W Phantom Doctrine moja własna postać może strzelić mi w plecy
Rzeczywiście zapowiada się nieco cichszy XCOM ze szpiegami i teoriami spiskowymi.
31.08.2017 15:58
Twórcy Hard Westa pozostają w klimatach, które lubią i dobrze znają, dlatego zapowiedziany podczas Gamescomu Phantom Doctrine również jest turową strategią taktyczną. Tym razem jednak zmieniamy scenerię o sto osiemdziesiąt stopni, bo z Dzikiego Zachodu przenosimy się do roku 1983, teorii spiskowych, zimnej wojny i szpiegów. CreativeForge Games opowie nam alternatywną historię, w której na czele tajnej organizacji spróbujemy zapobiec intrydze mającej na celu skłócenie mocarstw i zawładnięcie światem.
Na Gamescomie miałem okazję rozegrać jedną z misji. Polegała ona na wykradzeniu ważnych dokumentów. Początek przypomniał mi ostatniego XCOM-a, bowiem i tutaj zacząłem w ukryciu, mogąc przekradać się przez budynek niezauważony. Jednak to, co w XCOM-ie było zaledwie przystawką, tutaj może być nawet całą misją. Pomaga w tym zresztą postać szpiega, który jest naszą jednostką, choć wrogowie traktują go jak swojego.
Phantom Doctrine Safe House Teaser Trailer
Jego rola była zresztą kluczowa w prezentowanym demie. Mogłem np. stanąć przed przeciwnikiem i ni stąd, ni zowąd sprzedać mu kulkę z pistoletu z tłumikiem, by dwójka moich pozostałych agentów weszła do pomieszczenia, nie wzbudzając alarmu. A jeśli mój niecny atak miałyby zarejestrować kamery, pierw musiałem je wyłączyć w pokoju obok. W cichej akcji pomagała też umiejętność pozwalająca na ruszenie się kilkoma postaciami jednocześnie. Dzięki temu mogłem wparować do pomieszczenia dwójką agentów i w jednym momencie pozbyć się patrolu. A skąd wiedziałem, że za drzwiami jest patrol? Bo oprócz trzech postaci w terenie, są jeszcze postacie wspierające, poza planszą - snajper może mi ściągnąć kogoś niewygodnego, a zwiadowca zajrzy przez okno i da znać, czego się spodziewać w najbliższym pokoju.
Mechanika jest prosta: z rozszyfrowanych wiadomości wyróżniamy słowa zapisane wielką literą, a potem tych samych słów szukamy w innych dokumentach. Po połączeniu kilku odblokuje nam się na przykład nowa misja. System mógłby być bardziej skomplikowany niż ta minigierka, ale ostatecznie da się to wybaczyć; w końcu nie gramy w przygodówkę, a tablica korkowa i łączenie słów skutecznie budują klimat. Podobnie jak muzyka Marcina Przybyłowicza, który tym razem bawi się trochę jazzem. Za to graficznie jest raczej przeciętnie, nie uświadczyłem ani cieszących oko szczegółów czy efektów, ani specjalnie urodziwych postaci. Wszystko prezentowało się też dosyć buro, ale to akurat pewnie kwestia przyjętego stylu.
Tak czy inaczej Phantom Doctrine wygląda na intrygującą bestię. Zdecydowanie najciekawiej zapowiada się możliwość przekradania się przez całe misje. W tej zaprezentowanej na targach nie dało się akurat wyjść po cichu, ale jednak całą resztę zrobiłem bez podnoszenia alarmu, co było bardo satysfakcjonujące. Mają być też oczywiście poziomy, w których możemy od początku do końca pozostać cieniami. Duży potencjał tkwi tutaj w ciekawie rozegranych akcjach z naszym tajniakiem, który swobodnie przechadza się wśród przeciwników. Gorzej, jeśli nagle to mój agent okaże się takim tajniakiem i spróbuje mnie zabić... Oj, te teorie spiskowe i szpiegowanie to jednak wdzięczny materiał na grę. Szczególnie taką stawiającą na taktyczne myślenie. Fani XCOM-a, którzy nie będą tęsknić za kosmitami, zdecydowanie mają na co czekać.
Przeczytaj także:
Pod tagiem Prosto z GC 2017 znajdziesz nasze wrażenia z innych ogrywanych i oglądanych w Kolonii gier.
Patryk Fijałkowski