Vivendi posiada już pakiet większościowy w Gamelofcie. Przejęcie Ubisoftu coraz bliżej?
Bracia Guillemot, czyli najwięksi z pozostałych udziałowców Gameloftu postanowili się poddać i sprzedają swoje akcje Vivendi. Tymczasem walka o kontrolę nad Ubisoftem ciągle trwa.
Zawierucha wokół Vivendi próbującego dokonać wrogiego przejęcia Ubisoftu trwa od października ubiegłego roku, kiedy to francuski koncern medialny zaczął masowo skupywać akcje zarówno wydawcy, jak i założonej przez braci Guillemot spółki Gameloft.
Obecnie Vivendi posiada już 56% udziałów w Gamelofcie, natomiast niebawem urośnie to do nieco ponad 83%. Wszystko dlatego, że bracia Guillemot postanowili poddać się w tej walce i jak donosi Wall Street Journal, odsprzedadzą kontrolowanemu przez miliardera Vincenta Bollore’a gigantowi swoich 27,1% akcji.
Ale jak to? Poddać się tak bez walki? Prawda jest taka, że bracia zbyt dużego wyboru nie mieli. Jaki jest sens posiadania udziałów w założonej przez siebie spółce, skoro nie ma się już wpływu na jej funkcjonowanie? A właśnie tak jest w tym przypadku. Dlatego, poza sprzedażą udziałów, ze stanowiska rezygnuje też dotychczasowy prezes Gameloftu, Michel Guillemot, dodając przy tym na łamach serwisu Market Watch:
Teraz pytanie, co dalej z Ubisoftem, na którego Vivendi ostrzy sobie zęby od dłuższego czasu. Koncern posiada prawie 18% udziałów w spółce, czyli już więcej niż bracia Guillemot, którzy mają ich 15%. Na razie różnica nie jest duża i pozycja rodziny oraz Yvesa Guillemota jako prezesa Ubisoftu nie jest zagrożona, ale jak długo potrwa taki stan rzeczy?
W przypadku Gameloftu przejęcie było bardzo agresywne, bo Vivendi skupowało akcje w cenie 8 euro za sztukę, czyli prawie dwukrotnie więcej, niż wynosiła ich wartość rynkowa. Z Ubi nie będzie tak łatwo, bo spółka radzi sobie bardzo dobrze, a kurs jej akcji wynosi obecnie ponad 33 euro.
Z drugiej strony, w październiku 2015 roku Vivendi posiadało 10% udziałów w Ubisofcie. W lutym tego roku było to już 15%, a obecnie wspomniane już 18%. Do tego wysoki kurs akcji może paradoksalnie pomóc koncernowi. Jeśli firma Bollore’a nadal będzie utrzymywała agresywne działania wielu, szczególnie mniejszych, udziałowców może ulec pokusie szybkiego zarobku. Zresztą gigant już domaga się swojej reprezentacji w radzie nadzorczej spółki:
Yves Guillemot broni się jak może i od jakiegoś czasu szuka inwestorów w Kanadzie, ale niewykluczone, że jego starania nie przyniosą efektu. Co wtedy? Jeszcze ciężko powiedzieć. W 2013 roku Vivendi sprzedało większość swoich udziałów w Activision i wydawałoby się, że spółka kończy z grami wideo, a przynajmniej na dużą skalę. Tymczasem ostatnie działania pokazują, że jest odwrotnie.
Bartosz Stodolny