W kinie: ile gry w Sali samobójców?
W kinach od kilku tygodni wyświetlają Salę Samobojców. Przez polski świat gier przebiegł szmer: tam coś podobno jest o grach, pewnie znowu nas pokazują w złym świetle, robią z nas debili nadających się do Rozmów z Toku. Spokojnie, nie robią.
22.03.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:45
Główny bohater filmu, Dominik, żyje na księżycu. Nie tym prawdziwym, ale jego życie mocno odbiega od reszty nastolatków. Pochodzi z bogatej rodziny, uczy się w prywatnej szkole, ma pieniądze na co tylko chce, garnitur na studniówkę szyję mu projektant pracujący dla jego matki, na lekcje podwozi szofer, dziewczyny traktują jak dobrą partię. Chłopak jest bucowaty, rozpieszczony, zdaje się mieć wszystko, a tak naprawdę, nie ma nic.
W pewnym momencie bohater zdaje sobie sprawę z otaczającej go pustki, czy też prawda brutalnie daje mu między oczy, i zamyka się w swoim pokoju. Izolacja przychodzi mu tym łatwiej, bo nieco wcześniej w internecie poznaje Sylwię, dziewczynę, która od dłuższego czasu nie wychodzi z domu. To ona pokazuje mu swój "styl życia” i zaprasza go do wirtualnego świata gry MMO.
Sala samobójców nie jest filmem wymierzonym w gry jako takie. Bardziej niż elektronicznej rozgrywce obrywa się tutaj rodzicom, którzy zostają przedstawieni jako skrajnie niesympatyczni, zajęci swoimi sprawami idioci, niezdający sobie sprawy z tego, co dzieje się z ich synem i jak mogliby mu pomóc.
Owszem, Dominik ucieka w świat sieciowej gry, ale tylko dlatego, że w otaczającej go rzeczywistości nie znajduje żadnych alternatyw. Wybiera więc tą wirtualną, gdzie trafia na ludzi zainteresowanych jego problemami.
Gra z Sali samobójców jawi się jako połączenie Second Life z dowolnym sieciowym rpgiem. Gracze mogą wyrażać siebie przez różnorakie awatary, tworzyć własne miejsca, pokazywać innym filmy, a także walczyć ze sobą, choć to ostatnie nie jest tutaj najważniejsze. W pewnym momencie Dominik gra w F.E.A.R. 2, ale brutalność gier i jej ewentualny wpływ na psychikę młodzieży nie jest tematem filmu.
Wirtualna rzeczywistość jest z jednej strony schronieniem, miejscem ucieczki, z drugiej zagrożeniem. Tytułowa Sala Samobójców to grupa dzieciaków zafascynowanych śmiercią, konkretnie popełnieniem samobójstwa. Sylwia im przewodzi, niczym kapłanka morderczego kultu. Bez niej Dominik nie zainteresowałby się samobójstwem w większym stopniu niż oglądaniem drastycznych filmików w internecie.
Sala samobójców pokazuje również, że stary podział na real i internet już nie obowiązuje. Już w szkole Dominik funkcjonował w sieci. Na Facebooku. Był na nim otoczony przez znajomych, którzy w końcu zadali mu ból zwykłymi komentarzami i nie okazali się takimi wspaniałymi przyjaciółmi. Z jednego wirtualnego świata uciekł do drugiego, być może z awatarami i płonącymi drzewami, ale także z ludźmi, którym, w dosyć pokręcony sposób, jakoś na nim zależy.
Przede wszystkim jednak, Sala samobójców nie jest kierowana do nastolatków, czy niewiele starszych od nich "graczy". Oni do kina pójdą, ale tak naprawdę jest to film interwencyjny, z mocną tezą, która ma być siarczystym policzkiem wymierzonym rodzicom. Aby się ogarnęli i nie popełniali podstawowych błędów w postępowaniu z własnymi dziećmi.
Konrad Hildebrand