Ace Combat”, ale graczy nerwowo obgryzających paznokcie w oczekiwaniu na te kontynuacje też nie brakowało.

Czy któraś z tych marek zostanie z nami na dłużej? To pytanie psuje trochę radość z przywrócenia im życia, bo chyba tylko Square Enix dało jasny znak, że „Deus Ex” doczeka się kolejnej części. Oby tylko nie za szybko - przejście na taśmowe produkowanie sequeli mogłoby nie wyjść tej serii na zdrowie.

Umarł król, dwór się bawi

Dobrze o tym wiedzą fani gier muzycznych, którzy na każdej imprezie muszą wachlować płytami, w poszukiwaniu piosenki, której zażyczyła sobie właśnie publiczność. Wydawanie kolejnych paczek piosenek pod pozorem nowych tytułów sprawiło, że gracze mieli już dość. A jeśli gracze mają dość, to wydawca „wyciąga wtyczkę”. Właśnie w ten sposób postąpiło w lutym Activision z seriami Guitar Hero i DJ Hero, w zasadzie oficjalnie kończąc solidnie przedłużony kwadrans sławy gier muzycznych. Autorzy Rock Band - konkurencyjnej serii gier, które pozwalają poczuć się jak gwiazda rocka we własnym domu - zostali ponoć sprzedani za 50 dolarów, ale ostatecznie wylądowali na czterech łapach i szybko odnaleźli się w nowej sytuacji.

Bo wbrew nagrobkowi gry muzyczne wcale nie zginęły.

Zmieniły się tylko nie do poznania, bo nie sposób zauważyć tegorocznego boomu na gry taneczne, wywołanego w dużej mierze zwiększeniem popularności kontrolerów ruchowych Sony i Microsoftu. W innych gatunkach obie technologie wciąż nie mają wielkiego powodzenia, ale jeśli idzie o rozkręcenie domowej imprezki, spisują się świetnie. Plastikowe instrumenty zostały rzucone w kąt, a na parkiecie szaleje nawet prezydent Obama. Czy trzeba dodawać coś więcej?

A książę zamienił się w błazna 2011 rok zapamiętamy też w związku z niespodziewanym fenomenem meteorologicznym. 10 czerwca temperatura w piekle spadła poniżej zera i wkrótce całe zamarzło. Fakt ten potwierdzili już amerykańscy naukowcy, a winowajca całej sytuacji skwitował to  niemającym sensu „Hail to the king, baby”. Tak, tak - „Duke Nukem Forever”, po 15 latach produkcji, wylądował na półkach sklepowych. Radość fanów była jednak krótka, bo okazało się, że gra w dalszym ciągu pozostała żartem.

Odgrzewanie kotletów

W mijającym roku wydawcy postanowili też nieco zarobić na naszych wspomnieniach, co kilka tygodniu wypuszczając remake jakiejś gry lub nawet całych serii. Odświeżono między innymi „Tomb Raidery”, „Splinter Celle”, serie Sly i Prince of Persia, „Residenty”, „God of Wary” (po raz kolejny), „Beyond Good & Evil”, „Tekkena”, gry Team Ico, „Stranger's Wrath”, a nawet pierwsze „Halo”. Przyszłoroczna rozpiska już teraz obfituje w kolejne tego typu pomysły, więc można śmiało powiedzieć, że trend się przyjął.

Bo fantazja jest od tego... Średnie oceny na Metacritic: Skyrim - 360:96/PC:94/PS3:92 Deus Ex: HR - 360:89/PC:90/PS3:89 Dark Souls - 360:89/PS3:89 Wiedźmin 2 - PC:88 Battlefield 3 - 360:84/PC:89/PS3:85 Modern Warfare 3 - 360:88/PC:80/PS3:88

Mnie osobiście bardzo cieszy fakt, że w 2011 roku dostaliśmy przynajmniej aż cztery świetne gry RPG. Fani gatunku już dawno nie mieli takiego wyboru światów, w których chcą spędzać dziesiątki godzin. Mogliśmy cieszyć się epickimi przygodami w Skyrim, uciekać przed smokami w Dark Souls, szukać nowej definicji człowieczeństwa w Deus Ex czy osobiście zanurzyć się w świat stworzony przez Sapkowskiego, dzięki Wiedźminowi 2. Modern Warfare 3 zgodnie z przewidywaniami podbiło kolejne rekordy, ale moim zdaniem 2011 rok stał pod znakiem gier RPG. Odtwórcze strzelaniny dostały strzałą w kolano.

Świeże mięsko?

A co naprawdę nowego spotkało nas w minionym roku? Cóż, trudno powiedzieć, że zostaliśmy zasypani przez dobre, nowe marki, ale cieplej się robi na sercu, gdy zauważymy, że za kilkoma z nich stoją Polacy. O dokonaniach rodaków mogliście przeczytać już u nas dłuższy artykuł, więc ograniczę się do przypomnienia, że jeśli ktoś chciał w tym roku czegoś nowego, to na pewno nie ominął krwawego, kolorowego i niosącego masę frajdy „Bulletstorma”, „Dead Island”, które dało nam w końcu okazję do spojrzenia zombiakowi prosto w oczy, a potem odcięcia mu głowy maczetą, czy wracającego do czasów, gdy każda broń strzelała innym kolorem „Hard Reset”.

Te gry dawały graczowi szansę na jakieś nowe przeżycia. Zachodni deweloperzy postawili głównie na przebieranki. W efekcie dostaliśmy „Homefront” wcaaale nieprzypominający „Modern Warfare”, „Rage”, które koniec końców nie wyróżniło się niczym szczególnym, czy „Shadows of the Damned”, któremu trzeba oddać, że choć polepione z dobrze znanych (i archaicznych) mechanizmów, miało chociaż swój świeży, rubaszny klimat. Szkoda, że EA nie rozreklamowało tej gry lepiej.

Zmieniamy reguły Inny pomysł tego wydawcy wydaje się być jaskółką, która może zwiastować zmiany w szeroko pojętych grach sportowych. Dorzucanie do nich fabuły nie jest może czymś zupełnie nowym, ale „Need for Speed: The Run” i „Fight Night: Champion” wyraźnie odeszły od klasycznej formuły boksu czy wyścigów.

Zamiast trybu kariery dostaliśmy opowieść, zamiast powtarzania wciąż tych samych tras czy mnóstwa nic nieznaczących walk EA postanowiło zmotywować gracza różnorodnością i przerywnikami prowadzącymi fabułę. Podobnie sytuacja wyglądała też w „Motorstorm: Apokalipsa” od Sony, gdzie wraz z kolejnymi rozdziałami historii miasto (a więc i trasy) coraz bardziej obracało się w ruinę.

Zbaczanie z uczęszczanej trasy trzeba docenić. Ciekawe, czy trafi też do flagowej serii, jaką na pewno jest FIFA. Tam tryb kariery własnego zawodnika kuleje i bardzo skorzystałby na takich zmianach.

A skoro jesteśmy już w temacie gier sportowych, to nie sposób nie zauważyć, że w 2011 roku dwa z nich zostały zmonopolizowane. EA Sports wywiesiło białą flagę i postanowiło przeczekać ten rok, a dopiero w przyszłym powrócić na parkiety NBA po tym, jak konkurencja spod znaku 2K Sports odstawiła NBA Live/Elite o kilka długości. Żeby było zabawniej, na lodowiskach sytuacja wygląda dokładnie odwrotnie. W hokeju to EA Sports niepodzielnie rządzi, a „NHL 2K12” zostało skasowane i nie wiadomo, czy seria kiedykolwiek powróci. Warto trzymać kciuki za obu przegranych, bo nic nie rozleniwia tak bardzo jak brak konkurencji.

To zresztą chyba uniwersalne życzenie, które podsumowując miniony rok, warto sobie powtarzać. Niech deweloperzy walczą między sobą, niech biją się o nasze pieniądze zarabiane na sequelach i wydają je na nowe pomysły. Niech branża wciąż się rozwija i w przyszłym roku przyniesie nam - graczom - jeszcze więcej frajdy.

Maciej Kowalik

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)