Votum Separatum: Operation Flashpoint: Dragon Rising

Votum Separatum: Operation Flashpoint: Dragon Rising

Votum Separatum: Operation Flashpoint: Dragon Rising
marcindmjqtx
19.10.2009 20:00, aktualizacja: 15.01.2016 15:50

Ostatnio było sporo dyskusji o Operation Flashpoint: Dragon Rising. Gra zebrała całkiem dobre oceny - średnia 77 na metacritic i między innymi 4 na Polygamii, czyli powinienem ją bez problemu móc polecić? Nic z tych rzeczy i dopiero tekst Massci na Zagraconych zmobilizował mnie do poruszenia tej kwestii.

Zacznijmy od tego, że recenzenci mieli w rękach inną kopię gry (na debugi), niż gracze. Natomiast niezależnie od wersji, nie zgadzam się z opinią, że Operation Flashpoint jest ładne. Nie mówię tu o oczywistościach jak np. brak animacji leczącego się kompana, który u nas po prostu stoi jak kołek i patrzy się w ścianę. Mam tu na myśli po prostu wielkie i BRZYDKIE połacie terenu, które początkowo robią zaskakujące wrażenie. Niby Maciu mnie przygotowywał, że ta gra jest brzydka, ale pierwsze co mi przyszło na myśl, kiedy w końcu pojawiło się pole walki to: "O rany, jakie to ohydne" (no dobra użyłem dobitniejszych słów...). Potem wcale nie jest lepiej - wybuchy, które przypominają chmurkę dymu z czasów PS2, słabość wszystkich animacji, "wspaniałe" wręcz podróże pojazdami oraz wykorzystanie projektu 5 budynków na krzyż, które znajdują się potem w każdej mieścinie lub bazie.

Odrzućmy jednak kwestię grafiki na bok, bo w końcu to w tego typu grze nie jest najważniejsze. Zanim przejdę jednak do dalszej szarży po wadach Operation Flashpoint z pewnością muszę pochwalić dźwięk, który brzmi świetnie, jest naturalny i od razu czuć w jakiej odległości mijają nas pociski.

Oddając grze to, co słuszne, przejdę do elementu najważniejszego, czyli samej rozgrywki. Myślę, że większość graczy kupowała Operation Flashpoint z przeświadczeniem, że wie na co się porywa - na wirtualną wojaczkę z wszelkimi jej trudami. Pamiętając część pierwszą z PC miałem nadzieję na długie, taktyczne podchody i działanie w skoordynowanej grupie, gdzie efekt ataku był wypracowany nie liczbą wystrzelonych pocisków, a czasem potrzebnym na przygotowanie natarcia.

I faktycznie - Operation Flashpoint: Dragon Rising to wojna, ale nie z wrogiem... a z błędami. Trudno zachować pozory prawdziwej misji wojskowej, gdy musimy zabić naszego kompana, bo zawiesił się na kamieniu i nie może iść dalej czy też obserwowaliśmy przed chwilą wrogi helikopter, który niczym nie trafiony spadł na ziemię, uderzył bokiem w dolinę, ale postanowił sobie nie wybuchać. Może pilot był pijany? W sumie nie byłby to pierwszy raz - zdarzało nam się trafiać na kierowców wrogich pojazdów, którzy kręcili sobie kółeczka nie potrafiąc jechać prosto.

Nadal uważacie, że to nie na graczy spadły betatesty tego niedokończonego produktu? Co z tego, że deweloper założył specjalny wątek na forum, żeby można było zgłaszać błędy, które poprawią przy pierwszej aktualizacji. Ja Wam podam tylko jeden przykład z naszej długiej przeprawy po Skirze, który dobitnie pokazuje, że to rozgrywka niszczy Operation Flashpoint. Misja w nocy, gra w kooperacji i próba zajścia wroga tak, by nas nie zauważył. Jakieś 10-15 minut marszu wśród traw unikając wrogich patroli. W końcu zatrzymujemy się przy szopie, w której stoi jeden odwrócony tyłem wrogi żołnierz. Broń z tłumikiem przygotowana, celownik laserowy gotowy i pada strzał. Piękny headshot, po którym koleś się odwraca i włącza się alarm. Dobra robota Codemasters! Na nasze szczęście to jest ta sama misja, w której zauważam, że mogę przenikać przez budynki. Szybka akcja dywersyjna i przebiegam przez wrogie silosy kompletnie niezauważony przez wrogich żołnierzy. Podkładam bombę i tą samą trasą wracam. To się nazywa Spec Ops! Jeszcze raz gratulacje dla Codemasters.

Tutaj chciałbym zakończyć znęcanie się nad Operation Flashpoint, ale nie mogę. Po prostu całość zabawy przeszliśmy w trybie kooperacji, co na pewno było na plus, bo jedyną wadą wymienianą przez recenzentów w końcu było AI. Zapewne nie mieli oni możliwości posiedzieć trochę w tym trybie, więc ja opiszę swoje wrażenia, by było to swoistym uzupełnieniem recenzji. Przede wszystkim deweloper uznał, że gra byłaby za prosta, gdy po polu walki biegałoby 4 żołnierzy prowadzonych przez ludzi, więc postanowił usunąć kompletnie system punktów kontrolnych.

Do czego to prowadzi? Do obłędu i szału, w którym błędy gry powodują, że musimy całą misję powtarzać od początku. Zdarzało się, że nie uruchamiał się nam skrypt wskazujący kolejny cel i musieliśmy po prostu się zabić, by w końcu zaczynać misję od początku. No, a potem po raz setny oglądamy tę samą tragiczną odprawę, w której jedyne co można robić to kręcić się w kółko. Wierzcie mi, że gdy powtarza się misję kilkukrotnie, może pojawić się znudzenie i zdenerwowanie. Nikt chyba tej gry nie testował, bo na pewno zauważyłby ten problem. Skoro wiemy już jakie są nasze zadania to można by było chociaż pierwszy punkt kontrolny odblokować, byśmy nie musieli przy tym cierpieć. Ach zapomniałbym, że chociaż jest to ta sama kampania co w singlu, to nie możemy kontynuować zabawy samotnie, po grze z kumplami.

Zanim przejdę do podsumowania to chciałem poruszyć jeszcze kwestię ekwipunku (wspominaliśmy o tym w recenzji), który zabieramy ze sobą na misje. Niestety, nie mamy żadnego wyboru i grając w cztery osoby na pewno będzie ktoś w tej kwestii pokrzywdzony. Wiem, że medyk nie musi biegać z ciężkim karabinem, ale nie wierzę, że amerykańskie wojsko posiada tylko 2 czy 3 karabiny z lunetą. Po kilku misjach pamiętam, że Maciu jako dowódca miał ponad 100 wrogów na koncie, a ja 30, bo po prostu ja ich nawet nie widziałem, kiedy on sobie ładnie ich ściągał z daleka. Ileż przyjemniej, by się grało, gdyby była możliwość doboru ekwipunku, a nie tylko grzebanie w pudełkach za bronią z lunetą. W ostatniej misji goniliśmy zawsze z qbarem do pierwszego domku po lewej, bo żaden z nas nie miał sensownego karabinu, a tam w pudełku czekał jeden na szczęśliwca, który przybiegnie pierwszy. Rozsądne przy generalnym szturmie? Raczej nie...

Podsumowując, nie mógłbym tej grze wystawić innej oceny niż 3, ponieważ pod koniec naprawdę już nie chciałem w nią grać. Czekałem tylko, aż ta wojna się zakończy, Skira zostanie odbita, a ja będę mógł spokojnie sprzedać Operation Flashpoint: Dragon Rising. Po reakcjach pozostałych kompanów wnioskuję, że oni też mieli już dość. Wtedy już nawet nikt się nie śmiał, wszyscy czekali na swoją drogą słabiutki filmik kończący tę produkcję.

Beniamin Durski

Uwaga: Na Polygamii komentujemy nie tylko świeże informacje oraz recenzje, ale również felietony przedstawiające opinię autorów, które niekoniecznie muszą pokrywać się ze zdaniem całej redakcji. Votum Separatum powstało z potrzeby wyrażenia drugiej lub trzeciej opinii o tytule, który był już na łamach Polygamii recenzowany. Jeśli również macie inną opinię i potraficie ją uargumentować to piszcie, a może zostanie ona opublikowana.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)