Valve sprzedał już pół miliona steamowych kontrolerów. Co z tego wynika dla Steam Machines?
Wbrew pozorom wcale nie musi to być dobra wiadomość dla pecetów sygnowanych logo Valve.
Pierwszego czerwca na Steamie pojawiło się oficjalne ogłoszenie mówiące, że Valve sprzedało już ponad 500 tysięcy Kontrolerów Steam. Liczba robi wrażenie, szczególnie że to w miarę świeży produkt i gdyby chodziło tylko o sam kontroler, można by mówić o umiarkowanym sukcesie.
Wszystko fajnie, ale jeden z pracowników Valve potwierdził serwisowi Ars Technica, że liczba ta zawiera też kontrolery sprzedane w zestawach ze Steam Machines, czyli certyfikowanymi przez Valve pecetami pracującymi pod kontrolą SteamOS, które w teorii mają rywalizować z konsolami.
W tym świetle nie wygląda to już tak dobrze, nie tyle dla kontrolera, co dla Steam Machines, bowiem z powyższego wynika, że tych w nieco ponad 6 miesięcy od premiery sprzedało się mniej, niż pół miliona. Powiecie, że taka liczba to i tak sporo jak na nowy produkt i zupełnie nowy dla Valve rynek.
Problem w tym, że nie do końca. Skoro Steam Machines mają być konkurencją dla konsol, to do nich powinniśmy porównywać sprzedaż. Zarówno Xbox One, jak i PlayStation 4 sprzedały się w ponad milionie egzemplarzy każda… pierwszego dnia. Natomiast przez okres analogiczny do tego, w jakim Steam Machines są dostępne na rynku sprzedało się 5,5 miliona konsol Microsoftu i ponad 10 milionów sztuk sprzętu od Sony.
No dobra, ale porównujemy coś zupełnie nowego z popularnymi konsolami, których kilka generacji mamy już za sobą. Może zatem lepiej zobaczyć, jak steamowe komputery wypadają na tle pecetów w ogóle? Tutaj też nie urywa. Agencja John Peddle Research podaje, że w 2015 roku rynek nowych, mocnych komputerów gamingowych był wart prawie 14 miliardów dolarów.
Ars Technica bawi się w wyliczenia i nawet zakładając, że sprzedało się dokładnie pół miliona najdroższych, kosztujących 1500 dolarów Steam Machines wychodzi nam kwota 750 milionów dolarów, co oszałamiającym wynikiem nie jest, a przecież komputery są w różnych cenach i na pewno sprzedało się ich mniej.
Powodem takiego stanu rzeczy może być fakt, że Steam Machines są tak naprawdę produktem dla nikogo. Jeśli ktoś nie jest zapaleńcem i wystarczy mu konsola, kupi po prostu tańszą i prostszą w obsłudze konsolę. Zagorzali gracze i tak wolą samemu składać komputery, a osoby kupujące „gotowce” jadą po prostu do najbliższego marketu z elektroniką.
Nie pomaga też fakt, że pecety sygnowane logiem Steama i pracujące pod kontrolą zmodyfikowanego Linuksa wypadają słabiej pod względem wydajności, niż maszyny na Windowsie, a do tego sporo gier nie jest przystosowanych do SteamOS. I niestety, jeśli sprzedaż nadal będzie tak wyglądała, raczej sytuacja nie ulegnie zmianie.
Bartosz Stodolny