CSI Toussaint i własna winnica, czyli graliśmy w Wiedźmina 3: Krew i Wino
Podejrzewam, że czeka nas najmniej zaskakująca premiera roku w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Przyjdziesz brudny, wyjdziesz czysty, taki jestem zajebisty - czytam wiadomość pucybuta na tablicy ogłoszeń zajazdu w Toussaint i wiem, że kraina może być mi obca, ale mimo wszystko jestem w domu. Upewniam się co do tego dwie minuty później, przyjeżdżając do posiadłości, której bruk wyłożony jest zmasakrowanymi ciałami strażników. Trop prowadzi do piwnicy, a tam, cóż, nic nowego, przyjemnie nie jest. Geralta rzadko kiedy spotykają przyjemne rzeczy. Chyba że akurat dostaje winnicę.
- Że co? - zapytacie. Ano tak - dostaje winnicę i może w niej dostawić sobie stojak na zbroję, powiesić obrazek albo wyremontować pokój gościnny. Niezbyt to wiedźmińskie, prawda? A jednak gdzie jak gdzie, ale w Toussaint może mieć sens.Drugi i ostatni dodatek do Wiedźmina 3 rozpoczyna się bardzo tradycyjnie. Na jednej z tablic znajdujemy ogłoszenie skierowane bezpośrednio do Geralta - to Anna Henrietta, księżna malowniczego Toussaint, prosi wiedźmina o przybycie do jej księstwa w celu wytropienia i zabicia tajemniczej Bestii, z którą nikt nie potrafi sobie poradzić. Robota w sam raz dla Białego Wilka, zatem po krótkim, niepotrzebnym incydencie z bandytami terroryzującymi wieś, ruszamy do Toussaint.
Zapomnijcie o Velen i gościńcach otoczonych wisielcami, wyrzućcie z głowy novigradzkie slumsy, nie liczcie na srogie, mroźne krajobrazy wysp Skellige - wizualnie Toussaint to księstwo z bajki, dziecko baśni i śródziemnomorskiej architektury. I o ile jeszcze w plenerze widoczki mogą nam się skojarzyć z sielanką Kaer Morhen czy Białego Sadu, o tyle w samej stolicy Toussaint już naprawdę można poczuć się zupełnie jak w innym świecie. Wszystko dzięki elfom, oryginalnym twórcom miasta, których obecność czuć na każdej uliczce.
Toussaint piękne jest jednak tylko z wierzchu, bowiem wewnątrz trawią je te same patologie, co resztę wiedźmińskiego świata. Bestia, którą ma wytropić Geralt, zdaje się bardzo inteligentnym monstrum działającym według planu i wybierającym konkretne ofiary. Każde morderstwo to wiadomość, to ekspozycja i opowieść. Pod tym względem jednak pierwsze 2 godziny fabuły Krwi i Wina fundowały mi zbyt mocne uczucie déjà vu.Pamiętacie to rozbudowane zadanie poboczne z podstawki, w którym tropiliśmy napastnika Priscilli? Prolog najnowszego dodatku zbyt mocno mi je przypominał. Na szczęście w momencie, kiedy kończył się udostępniony fragment fabuły, pozostawialiśmy tę formułę za sobą i cała historia nabierała niejednoznacznych rumieńców typowych dla serii. Biorąc pod uwagę zarówno ostatnie dziesięć minut dema, jak i Dziki Gon oraz Serca z Kamienia, wierzę w scenarzystów i spodziewam się świetnej historii. Bo nawet jeśli pierwsze dwie godziny nie wzbudzały wielkiego entuzjazmu, to wciąż pozostaje jeszcze jakieś osiemnaście.
Część tego czasu spędzimy na turnieju rycerskim, w który z pewnych przyczyn zostanie oczywiście wplątany Geralt. Toussaint to w ogóle miejsce, gdzie zamiast "do diaska!" prędzej usłyszymy "na honor!", a błędnego rycerza spotkamy częściej niż bandytów trzymających za pazuchą kanapki z kurczakiem. Poznamy zatem kulturę małego księstwa i sami poczujemy się jak rycerz, którym przecież technicznie jesteśmy - RED-zi w fajny sposób wplątują smaczki z książek, przypominając graczom o wydarzeniach, które sprawiły, że Geralt przed turniejem może wybierać między dwoma herbami.
Fani pierwszej części ucieszą się z kolei z powrotu starych pysków i szczękoczułek- podczas mojego galopu przez Toussaint w pewnym momencie z gleby wystrzeliły archespory, w innym momencie pokazu można było natknąć się na skolopendromorfy. Aktualizacja bestiariusza zapowiada się w pewnym stopniu na sentymentalną podróż w przeszłość. Nowych rodzajów stworów znajdziemy w Toussaint aż ponad 20.
Tak, Krew i Wino robi wrażenie liczbami, którymi CD Projekt RED napędza masywny, płynący coraz szybciej drakkar hajpu. Po pierwsze - czas gry wynoszący od 20 do 30 godzin i zostawiający wiele współczesnych pełnoprawnych tytułów daleko w tyle. Po drugie - 14 tysięcy linii dialogowych w czasie gdy Serca z Kamienia tych linii miały 6 tysięcy. Poza tym 100 nowych elementów pancerza, ponad 30 broni, ponad 90 questów, maksymalny poziom w Nowej Grze Plus podniesiony do 100 i co najmniej jeden stary znajomy, którego tożsamości oczywiście nie zdradzę, choć kusi mnie okropnie.A co zupełnie nowego pojawi się w dodatku? Wspominałem o winnicy - Anna Henrietta podaruje ją Geraltowi w ramach zaliczki za wykonywane zlecenie. Nie, naprawdę nie żartowałem na początku tekstu. Wiedźmin nie zamieni się jednak w Wine Syndicate czy inne Vineyard Simulator 2016; winnica jest nieczynna, posiadłość spełni więc inne funkcje. Powiesimy tam nasze zbroje i kosiory, lansując się rynsztunkiem w holu (wszystkie bruxy twoje, Geralt), odrestaurujemy ogródek, by mieć prywatny zapas ziół, wstawimy łóżko, które po wypoczynku zapewni nam czasowy bonus do statystyk... Nie liczcie jednak na swobodę rodem z Fallouta 4; nie zmienimy układu mebli czy samych pokoi.Jest za to kilka możliwości modernizacji, które z winnicy zrobią po prostu... dom Geralta. Tak, wiem, jak to brzmi, oksymoron jakich mało, dom Geralta, akurat, ale cóż, Toussaint to Toussaint. Już w książkach ekipa Białego Wilka zasiedziała się w tym malowniczym, leniwym księstwie, więc i w grze możemy poczuć, że to trochę taka idylla, kraina zamknięta w bańce pozornego spokoju. Tak sobie przynajmniej załagodziłem prywatną konsternację wynikającą z posiadania winnicy - zadziałało.
Fani różnych przebieranek, Simów i domków ucieszą się z pewnością z kolejnej nowości - barwników, które pozwolą kolorować części wyposażenia na dowolny kolor. Pasują wam statystyki pancerza, ale musicie powstrzymywać wymioty, patrząc na jego mdły pomarańczowy odcień? Możecie zaopatrzyć się w odpowiedni barwnik. To co, rękawiczki walniemy różowe czy może postawimy na skrytobójczą czerń? Słyszałem, że wśród wampirów ostatnim krzykiem mody jest czerwony.W dodatku odświeżono też interfejs. Ekwipunek jest teraz bardziej uporządkowany, karta postaci prezentuje się czytelniej, dopracowano filtry na mapie świata, a wszelkie książki, listy i ogłoszenia doczekały się osobnej zakładki w Glosariuszu.Nie martwcie się, ekipa CD Projekt RED nie przeznaczyła całego tego czasu tylko na projektowanie palety kolorów do pomalowania trzewików. Jest też coś dla twardzieli, którzy jedzą pszczoły zamiast miodu i golą się (arcymistrzowską) halabardą. Są nowości znacznie ciekawsze oraz istotniejsze - mówię przede wszystkim o mutacjach, które namieszają trochę przy wbijaniu kolejnych poziomów.
Teraz punkty umiejętności otrzymywane przy kolejnych levelach i te pięćset mutagenów, które zaśmiecały wam ekwipunek przez cały Dziki Gon, przeznaczycie na odkrywanie nowych mutacji. Te są takimi superhiperumiejętnościami dającymi pasywne, silne bonusy. Co powiecie na Aard, który dodatkowo zamraża? A może chcecie obrócić na Waszą korzyść wysoki poziom zatrucia eliksirami lub potrzebujecie gwałtownego uzdrowienia w momencie, kiedy normalnie wiedźmin żegnałby się z życiem? Dobre jest to, że naprawdę czuje się moc tych ulepszeń.Mutacji do odblokowania jest łącznie 12, ale aktywna może być tylko jedna. Odkrywanie kolejnych daje jeszcze jedno niezwykle ważne usprawnienie - dodatkowe sloty na stare umiejętności. Mutacje to ogólnie świetne, znaczące urozmaicenie mechaniki rozwoju ugruntowanej przez podstawkę i dodatek. Biorąc pod uwagę, że odkrycie jednej kosztuje aż trzy punkty umiejętności, a poziomów w trakcie Krwi i Wina wbijemy pewnie niewiele ponad 10, łatwo się zorientować, że ten element stanie się szczególnie atrakcyjny w Nowej Grze Plus.
Zbroje nie tylko pomalujemy, ale również zdobędziemy nowe. Wszystkie poprzednie wiedźmińskie zestawy otrzymają jeden nowy poziom - arcymistrzowski. Dojdzie też rynsztunek Mantykory będący ukłonem w stronę zwolenników alchemii. Wszystkie wiedźmińskie sety doczekały się dodatkowo dwustopniowych bonusów - noszenie trzech części zestawu danej szkoły uruchomi premie do statystyk, a jeszcze więcej korzyści dojdzie po skompletowaniu całego zestawu.Przyjdziesz brudny, wyjdziesz czysty, taki jestem zajebisty, pisał pucybut na tablicy ogłoszeń, ale pod podobnymi słowami mogliby podpisać się RED-zi. Krew i Wino robią wrażenie swoją skalą. Już Serca z Kamienia były dużym dodatkiem, a teraz otrzymujemy coś dwa razy większego. W miejsce 10 godzin dostajemy ponad 20, lekki recykling północnych krajobrazów zastępujemy świeżutkim Toussaint, zamiast słów runicznych otrzymujemy winnicę, barwniki, mutacje i bonusy w zbrojach wiedźmińskich...
Oby tylko w parze z tymi wszystkimi nowymi elementami rozgrywki szło to, co najważniejsze - fabuła. Początek w postaci typowego wiedźmińskiego śledztwa trochę pod tym względem zawiódł, pod koniec dając jednak kilka powodów, by wierzyć, że czeka nas coś godnego poziomu scenariusza Dzikiego Gonu i Serc z Kamienia. Trzymamy zatem kciuki za RED-owych pisarzy i wyglądamy premiery. Rychłej - zagramy już 31 maja.