Virtua Tennis 2009 - recenzja

Virtua Tennis 2009 - recenzja

Virtua Tennis 2009 - recenzja
marcindmjqtx
22.06.2009 22:12, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Gra Do teraz pamiętam, jak razem  z grupą znajomych odpaliliśmy Virtua Tennis na Dreamcaście. Był 1999 rok, o szerokich i płaskich ekranach  jeszcze się nie marzyło, a my jak zwariowani cięliśmy w ostatni sport o którym myśleliśmy, że nas zainteresuje. 10 lat później zmieniły się tak naprawdę tylko ekrany - teraz są szersze i więcej na nich widać. A oprócz tego Virtua Tennis 2009 to dokładnie ta sama gra w którą grałem wtedy.  Dwóch, albo czterech zawodników biegających po tartanie, sztucznej nawierzchni, albo po trawie, odbijający żółtą jaskrawą piłkę ponad siatką. Całość obsługiwana właściwie jednym przyciskiem (z rzadka korzysta się z dodatkowych 2), banalnie prosta do nauczenia, znacznie trudniejsza do opanowania w mistrzowskim stopniu. I GODZINY spędzone na udowadnianiu sobie, kto jest  McEnroem naszej sceny wirtualnego tenisa.

Gracz

Niby wszystko wskazuje, że gra kierowana jest do wąskiego grona miłośników białego sportu.  Oczywiście, oni będą się przy VT2009 bawić lepiej niż inni, zwłaszcza, że parę elementów rozgrywki wymaga dość dogłębnej znajomości tenisa, ale tak naprawdę, Virtua Tennis zawsze był i zawsze będzie doskonałą grą imprezową. Jeśli macie cztery pady, można grać w debelki. W innym wypadku pozostają niemniej emocjonujące pojedynki, które przecież zawsze można połączyć w turniej. Opanowanie gry jest tak proste, że grać może w nią każdy. Granie samotne, sprowadzające się do rozbudowanego trybu kariery, jest nudne. Mimo masy urozmaiceń na końcu zawsze jest ten sam mecz.

Rozgrywka

Granie w Virtua Tennis 2009 jest fajne, bo jest proste.  W chwili odbijania piłki liczą się dwa czynniki - to gdzie znajduje się zawodnik i w którym momencie nacisnęliśmy przycisk odbijania. X to klasyczny top spin, czyli mocne uderzenie, nadające dużej prędkości. Kwadrat i kółko to ścięcia, które spowalniają piłkę, a trójkąt pozwala uderzyć z volleya. Najbardziej przydaje się jednak X i znam wiele osób, które z powodzeniem radzą sobie w grze, nie używając innych przycisków. Animacja postaci zawsze dostosowywana jest do sytuacji w której znajduje się zawodnik. Wszystkie czynniki mają wpływ na uderzenie - jeśli za późno wciśniemy przycisk, albo stoimy na drodze piłki, to uderzenie będzie pokraczne i niecelne; jeśli jednak wszystko dobrze rozegramy w czasie i przestrzeni, to zawodnik wywali plombę lecącą z prędkością grubo powyżej 150 kilometrów na godzinę.

Każdy kto zna serię, wie, że składa się ona nie tylko z właściwych meczy tenisowych, ale także z licznych minigier. Jest strzelanie do celu, gra w zbijaka, są nawet tenisowe kręgle. Autorzy robili co mogli, żeby urozmaicić zabawę, włączając minigry do trybu kariery. Nie trzeba w nich co prawda brać udziału, ale pozwalają zarobić dodatkowe fundusze na rozwój postaci.

Jedno co w trybie kariery mi nie zagrało, to trening, pozwalający podnosić parametry. Wszystko wymyślone jest bardzo dobrze, oprócz jednego elementu. Różne umiejętności podnosi się wykonując rozmaite zadania. Kilka razy trzeba zagrać w karo, albo odbić z backhandu trzy razy z rzędu.  I wszystko jest pięknie, dopóki nie musimy wykonać jakiegoś bardziej zaawansowanego zagrania w stylu passing shot czy drop shot. Jeśli ktoś nie wie jak takie zagranie wygląda i jak się je powinno wykonywać, to ma kłopot - gra w żaden sposób nie podpowiada co i jak.

Oprawa

Pamiętam szok przy Virtua Tennis na Dreamcaście i z żalem stwierdzam, że podobnych wrażeń nie przeżywałem przy wersji 2009 mimo że tym razem zamiast 22 calowego CRT używałem 40 calowego LCDka z full HD (VT jako jedna z nadal nielicznych gier działa w 1080p). Animacja postaci jest niemal zawsze wzorowa, ale modelom daleko do poziomu innych gier sportowych, a gra wygląda jak gra, a nie przekaz telewizyjny. Tym razem o pomyłkę trudno, choć nie da się ukryć, że 10 lat temu i oczekiwania były mniejsze i obraz bardziej rozmyty, przez co łatwiej było mu uchodzić za sygnał TV.  Najsłabiej wypadają powtórki, bo na nich widać że gracze przypominają lalki - pewne podobieństwo występuje, ale trudno pozbyć się wrażeni sztuczności.

Werdykt

Virtua Tennis się nie zmienił, więc jeśli podobał się komuś wcześniej, to spodoba i teraz. Jako symulacja tenisa jest świetny - pozawala grać taktycznie, choć z drugiej strony wymaga zręczności, a zawodnicy (oczywiście do wyboru cała czołówka obecnie miażdżąca korty - nie, nie ma Radwańskiej) różnią się od siebie parametrami, więc można mocno kombinować z doborem idealnego sportowca do własnych upodobań.  To także idealna gra imprezowa. Mecze są szybkie, więc przerób jest duży i znajomi się nie nudzą. Łatwo w nią grać, więc bawić mogą się nawet ludzie, którzy pada trzymają w rękach po raz pierwszy. A jeśli wiedzą jak grać w tenisa, to mają nawet szansę nieźle porządzić, podstawowymi trikami rozprowadzając po ścianach mniej doświadczonych miłośników tego sportu. Warto kupić z nostalgii, warto także, jeśli macie grupę przyjaciół lubiących ze sobą rywalizować w grach sportowych, bo ta jest jedną z lepszych w tym gatunku. Jedna uwaga - jeśli posiadacie jej poprzednią wersję , warto zastanowić się nad zakupem, bo nowości tu jak na lekarstwo.

Tadeusz Zieliński

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)