W Magic: The Gathering grają nieszkodliwe nerdy? Powiedzcie to chłopakowi, który skończył w szpitalu z ranami kłutymi twarzy
Gumowy młotek może być niebezpieczną bronią w rękach szalonego gracza.
Każdy gracz wie, że gry potrafią być czymś dużo więcej niż tylko hobby. Spędzając liczne godziny w wirtualnych światach zaczynamy utożsamiać się z bohaterami, czujemy się częścią fabuły albo po prostu podchodzimy do tematu poważnie. Czasem zbyt poważnie, jak dwóch panów, którzy pobili się o Madden NFL albo dziewczyna, która zastrzeliła swojego brata podczas kłótni o konsolę.
[fbpost url="video.php?href=https%3A%2F%2Fwww.facebook.com%2Fmediatakeout%2Fvideos%2F1146484588716820%2F&show_text=0&width=300" width="300" height="400"]
Bywa też tak, że w ramach czy to chęci zaistnienia, czy uniemożliwienia przeciwnikowi wygranej, nasyła się na niego oddziały specjalne policji, co nazywa się „swattingiem”. Przykłady te dotyczą gier wideo, ale branża „bez prądu” też potrafi wyzwolić skrajne, często negatywne, emocje. Sam pamiętam trwającą trzy lata kampanię w Dark Heresy, gdzie tak zżyliśmy się ze swoimi postaciami, że kiedy zaczęła się między nimi rywalizacja, potrafiliśmy z kumplem pogniewać się na siebie w prawdziwym życiu.
Dysputy o interpretację zasad w planszówkach i karciankach, podczas których latało coś bardziej fizycznego niż popularny polski znak przestankowy, też pamiętam. Emocje często brały górę, ale nigdy nie zrobiliśmy sobie żadnej krzywdy, choćby kłótnia dotyczyła niezwykle ważnego elementu. Dlatego nie wiem, o co musiał pokłócić się ze swoim przeciwnikiem Elija Dale Creech, że siedzi teraz w więzieniu z zarzutami napaści pierwszego i drugiego stopnia.
Co bardziej nawiedzeni zaraz zrzuciliby winę właśnie na grę, co jest oczywistą bzdurą. Pamiętacie zapewne głośną w marcu tego roku sprawę, w której mężczyzna zabił 2-latkę, bo NIE SZŁO MU W GRZE. Prawda jest taka, że jeśli ktoś ma problemy z agresją, nie ma znaczenia, co ją wyzwoli. Mieszkaniec Piły mógł pchnąć dziecko, bo automat z napojami nie wydał mu reszty. Podobnie jak bohater tego tekstu mógł rzucić się na kolegę, bo ten zjadł ostatni kawałek pizzy.
Bartosz Stodolny