Unravel nie jest grą jednej sztuczki. Przeuroczy Yarny to spryciarz

Unravel nie jest grą jednej sztuczki. Przeuroczy Yarny to spryciarz

Unravel nie jest grą jednej sztuczki. Przeuroczy Yarny to spryciarz
Maciej Kowalik
04.02.2016 13:30, aktualizacja: 09.02.2016 18:57

Wersja próbna Unravel w EA Access to ledwie dwa rozdziały. Mało? Po godzince z Unravel naprawdę chciałbym już więcej.

Ta godzina wystarczyła mi do przejścia triala i zebrania części sekretów w dwóch pierwszych rozdziałach gry. Wystarczyła też, bym przestał obawiać się, że Unravel to wydmuszka z uroczym bohaterem z włóczki, którym przebiegniemy przez grę nie wiadomo kiedy. Już na początku możemy przekonać się, że Szwedom nie brakuje pomysłów na sympatyczne i unikalne zagadki.Zacznę jednak od samego Yarny'ego, który naprawdę jest słodziakiem. Wiem jak to brzmi w ustach 31-letniego gościa, ale nic nie poradzę na to, że autentycznie nie miałem ochoty go poganiać, gdy po raz pierwszy ujrzał świat. Pierwszy zobaczony motyl wprawił go w zdziwienie. Drugiego próbował złapać. Wciąż rozglądał się dookoła i małymi gestami dawał mi do zrozumienia, że okolica wprawia go w osłupienie.

Unravel prezentuje się kapitalnie, a patrząc na ruchy Yarny'ego (czasem nieco niezgrabne, ale przez to jeszcze bardziej urocze) i pełne detali otoczenie, ma się wrażenie, że zaglądamy w prawdziwy świat po drugiej stronie magicznego okna. W jednej z późniejszych lokacji w trialu Yarny musi uważać na wysokie fale - biedak nie umie pływać. Gdy woda wzbiera w tle, a potem sunie w stronę ekranu, naprawdę można na chwilkę zgłupieć i obawiać się, że przeleje się do pokoju. Gdy to piszę, czuję się trochę głupio, ale gdy chwilę temu grałem, byłem oczarowany tym światem obserwowanym z perspektywy mikrusa z włóczki.Dodajmy, że pomysłowego mikrusa i wymagającego pewnego sprytu również od gracza. Tutorial ładnie objaśnia podstawowe sztuczki. Wystrzeliwanie włóczki niczym Spider-man, by chwycić się wyznaczonego punktu, rozbujać się lub go pociągnąć, to podstawa. Podobnie jak interakcja z przedmiotami, które w świecie gry zachowują się bardzo naturalnie.

Z uwagi na swe rozmiary i lichy obwód bicepsa Yarny nie poruszy większych elementów otoczenia, ale spokojnie poprzesuwa puste doniczki, by skacząc z jednej na drugą pokonać przeszkodę.Pozbiera i przepchnie na właściwe miejsca kilka jabłek, które utworzą most, gdy potem nieostrożnie zaleje nieckę wodą. A podczepcie go tylko pod latawiec, by pooooleciał hen daleko.

Ale im dalej w przygodę, tym ciekawszych trików uczy nas ten stworek. Możemy połączyć dwa wyznaczone punkty włóczką, by stworzyć między nimi most, mogący w zależności od potrzeby służyć też za trampolinę wybijającą Yarny'ego na wysokość, której sam by nie osiągnął. Włóczka wydaje się solidna, bo możemy wykorzystać ją do operowania dźwigniami na odległość, łamania blokujących drogę do sekretów chwastów czy wykorzystać ją jako asekurację przy wspinaczce.

Zagadki oparte są tu na fizyce, trzeba więc umieć połączyć zdolności bohatera z operowaniem przedmiotami. Tu pociągnij, tam zawiśnij, przeciągnij szyszki, opuść klatkę na kraba i unikaj wody jak... no, jak ognia... Trzeba tylko pamiętać, że włóczka nie jest z gumy, a Yarny rozwija ją przy każdym kroku, zaczepiając o niektóre elementy otoczenia (bywa przydatne przy zagadce, gdy potrzebna jest zasada dźwigni).Warto czasem zboczyć z głównej drogi, by poszukać poukrywanych guziczków, ale nie zawsze wystarczy włóczki, by do nich dotrzeć. Wtedy trzeba się rozejrzeć za zaopatrzeniem, występującym tu w formie porozrzucanych po świecie kordonków. Wwijamy go w siebie i można szaleć dalej.Kilka zagadek zatrzymało mnie w trialu na chwilkę. Nie żeby przegrzewały one szare komórki. Ot, zestaw umiejętności Yarny'ego pachnie świeżością nie mniej niż sam bohater, więc chwilę zajmuje wyrobienie sobie właściwych instynktów i wypatrzenie rozwiązania. To szalenie przyjemna, urocza, ale wcale nie prostacka czy przesłodzona gra. Nawet jeśli czasem nieporadność głównego bohatera może urosnąć do roli buga. Wybaczę, jeśli kolejne plansze będą dorzucały nowe elementy do rozgrywki.

Mam też podskórne przeczucie, że w tej całej zabawie chodzi o coś więcej. Pamiętam trzęsące się ręce i rozedrgany głos Martina Sahlina na zeszłorocznym E3. Jestem pewien, że nie udawał.Ta gra na pewno wiele znaczy dla niego i reszty ekipy. Zaliczenie dwóch rozdziałów Unravel zapełnia kilka stron umieszczonego w grze albumu z fotografiami. Wyglądają na bardzo osobiste wspomnienia i znajdujemy na nich wiele elementów z przebytych właśnie lokacji. Ciekawe dokąd nas to zaprowadzi.

Trochę zazdroszczę recenzentowi, ale sam na pewno też się przekonam. Premiera już za kilka dni - 9 lutego.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)