W Banished patrzenie jak zboże rośnie może być fascynujące - od tego zależy los całej wioski
Gra ma być intymnym doznaniem, a twórca nie zamierza graczy ograniczać. Szykuje się sporo swobody w budowaniu miasta.
W zwiastunie mało jest akcji, za to dużo prozy życia: dbanie o zapas piwa w tawernie, skór u krawca, niedobór śliwek czy wzrost zboża. Niby nic się nie dzieje, a dzieje się mnóstwo.
Luke Hodorowicz z dumą mówi o tym, czego w jego grze NIE będzie. Trybu wieloosobowego, walki, drzewek rozwoju, które sugerowałyby, co gracz ma po kolei zbudować. Będzie za to sporo swobody w budowaniu osady, a potem miasteczka - idea gry inspirowana jest serią Anno oraz Sim City. Sporym zaskoczeniem może być brak walki albo możliwości gry w wiele osób. Hodorowicz nie chce, by coś odciągało uwagę gracza - woli pozwolić mu zbudować intymną relację z mieszkańcami wioski. Zależy mu, by gracz mógł poznać każdego z imienia, wiedział, gdzie dana osoba mieszka, martwił się, by każdy przetrwał zimę.
Oczywiście brak walki nie oznacza, że nie ma tu wyzwań - takim jest np. losowa śmierć osadników. Każda praca wiąże się z ryzykiem - może zdarzyć się, że przez 10 lat nikt nie zginie w kopalni, a potem nagłe zawalenie tunelu zabije 30 osób. Jak uzupełnić te niedobory ludzi? Komu kazać zmienić profesję? Takie wybory czekają gracza.
Jest też opcja samodzielnego sprowadzania katastrof na miasteczko - można sprawdzić, czy uda się usunąć efekty tornada, zanim nadejdzie zima.
Mam tylko nadzieję, że twórca powie w końcu dość. Twierdzi, że plan zakładający elementy, jakie znajdą się w grze wykonał już w maju lub czerwcu. Od tego czasu myśli o kolejnych opcjach, które by dodał - nie wyklucza tu walki - ale realistycznie zostawia je do ewentualnych dodatków do Banished.
Hodorowicz nie podaje daty premiery, ale jest pewien, że uda mu się wydać grę przed końcem roku.
Paweł Kamiński
[PC Gamer]