W Catherine wreszcie można zagrać na PC
Potwierdziło się to, o czym słyszy się już od paru dni.
Około miesiąc przed premierą Catherine Full Body, Atlus zdecydował się wreszcie wydać oryginalną wersję przygód Catherine na PC. Nastąpiło to prawie 8 lat po premierze gry na konsolach i wciąż nie wiadomo, czy jest to zwiastun tego, że możemy spodziewać się także nowej wersji. Gra to hybryda visual novel z grą logiczną, scenariusz składa się natomiast z dylematów moralnych 32-letniego Vincenta. Mężczyzna z jednej strony myśli o stworzeniu stałego związku ze swoją ukochaną Katherine, z drugiej zaś spotyka się z uroczą Catherine...
Ta druga nie wspomina nic o zakładaniu rodziny, braniu odpowiedzialności czy ograniczaniu pieniędzy, jakie bohater wydaje każdego dnia na alkohol. Na rozgrywkę składa się seria sennych koszmarów bohatera, próbującego wspinać się po zbudowanych z klocków planszach, wraz z gromadą napotykanych po drodze rogaczy. Ciekawą cechą tytułu jest możliwość odblokowania różnych zakończeń, zależnych w głównej mierze od naszych odpowiedzi w dialogach z postaciami niezależnymi.
Wersja pecetowa to między innymi wyższe rozdzielczości (oryginał ukazał się na PS3 oraz X360), zdjęty limit klatek na sekundę czy sterowanie przy pomocy klawiatury i myszy. Możliwe jest również wybranie oryginalnego, japońskiego dubbingu. Catherine Classic jest dostępne na Steamie już teraz i zostało wycenione na 86 złotych, a zamówienie gry w ciągu najbliższych dwóch tygodni wiąże się z drobnymi bonusami pokroju nowych tapet, avatarów czy ścieżki dźwiękowej.
Za jakiś czas możecie natomiast spodziewać się naszej recenzji tego tytułu. Ostatnie wieczory spędziłem właśnie z Vincentem, wlewając w niego rum z colą, wymieniając uprzejmości z innymi postaciami i uciekając po klockowych wieżach przez różnorodnymi poczwarami. Już w przyszłym miesiącu możemy spodziewać się natomiast premiery rozszerzonej wersji o nazwie Full Body. Niestety walentynki z Catherine spędzą tylko mieszkający w Japonii posiadacze PS4 oraz PS Vity. Premiera na świecie? Cytując prasówkę "nieco później".
Krzysztof Kempski