Unearthed: Trail of Ibn Battuta - recenzja. Zapasy z żenadą

Grałem z kołkiem w zębach, a oczy pełne łez zamieniły mi policzki w rwące potoki.

Unearthed: Trail of Ibn Battuta - recenzja. Zapasy z żenadą
marcindmjqtx

Otóż powiedzieć, że Unearthed: Trial of Ibn Battuta to słaba gra, to przesadne uproszczenie. Napisać, że to produkt zły jak Mandaryna w Sopocie, to sięgać po metaforę z niewystarczającym ładunkiem emocjonalnym. Unearthed to po prostu wirtualny plaskacz nie tylko dla gracza, ale i dla jego rodziny do pięciu pokoleń wstecz.

Maciej Kowalik pisał 2 lata temu tak: "Prawnicy Naughty Dog i Sony już powinni wykręcać numery swoich odpowiedników z Arabii Saudyjskiej. Jeśli tego nie zrobią, to gra trafi do sprzedaży na PC, Mac, PSN, XBLA, iOS i Androida jeszcze tego lata". Prawnicy chyba nie dzwonili, ale gra i tak została opóźniona o 2 lata. Gdyby trzymały się mnie żarty, napisałbym, że "chciano dopieścić produkt".

Najbardziej w stylu Uncharted jest tu tytuł. Rozgrywka też miała przypominać grę Naughty Dog, ale twórcy byli tak nieudolni, że nie udało im się nawet wykonać podróbki.

Ja podróbką Drake'a? A czy on wkładał bluzę w spodnie?

W Unearthed wszystko jest bardzo, bardzo złe. Bardzo. Bardzo. Bardzo złe. Ludzie, którym chleb zawsze spada na ziemię posmarowaną stroną, wzięli się za bary ze środowiskiem 3D. Zamiast zrobić jakiegoś niby-8-bitowego pokraka w 2D i mówić, że to modernizm i indie, porwali się na arabską parakopię wielkiego hitu. To powinno się skończyć katastrofą. Ale skończyło się gorzej - eksplozją nuklearną.

Spójrzcie na Farisa Jawada. Nie siedzi na koniu. Ale za to biega po grobowcach z rolkarskimi ochraniaczami na kolanach. Jak strzela przez ściany, to i tak zabija. Jak upadnie z 2 metrów, to ginie, ale jak dobrze skoczy, to nawet przy upadku z 3 metrów nie zniknie mu choćby kapka energii. Rzadko rzuca cień, w zasadzie jedynie w marokańskim słońcu. Wtedy, gdy przez 10 minut maszerujemy za zleceniodawcą i powinniśmy słuchać czerstwej historii o tym, co mamy odnaleźć, ale ktoś zapomniał podpiąć skrypty i w efekcie idziemy bez sensu, głównie w ciszy. A gdy wpadniemy na głupi pomysł ominięcia bokiem zleceniodawcy i swojej siostry Danii, ci zostaną z tyłu. Ruszą do przodu tylko wtedy, gdy my będziemy za nimi.

Faris, delikatnie mówiąc, nie obija się w tańcu. Gdy wchodzi do grobowca zamkniętego setki lat temu, to znajduje w nim zdalnie sterowany samochodzik i bez zbędnej informacji pozwala nim sterować graczowi. Żeby najechać na płyty, które wysuną mostki pozwalające przejść dalej. Faris jest mądralą, nie to co jego przeciwnicy. Otóż niektórzy mają tak, że jak raz zobaczą Farisa, to będą strzelać właśnie w to miejsce, co pozwala podbiec do nich z boku i przyglądać się, jak strzelają w pustkę. Zresztą można strzelać przez filar, też zginą.

Jak to często bywa, najmniej bystrzy giną na końcu. Taki rodzynek na tyle nie ogarnia, że co kilka sekund rzuca "Osłaniaj mnie, przeładowuję". Osłaniać jednakowoż warto, bo Faris zabija nawet strzelając z shotguna ze 100 metrów.

Różnica żadna, bo terkot karabinu maszynowego jest taki sam jak odgłos działka strzelającego do nas z helikoptera, gdy uciekamy na motocyklu przez pustynię. Przy tej sekwencji upewniłem się, czy ściągnąłem właściwą grę, a nie jakiegoś klasyka od Midasa na PS2. Niestety, nie było mowy o pomyłce. Choć z drugiej strony całe Unearthed jest przykrą pomyłką.

Urozmaicaczy jest więcej, bo Faris wali też po twarzy. Z paskami energii niczym w Mortal Kombat dochodzi do piekielnego baletu morderczych ciosów paralitycznych wygibasów, przy których blok działa wtedy, kiedy chce, a twórcy postanowili być pomysłowi i wymyślili, że ciosy będziemy zadawać przyciskami L1, L2, R1 i R2, a blok wykonamy trzymając dwa z nich. Bo przecież na joypadzie jest tak mało innych przycisków.

Twierdzeniu, że Unearthed jest podróbką Uncharted, kłam zadaje sekwencja w otwartym świecie, po którym jeździmy samochodem. No bo proszę Was, czy ten lamus Nathan Drake prowadził jakieś auto? A tutaj nie dość, że miasto otwarte, to jeszcze się nie kończy. Wprawdzie oznacza to 3 ulice na krzyż, które zapętlono tak, że nigdy nie dojedziemy do końca, a ten sam meczet mijamy co 10 sekund, ale i tak Faris > Nathan. Nie wiem tylko, dlaczego przy kierownicy trzyma chusteczki higieniczne.

Faris, po co ci całe pudło chusteczek w aucie...?

Nie rozumiem tylko, dlaczego celem w tej misji jest "unikaj uderzenia w radiowozy". Trzeba się kręcić w kółko i unikać kolizji. Czyli lepiej stać w miejscu. Eee...

Wszystkie te atrakcje gwałciły moją psychikę przez 1,5 godziny. Bo to raptem pierwszy epizod, kolejne w drodze. Kosztuje 31 złotych. Więcej niż wypad do kina. Oczywiście mógłbym napisać coś w stylu "rozgrywkę przedłuża wykorzystanie kontrolera PS Move" albo "po przejściu gry odblokowuje się super fajny tryb przetrwania", ale nie oszukujmy się - to przedłużanie agonii gracza, który ma ochotę rzucić pada i skoczyć z balkonu.

Zwłaszcza że w trybie przetrwania strzelamy do nadbiegających zewsząd mumii, z których wypada amunicja.

Turyści na wakacjach w Maroku - wiadomo, quad musi być

Katastrofalnie źle animowany jest bohater, co rusz gubi klatki. Biega jak Gabe Logan w Syphon Filter na PSX-ie i wydaje odgłosy przy skakaniu, jakby miał czkawkę. Postaci ciosano czterema machnięciami maczety po kłodzie drewna. Model jazdy nawiązuje do wczesnych dokonań trójwymiaru. Główny zły łączy w sobie najgłupsze stereotypowe cechy. Ale są dwa kwiaty lotosu w tym szambie - niezła muzyka i napisy w 21 językach, w tym w polskim. Tłumaczenie lepsze od Hotline Miami, literówek mniej niż w The Last of Us. Tylko co z tego.

Unearthed: Trials of Ibn Battuta to najgorsza gra na PlayStation 3. I jedna z najgorszych, w jakie grałem w życiu. Okolicznością łagodzącą może być fakt, że to pierwsza multiplatformowa gra z Bliskiego Wschodu od czasów Atari 2600. Cóż - to widać. Do diaska, tu animacja tnie nawet przy wyświetlaniu logo producenta i napisach końcowych.

Właśnie - multiplatformowa. Bo na PS3 się nie skończy. Gra jest już na na iOS, trafiła na Steam Greenlight, więc pewnie pojawi się na PC i Macach, a silnik Unity pozwoli Unearthed pojawi się wszędzie, gdzie to tylko możliwe.

Ratuj się kto może.

Marcin Kosman

Źródło artykułu:Polygamia.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.