Widzieliśmy Dead Island 2. To jedna ze słabszych gier tych targów E3
Wrocławski Techland ma swoje Dying Light, a tymczasem marką Dead Island zarządza jej wydawca, firma Deep Silver. Za oficjalnie drugą (choć formalnie trzecią) grę z serii odpowiada więc studio Yager, wcześniej znane choćby ze Spec Ops: The Line. Widziałem ją na targach E3, ale nie powiem, by powaliła mnie na kolana...
Forma prezentacji: ok. 15-minutowa prezentacja i ok. 15-minutowy pokaz rozgrywki z komentarzem jednego z twórców
Widzieliście już komediowy zwiastun Dead Island 2? Twórcy nie chcą iść w "poważnym" kierunku w stylu Dying Light czy The Walking Dead, ale, z drugiej strony, nie zamierzają też przesadzać. Nie robią gry-kabaretu porównywalnego do Dead Rising - plasują się gdzieś pośrodku.
Dead Island 2- Official E3 Announce Trailer | PS4
Człowiek człowiekowi zombie Jak mówią twórcy, dla niektórych ludzi apokalipsa zombie mogłaby być świetną wiadomością. O takich właśnie nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie osobnikach chcą opowiadać. O ludziach z szajbą, nie do końca normalnych i takich, dla których koniec świata to okazja do zarobku czy życia po swojemu. Dość powiedzieć, że spajającą fabułę postacią niezależną będzie właściciel kolorowego vana ze zwiastuna gry - niejaki Max, właściciel kota o imieniu Rick Furry. Na którego potrzeby, swoją drogą, przeprowadzono prawdopodobnie pierwszą na świecie sesję motion capture prawdziwego kota.
Tyle teorii. W grę zagrać nie mogłem, widziałem jednak, jak robi to jeden z jej twórców. Nie był to żaden konkretny fragment: ot, trochę biegania i strzelania do umarlaków w paru domkach na przedmieściach San Francisco. Nie mam dobrych wieści: wyglądało to słabo. I nie chodzi nawet o marną oprawę, bo prezentowano prototyp jeszcze z 2013 roku i proszono, by nie wyciągać daleko idących wniosków. To sama rozgrywka wyglądała nieciekawie.
Niepotrzebna apokalipsa Walka wręcz prezentowała się topornie; nie zauważyłem, żeby w większym stopniu zmieniła się w porównaniu do tej z pierwszej części. Twórcy chwalili się niby jej rozbudowaniem: pokazywali, jak najpierw można ogłuszyć zombiaka, a potem wyrzucić go w górę odpowiednim zamachem. Wszystko pięknie, ale... po 10 powtórzeniach pewnie miałbym dość. Te kilka dostępnych ciosów to mizeria w zestawieniu z rozbudowanym systemem rozwoju postaci z Dying Light, z którym gra nie uniknie porównań. W Dead Island 2 większą rolę odgrywać ma broń palna - i to też do mnie niespecjalnie przemawia, bo strzelanie prezentowało się równie nijak. Nie "bardzo źle" czy "odrzucająco", ale właśnie tak: nijak. Strzelbie brakowało kopa, a strzały z kuszy wydawały się w ogóle nie zadawać obrażeń.
Po prezentacji na E3 nie widzę praktycznie nic, co miałoby mnie skłonić do zagrania w Dead Island 2. Broń napędzana paliwem (piły tarczowe i takie tam)? Dwie bronie naraz? Rozmaite ludzkie frakcje w świecie gry? Unikalny pojazd dla każdego bohatera? W porządku, to nawet nie są złe pomysły, ale... po co miałbym w to grać? Więcej humoru znaleźć można w Dead Rising 3; walka wręcz z pierwszoosobowego widoku w Dying Light jest nieporównywalnie lepsza; wśród FPS-ów z otwartym światem o niebo lepiej zapowiada się Far Cry 4.
A kto umarł ten nie żyje Jedynym, co może uratować DI2 jest więc chyba tryb dla wielu graczy. Twórcy obiecują, że maksymalnie osiem osób będzie mogło dzielić jeden świat - nie będą musieli kooperować, równie dobrze będą mogli na siebie polować albo po prostu koegzystować. Brzmi ciekawie, ale jeśli system walki nie będzie dobry - a na razie na taki nie wygląda - to i granie z innymi nie będzie mieć specjalnego sensu.
Dead Island było sporym sukcesem, więc nie było wątpliwości, że w końcu doczekamy się kolejnej części, i to już od nowego studia. Gra była też mocno krytykowana - na razie wygląda na to, że twórcy dwójki postanowili wziąć pod uwagę tylko dobre opinie i pracują nad z grubsza taką samą produkcją. Wszelkie zmiany wydają się zaledwie kosmetyczne. W czasach nowej generacji to za mało. Szczególnie ze świetnie zapowiadającym się Dying Light na horyzoncie.
Tomasz Kutera