Wander miało być wyjątkowe, a jest jedynie wyjątkowo popsute
Babol goni babol, innych graczy nie widać, a rozgrywka to tragedia. Mam kilka dowodów na to, że powinniście omijać tę grę szerokim łukiem.
09.06.2015 | aktual.: 15.01.2016 15:36
Przypomnę tylko, czemu w ogóle warto było interesować się Wanderem. W teorii, to MMO, w którym zamiast ganiać za innymi graczami z mieczem czy granatnikiem, mieliśmy ramię w ramię, wspólnie poznawać tajemniczą krainę. Mało? A jeśli powiedziałbym Wam, że jeden z graczy mógłby wcielić się w gryfa, a drugi szybować na jego grzbiecie, w skórze przypominającej ludzką kobietę (nie licząc skrzeli i lotek) Hiry? Do wyboru są jeszcze formy wielkiego kroczącego drzewa i wodnego płaza, a na poznanie czeka cały tajemniczy język i mnóstwo niesamowitych widoków, fundowanych przez CRYENGINE.
Tyle teorii.
Praktyka wygląda tak, że gra ukazała się na PC i PS4 i jest jednym z najbardziej popsutych kawałków kodu, z jakimi miałem (nie)przyjemność obcować.
Czuję nawet wdzięczność, że do tej pory nie udało mi się spotkać w świecie tego MMO żadnego gracza, bo byłoby mi go żal. Mi kod recenzencki spadł wszak z nieba. A gdybym go spotkał, pewnie nawet nie mógłbym się z nim przywitać. W świecie Wander obowiązuje bowiem stworzony na potrzeby gry język Rozhda. Słów uczymy się z kamiennych glifów, by później wypowiadać je smyrając panel dotykowy pada (gram na PS4). Działa to w kratkę. Ale częściej nie działa wcale. Lub zawiesza grę na odchrząkiwaniu bohaterki.
Załóżmy jednak, że akurat w tym MMO nie chcecie grać z innymi. Wystarczy Wam możliwość pobiegania po prześlicznej dżungli, skakania z wodospadów czy popluskania się na plaży. Pozwólcie, że te nadzieje rozwieję kolejnymi ruchomymi obrazkami. Nie pamiętam gry, w której łapanie podobnych wpadek, byłoby tak proste. Wystarczy iść przed siebie, podskoczyć lub podejść do skały, drzewa, monolitu czy innego obiektu, by Wander zaczął zniechęcać do zagłębiania się w jego świat.
Piękne krajobrazy? Owszem, są widoczki, ale trudno doceniać je, gdy na ekranie nowe obiekty to pojawiają się, to znikają kilka metrów od gracza. Nieustannie i co krok, ekran funduje nam namiastkę dyskoteki.
Wielka wyspa do zwiedzenia powinna oznaczać frajdę z samego biegania i skakania, tymczasem w Wander poruszanie odbywa się z ogromnym mozołem, a skok nie przydaje się wcale. Ot, kolejna z niedziałających rzeczy. W dodatku nawet na wydawałoby się "bezpiecznym" dla silnika terenie, postać może zacząć nagle chodzić po wodzie.
Lub w powietrzu.
Jest fatalnie. Może kiedyś będzie lepiej, bo autorzy nie wetknęli głowy w piasek. Uruchomili adres mailowy, pod który można zgłaszać bugi i pracują nad łatkami. Powinni przyłożyć się do tego przed premierą.
Na Steamie przeważają negatywne recenzje (choć ogólnie opinii jest niewiele), portal Sixthaxis nazywa Wander prawdopodobnie najgorszą grą na PS4, a Reddit zachodzi w głowę jak Sony mogło przepuścić takiego babola przez certyfikację. O dziwo, nawet na Steamie gra nie jest we Wczesnym Dostępie, który ewentualnie mógłby tłumaczyć jej opłakany stan.
Szkoda. Oryginalny, niebanalny pomysł wcale nie musiał się sprawdzić, ale przez niedbalstwo dewelopera póki co się tego nie dowiemy. Granie w Wander to udręka. Jeśli w ogóle jest możliwe, bo na przykład pecetowa wersja nijak nie chciała się nam odpalić.
Maciej Kowalik