„W grach wideo raz wychodzi, a raz nie” – grałem w World of Warplanes 2.0

„W grach wideo raz wychodzi, a raz nie” – grałem w World of Warplanes 2.0

„W grach wideo raz wychodzi, a raz nie” – grałem w World of Warplanes 2.0
Bartosz Stodolny
10.10.2017 17:00, aktualizacja: 11.10.2017 12:39

A przy okazji zamieniłem parę słów z deweloperami.

Pierwsze publiczne testy World of Warplanes wystartowały w lutym 2012 roku (wcześniej była to ściśle zamknięta alpha), a pod koniec maja tego samego roku ruszyła zamknięta beta. W zaledwie trzy miesiące do udziału w testach zgłosiło się niemal 3 miliony graczy, a druga część trylogii „World of...” otrzymała nagrodę Najbardziej Wyczekiwanej Gry Online roku 2012.Po co ta krótka lekcja historii? Bo dziś, niemal cztery lata od premiery pełnej wersji, prawie nikt o World of Warplanes nie pamięta. Owszem, gra żyje, jest aktualizowana, a kiedy zalogowałem się parę dni temu, nie miałem problemu ze znalezieniem meczu, ale Wargaming zaprzestał jakiejkolwiek komunikacji z nią związanej i wolał skupić się na World of Tanks i World of Warships, które okazały się dla firmy strzałem w dziesiątkę. Zresztą zarówno prezes Wargamingu, jak i główny projektant w firmie przyznali, że samoloty nie wyszły.To jednak przeszłość, bo właśnie nadlatuje World of Warplanes 2.0. Odświeżone, lepsze, szybsze, bardziej różnorodne i przystępne – piękne słowa, ale teoria teorią, a praktyka fuckupem, jak mawiał mój dawny dyrektor. W WoWP 2.0 na szczęście o fuckupie mowy nie ma, ale nie ma też co liczyć na rewolucję. To ewolucja. Bardzo konkretna, wyrazista i taka, jaka być powinna – na lepsze. Widać, że ekipa siadła i porządnie zastanowiła się, co poszło nie tak. A gdzie w poprzedniej wersji popełniono błędy? Zapytałem o to Michaela Zinchenko, producenta operacyjnego w Wargamingu.

Problemem był fakt, że w WoWP ludzie chcieli grać, ale produkcja nie oferowała niczego więcej poza starciami myśliwców.

Sama gra stała się natomiast niewolnikiem stylu rozgrywki.

Mało tego, za tym zastanawianiem się poszło coś więcej i zaczęto wprowadzać zmiany. W końcu mamy jakiś cel poza zniszczeniem samolotów przeciwnika, bo na mapach zdobywamy kolejne punkty, kontrola nad którymi zapewnia nam bonusy w walce. Walce dużo przyjemniejszej, bo sterowanie jest teraz bardziej arcade’owe i precyzyjne. Lata się po prostu wygodnie i w końcu czuć, że pilotujemy samolot a nie przeniesioną do gry cegłę, która ledwo reaguje na stery.Zadbano też o odpowiednią otoczkę. Puste dotąd przestworza zapełniono botami, które bronią punktów strategicznych i które nie są tylko elementem dekoracji – potrafią spuścić solidny łomot, jeśli się zapomnimy. W ogóle jakoś tak pełno się zrobiło wszystkiego, nie tylko w powietrzu. Na lądzie mamy stanowiska obrony przeciwlotniczej, urządzające piekło ilekroć zbliżymy się do punktów, które musimy przejąć, a portów strzegą niszczyciele z załogami polującymi na samoloty równie zaciekle, co ich stacjonujący na lądzie koledzy.Dzięki tym zabiegom Wargamingowi udało się stworzyć żyjące pole bitwy i aż prosi się, by połączyć to kiedyś z czołgami i statkami. Na pytanie o to otrzymałem jednak tylko (nie)wiele mówiący uśmiech mojego rozmówcy i wymijające: „Rozważamy różne opcje”. Udało się natomiast uzyskać odpowiedź na dużo ważniejsze z punktu widzenia World of Warplanes 2.0 pytanie.Otóż wszystkie te zmiany, choć bardzo przyjemne, nastawione są na nowego gracza i robią z World of Warplanes jeszcze bardziej arcade’owe doznanie, nieco zbliżone do najprostszego trybu w konkurencyjnym War Thunder. A skoro gra ma swoją, małą bo małą, ale jednak, bazę wiernych i doświadczonych graczy, to czy po tych wszystkich zmianach nie poczują się oni zaniedbani? Odpowiedzi udziela Alberto Delgado, producent wydawniczy World of Warplanes.

Z drugiej strony, jeśli weterani faktycznie zostaną, to czy kurczaki, które ledwo zdobyły skrzydła, mają tu czego szukać? Alberto Delgado odpowiada, że tak:

Tutaj muszę przyznać mu rację, bo choć na pokazie graliśmy z botami, ewentualnie przeciwko sobie, to zwycięstwo można było osiągnąć na więcej sposobów niż po prostu zniszczenie przeciwnika. Szczerze powiedziawszy będzie to raczej najmniej popularny sposób tryumfu, bo World of Warplanes 2.0 wprowadził coś, czego dotąd w żadnej grze serii nie było – odradzanie się w bitwie. Już słyszę jęki niezadowolenia co bardziej zatwardziałych graczy, ale akurat tutaj sprawdza się to świetnie.Rozgrywka jest bardziej zróżnicowana, bo w końcu możemy poeksperymentować. Kiedy śmierć równała się końcu zabawy, naturalnym było, że wybierało się te maszyny, które miało się oblatane. A ponieważ do tej pory praktycznie cała bitwa rozgrywała się między samolotami, większość latała myśliwcami. Teraz, dzięki respawnowi, bardziej trzeba się skupiać na osiąganiu celów, czyli po prostu przejmowaniu kontroli nad różnymi punktami na mapie.Raz będzie to lotnisko, kiedy indziej fabryka czy centrum dowodzenia. Zdobycie kontroli nad danym obiektem zapewnia bonusy, zatem gra jest warta świeczki w przeciwieństwie do War Thunder, gdzie większość ma gdzieś „objective’y” i tłucze się w powietrzu. Mało tego, aby zdobyć te punkty, trzeba robić coś więcej niż latać w koło i czekać aż znacznik wypełni się naszym kolorem. Trzeba niszczyć zabudowania, a to oznacza konieczność wykorzystania bombowców i szturmowców.

To tutaj pojawia się szansa dla tych, którzy nie czują się dobrze w dogfightach. Latanie czymś innym niż myśliwcem w końcu ma sens i przede wszystkim – nie powoduje poczucia, że jest się bezużytecznym. Kiedy latałem na przykład Ił-em 2, nie zdarzyło mi się zestrzelić ani jednego samolotu, bo niszczenie celów naziemnych sprawiało nie tylko masę frajdy, ale też przyczyniało się do zwycięstwa drużyny.Zastrzeżenia mam za to do modelu zniszczeń opartego na pasku zdrowia. Świetnie sprawdza się on w przypadku czołgów czy nawet okrętów, ale przy samolotach wolałbym system punktowy, gdzie już jedną, dobrze wymierzoną serią można uciąć przeciwnikowi ogon albo zastrzelić pilota. Tutaj tego nie ma i z tego powodu trochę frajdy gdzieś ucieka. Obawiam się też, że jeden tryb (!) to nadal za mało, żeby ludzie zostali przy grze dłużej. To latanie jest naprawdę świetne, ale miło by było móc wybrać właśnie pospolity dogfight. Miguel mówi mi jednak, że gra została zaprojektowana tak, żeby łatwo było ją rozszerzać, a Wargaming ma odnośnie „samolotów” długofalowe plany.

I właśnie na tym polega ewolucja w World of Warplanes 2.0. Zmieniono rozgrywkę, styl bitew, sterowanie i poprawiono oprawę, ale cały czas ma się wrażenie, że to gra Wargamingu. Oczywiście dobrodziejstwo tego inwentarza ma zarówno swoje plusy, jak i minusy. Samoloty premium, amunicja premium, wyposażenie premium, konieczność wydawania pieniędzy, jeśli nie chce się grindować przez długie godziny – to ciągle w „samolotach” jest obecne. I dopiero gra na testowym, wypełnionym złotem i wolnym doświadczeniem koncie pokazuje, jak dużo człowiek traci, skupiając się jedynie na „darmowości” produkcji. No, ale z drugiej strony - w kwestii mikropłatności i dojenia graczy mogło być dużo, naprawdę dużo gorzej.World of Warplanes 2.0 premierę ma już jutro, 11 października, na PC i na razie tylko tam. Wersja konsolowa, jak mówi mi Alberto, „może kiedyś się pojawi”. A my, wspólnie z Wargamingiem, mamy dla was kody na dwa samoloty premium w grze. Więcej szczegółów znajdziecie w tym miejscu.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)