Vivendi coraz bliżej kontroli Ubisoftu. Będzie trzęsienie ziemi na rynku gier?
Francuski koncern medialny Vivendi skutecznie realizuje plan, który ma go doprowadzić do uzyskania kontroli nad działaniami konkurencyjnego Ubisoftu. Dużym krokiem na tej drodze ma się stać przejęcie wydawcy gier mobilnych Gameloft.
30.05.2016 | aktual.: 30.05.2016 17:57
O całej sprawie donosi serwis Bloomberg, według źródeł którego Vivendi (którego oddział „growy” po połączeniu z Activision został przemianowany na Activision Blizzard) szykować ma się do wrogiego przejęcia Gameloftu. Rada nadzorcza tej firmy miała odmówić francuskiemu koncernowi rozpoczęcia negocjacji, ten więc udać miał się bezpośrednio do akcjonariuszy, oferując im 8 dolarów za udział.
Vivendi, które już teraz ma 29,5 proc. udziałów w Gamelofcie, po tym zabiegu mogłoby się stać jego udziałowcem większościowym. A to zbliżyłoby koncern do… rady nadzorczej Ubisoftu.
Hola, hola, spytacie, skąd z Gameloftu nagle Ubisoft? Otóż działająca na rynku mobilnym firma należy aktualnie do rodzimy Guillemotów. To również pięciu braci Guillemot zakładało Ubisoft, a jeden z nich - Yves - pełni aktualnie rolę prezesa firmy.
Źródła Bloomberga twierdzą, że Vivendi liczy na miejsca w radzie nadzorczej Ubisoftu. Ma nadzieję, że zwiększenie udziałów w Gamelofcie pozwoli zbliżyć się do tego celu, wbrew protestom Guillemotów. Francuski koncern dąży zresztą do tego od dłuższego czasu - pod koniec kwietnia zwiększył swoje udziały w Ubisofcie o 2 punkty procentowe do 17,7 proc.
Assassin's Creed - Trailer World Premiere
Samo Vivendi nie ukrywa zresztą swoich zamiarów. W liście, wysłanym w tamtym czasie do francuskiego ciała, odpowiedzialnego za regulowanie runku, firma pisała:
Yves Guillemot, zapewne w trosce o zachowanie konkurencyjnej pozycji w stosunku do growego oddziału Vivendi, broni się przez przejęciem, jak jeszcze tylko może. Zapowiedział szukanie inwestorów na terenie Kanady, którzy mieliby zwiększyć udział tamtejszego kapitału we francuskiej firmie.
Powiedział Guillemot kanadyjskiemu magazynowi The Globe and Mail.
Pytanie tylko, czy będzie to obrona wystarczająca. Czego jak czego, ale pieniędzy z pewnością Vivendi nie brakuje.
Dominik Gąska