W Brink na Steamie gra się już za darmo. Popularnością bije Lawbreakers
Łabędzi śpiew czy zapowiedź zmartwychwstania?
Nie zdziwię się, jeśli tytuł kojarzycie bardzo ogólnie. Ja Brinka pamiętam dość dobrze. Mocno stawiająca na współpracę graczy, drużynowa strzelanina od Splash Damage obiecywała gruszki na wierzbie. Jak to często bywa, rezultat był od tych obietnic daleki, a sama gra działało ledwo, ledwo, grzebiąc frajdę z parkourowych sztuczek i kilkuetapowych misji pod morzem lagów i błędów. Tam dogorywała sobie w ciszy, choć co jakiś czas trafiało się na komentarze z gatunku "już wszystko działa".
Brink Launch Trailer
Cóż, lepszej okazji by się przekonać raczej nie będzie, bo za grę nie trzeba już płacić na Steamie ani złotówki. Bethesda nie wyjaśniła skąd ten ruch, sam komunikat nie mógłby chyba być krótszy. Może wydawca uzupełni go czymś w trakcie QuakeConu, choć w zapowiedź nowej strzelaniny od Splash Damage wierzyć mi się raczej nie chce. Namnożyło nam się sieciowych FPS-ów, a Bethesda musi przecież lansować swoje Quake Champions, które trafiło właśnie do Wczesnego Dostępu.
Ale ogłoszenie darmowości Brinka odbiło się echem wśród graczy. Powiedzieć, że rzucili się na grę z 2011 roku byłoby przesadą. Ale jeśli spojrzymy na ostatnią dobę i maksymalną liczbę graczy jednocześnie, to Brink był na Steamie popularniejszy niż Battleborn i Lawbreakers razem wzięte. Nawet jeśli oznacza to tylko, że w pewnym momencie grało w niego 1200 osób.
Maciej Kowalik