W co ja gram - wyznania Gosi

W co ja gram - wyznania Gosi

W co ja gram - wyznania Gosi
marcindmjqtx
01.04.2014 14:07, aktualizacja: 15.01.2016 15:40

Nie jest tak, że dziewczyny nie grają w gry. Grają, lubią, nawet wygrywają - a to lubią jeszcze bardziej. Ale mam wrażenie, może mylne, że nie traktują tak serio, tak śmiertelnie poważnie rozgrywek, w których biorą udział.

Czy to w pojedynkę, czy w stadzie. Ja lubię czasem w coś pograć. Nie jestem co prawda entuzjastką gier komputerowych, ale i w takie mi się zdarzyło grać.

Przedstawię Wam zatem moje ulubione gry, ale żeby Wam urozmaicić z lekka tę niezbyt fascynującą być może z perspektywy wytrawnych graczy epopeję o starych, zgranych i może dla Was nieciekawych grach - zabawimy się! Nie powiem Wam, jak się te gry nazywają. Musicie sami zgadnąć. A żeby było jeszcze trudniej, nie napiszę nawet, czy to jest gra komputerowa czy nie. Będę za to bardzo precyzyjna.

1) Chodzi świnka i płacze, gdy coś nie wyjdzie Gra, w którą grałam kiedyś pasjami w pracy (to była taka praca, że czasem przez 10 minut trzeba było czekać, aż będzie można dalej pracować, więc można sobie było te kilka minut wykorzystać po swojemu, pełna dowolność - nie zdradzę, co to była za praca, a co!). Gra, która zupełnie nie wymagała skupienia, no, może drobnego. Idzie się taką świnką i trzeba uważać, by nie wejść w kolec albo stolec (serio), trzeba też uważać, by piła tarczowa nie rozcięła świnki na pół. Gdy tak się stanie, świnka płacze, a my widzimy napis GAME OVER. Za to można świnką różne fajne rzeczy zbierać, np. monety. Bardzo odmóżdżająca przyjemność.

2) Mówisz ile czego masz, ale często oszukujesz Moja ulubiona gra. Można grać w dwie osoby, można w więcej. Ograniczeniem jest liczba kostek i kubeczków potrzebnych do tej gry - odpowiednio: trzydzieści i sześć. Chodzi o to, by oszukać innych, co się ma na swoich kostkach, które się przed chwilą wyrzuciło, ale tak, by nikt nie widział, co na nich jest (do tego potrzebny jest kubeczek. No i do mieszania kostek - głośno i charyzmatycznie). Trzeba oszacować ile jest danego nominału (1,2, 3, 4, 5 lub gwiazdka, która może być traktowana jako gwiazdka lub dowolna inna cyfra) na kostkach na całym stole. Jeśli gra sześciu graczy, czyli każdy gra pięcioma kostkami, to znaczy, że na stole jest w sumie 30 kostek. Ale widzimy tylko swoje pięć. Więc strzelamy trochę w ciemno - np. uważam, że na stole jest 10 czwórek (jeśli mamy na swoich kostkach same czwórki, to szanse są spore, że u innych graczy też będzie pozostałe pięć). Siedzimy w kółku, każda kolejna osoba musi podbić - albo oczka, albo ilość kostek. Więc kolejna mówi, że jest np. 11 trójek (może powiedzieć, że jest 10, ale wtedy tylko piątek lub gwiazdek, które mają największą wartość). Można zamiast podbijać - sprawdzić, czy istotnie jest tyle kostek danego nominału, ile powiedział poprzednik. Jeśli miał rację - tracimy jedną kostkę, jeśli my mieliśmy, traci poprzednik. I zaczynamy od nowa, ale teraz jest już o jedną kostkę na stole mniej. I tak do rana...

3) Lecę i mi pięknie gra muzyka Trzymam w rękach takie coś do sterowania i lecę. Lecę nad łąkami i zbieram płatki kwiatków - bo jestem wiatrem. Każdy właściwy (mają różne kolory, niektóre są akurat właściwe, inne po prostu są) płatek jest dźwiękiem, dzięki czemu mój lot staje się tych dźwięków pięknym zestawieniem, co jak wiemy, daje w wyniku melodyjkę. Nie wiem, czy jest już po 22, ale grę tę polecam osobom, które strzeliły sobie chwilę wcześniej jakiegoś relaksującego drinka - nie promuję pijaństwa, po prostu takie zrelaksowane lekko ciało lepiej się gnie w locie między źdźbłami traw. Bardzo ładnie zrobione. I taki relaks, trochę jak w SPA. A, zapomniałabym - te płatki, co je już zebrałam są moim ogonem, więc jak już mam ich dużo i się ładnie odkręcę w locie, to mogę je zobaczyć!

4) Jestem robotem i mam do zrobienia ważną robotę Najpierw się sama poskładam, potem ruszę w podróż po wysypisku śmieci, po świecie z metalu - by uratować moją miłość. I jeśli dobrze pamiętam, jeszcze ogólnie uratować świat czy coś. Ilekroć się znajdę w jakimś miejscu, muszę się zdrowo narozglądać, co tam jest mi potrzebne, co mogę jakoś wykorzystać. I nie ma lekko, trzeba myśleć i kombinować. Sporo łamigłówek - niektóre takie, co to obcykane z takimi mądrymi grami dziecko (lat 6) rozwiąże w sekundę, a duża osoba siedzi i się głowi. Poza tym PIĘKNE, czyli mam na myśli: bardzo ładnie, plastycznie i z pomysłem narysowane to wszystko.

5) Co ja mam na myśli... Gra, która opiera się o wyobraźnię, skojarzenia oraz... dobrą, zażyłą znajomość z przynajmniej jeszcze jednym graczem. Masz w ręku kilka pięknie narysowanych obrazków - niektóre są jak wyjęte z bajki dla dzieci, inne jak z marzenia sennego. Naszpikowane detalami, wyzwalają wiele skojarzeń. I właśnie o to chodzi, by rzucić jakieś hasło - z czym nam się dana karta kojarzy. Następnie rzucić kartę na stół, ale tak, by nie było widać obrazka. Pozostali gracze patrzą w swoje karty, szukają czegoś, co też podchodzi pod moje hasło. I też kładą swoje karty na stole tak, by nie było widać, która jest czyja. Następnie trzeba je pomieszać, ułożyć już obrazkami do góry. I głosujemy - która karta należy do osoby, co rzuciła hasło. Gdy zgadną wszyscy - ta osoba przegrywa. Gdy zgadnie ktoś, ale przynajmniej jedna osoba nie zgadnie - są punkty. Również dla tych, co zgadli. Dlatego warto rzucać hasło pod jedną, dwie osoby, ale nie nazbyt oczywiste, bo gdy strzelą dobrze wszyscy - królik nie idzie do przodu...

6) Lecę i walę łebkiem w rurę Chodzi o to, by lecieć między rurami, co wystają z góry i z dołu. Lecimy, widzimy czym - ptaszkiem małym. Musimy uważać, by nie zaryć w rurę, bo to się kończy gejmołwerem. Bardzo frustrująca gra, zwłaszcza gdy wiesz, że wszyscy inni potrafią zdobyć więcej punktów niż twoje nędzne 8... Ale do autobusu czy stania w kolejce - jak znalazł.

7) Ciągle spadam na kolce Wspaniała gra mojego dzieciństwa. Piękne wspomnienie. Tata wydzielał mi grogodziny, bo gdyby nie to, pewnie grałabym non-stop. Chodzę sobie ślicznym panem po przestronnych wnętrzach, trochę walczę ze Złymi, czasem skaczę. Gdy mi nie wyjdzie skakanie, jestem podziurawionym ślicznym panem. I zaczynam jeszcze raz. To chyba zbyt oczywiste, więc nic już nie dodam.

To jak? Wiecie, o co chodzi tak wytrawnemu graczowi jak ja? Pozdrowienia pierwszokwietniowe!

Gosia Tchorzewska

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)